Szewczyk: Energia naszej sali nam pomogła

Koszykówka

Koszykarze BM Slam Stali po dramatycznym spotkaniu pokonali Stelmet 58:57 i wyrównali półfinałową rywalizację (2-2). "Dziś można było poczuć ogromną energię naszej małej sali" – przyznał po meczu zawodnik ostrowskiej drużyny Szymon Szewczyk.

O ile środowy mecz w Ostrowie nie przyniósł zbyt wiele emocji, to czwarty pojedynek półfinałowy był już zdecydowanie bardziej wyrównany i zacięty. Oba zespoły broniły twardo, momentami bardzo agresywnie, gorzej jednak było ze skutecznością. Ostrowianie po raz pierwszy w tym sezonie nie przekroczyli granicy 60 punktów, Stelmet tylko w jednym spotkaniu, w siódmej kolejce z Energą Czarnymi Słupsk, miał gorszy wynik – przegrał 51:68.

 

Gospodarze częściej byli na prowadzeniu, ale ta przewaga zwykle oscylowała w okolicach kilku punktów. Na początku czwartej ostrowianie odskoczyli na 14 "oczek" (52:38). Na pięć minut przed końcem Stal wygrywała 58:46 i wydawało się, że nic już nie przeszkodzi jej w przedłużeniu półfinałowej rywalizacji. Tymczasem ostrowianom przytrafiła się zapaść w ataku, bowiem do końca meczu nie oddali celnego rzutu, a przewaga topniała z minuty na minutę.

 

Na 33 sekundy przed końcową syreną Łukasz Koszarek trafił z dystansu i było już tylko 58:57 dla gospodarzy. Zielonogórzanie faulami próbowali uniemożliwić rywalom rozegranie akcji. Czas uciekał, Stal nie trafiła, ale gościom pozostało tylko sześć sekund. Thomas Kelati rzucił z nieprzygotowanej pozycji zza linii 6,75 m i wynik nie uległ już zmianie.

 

Szewczyk nie ukrywał, że duży udział w wygranej mieli kibice, którzy po raz kolejny szczelnie wypełnili kameralną salę.

 

"Chcieliśmy i powinniśmy wygrać w domu i to nam się udało. Ktoś może powiedzieć, że gramy w sali gimnastycznej gimnazjum, że to sala treningowa, ale dzisiaj można było poczuć jak wielka energia jest tutaj. Dziękuję kibicom za wsparcie, za doping i zapraszam ich na piąty mecz do Zielonej Góry" - podkreślił.

 

Skrzydłowy Stelmetu Przemysław Zamojski nie szukał usprawiedliwienia niełatwymi warunkami do gry.

 

"Hala jest mała, specyficzna. Kibice są tu blisko boiska, a doping niósł gospodarzy. Nie usprawiedliwiam się halą, przyjechaliśmy po wygraną. Dzisiaj zabrakło niewiele, jednego więcej rzutu celnego z gry czy posiadania piłki" - skomentował.

 

Szkoleniowiec gospodarzy Emil Rajkovic ocenił spotkanie, jako "wielką bitwę". Jak tłumaczył, kilku jego zawodników grało z kontuzjami, dlatego jest pełen uznania dla swojego zespołu.

 

"To była wielka bitwa, w której defensywa stała na wysokim poziomie. Było bardzo twardo i ogromne pragnienie zwycięstwa z obu stron. Oba zespoły walczyły do ostatniej chwili nie oszczędzając się. Dlatego gratulacje należy złożyć obu ekipom, ale muszę naprawdę pochwalić moich chłopaków. Mam nadzieję, że znajdziemy w sobie siłę, by pokazać jeszcze raz taki basket w Zielonej Górze i awansować do finału" - powiedział szkoleniowiec.

 

Prowadzący zielonogórzan Artur Gronek miał sporo uwag do swoich graczy, narzekał na skuteczność.

 

"Mieliśmy problemy z atakiem, nie może być tak, że rzucamy osiem punktów w jednej kwarcie. Musimy stawiać twarde zasłony i nie bać się, że będzie faul w ataku. Tego dziś zabrakło. Bez zasłony ciężko jest grać jeden na jeden przeciwko tak fizycznym graczom jak Kostrzewski, Johnson, czy Carter. Za dużo daliśmy rzucić Kingowi spod kosza, pozwalaliśmy na jego kooperację z Johnsonem. To, że Stal przyjedzie do nas po dwóch zwycięstwach nie ma żadnego znaczenia" - podsumował trener mistrzów Polski.

 

Piąty, decydujący mecz rozegrany zostanie w Zielonej Górze w poniedziałek o godz. 17.45. W finale jest już Polski Cukier Toruń, który w półfinale trzykrotnie pokonał Energę Czarnych Słupsk.

kl, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie