Staręga: Na igrzyska do Pjongczang przez Norwegię
Między innymi dzięki obozom szkoleniowym w Norwegii do przyszłorocznych igrzysk w Pjongczangu chce właściwie przygotować się biegacz narciarski Maciej Staręga. "Warto podglądać najlepszych i ich metody przenosić na nasz grunt" - powiedział wielokrotny medalista mistrzostw Polski.
Odlicza pan już dni do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w południowokoreańskim Pjongczangu?
Maciej Staręga: Dni jeszcze nie odliczam, ale plan przygotowań do igrzysk mam i go realizuję. To chyba jest teraz najważniejsze. Treningi rozpocząłem w maju. Zacząłem od obozu w Norwegii. Zależy mi na trenowaniu w tym kraju, bo zauważyłem, że nie brakuje reprezentacji, które swój poziom podniosły właśnie dzięki wyjazdom do Norwegii.
Najbardziej znanym przykładem jest chyba Brytyjczyk Andrew Musgrave?
On jest sztandarowym przykładem. Do Norwegii wyjechał osiem lat temu, chyba w najlepszym momencie. Na ten sam krok zdecydowało się jednak też wielu innych, m.in. prawie cała kadra amerykańska. Wraz z kolegami z reprezentacji chcemy iść tym samym torem.
Jakie korzyści przyniósł ten majowy wyjazd do Norwegii?
Otrzymałem naprawdę dużą dawkę informacji. Przede wszystkim pracowałem nad techniką klasyczną w sprincie. W Pjongczangu sprint, w którym się specjalizuję, będzie rozgrywany "klasykiem", a ja w nim nie jestem tak dobry, jak w "łyżwie". Dlatego właśnie na tym muszę się skupić, bo siły i mocy, żeby walczyć mi nie brakuje.
W poprzednim sezonie kadra zaczęła współpracę z trenerem od przygotowania motorycznego i fizjologiem. Czy teraz pojawią się kolejne nowości?
Czekają nas badania wydolnościowe na bieżni mechanicznej. To totalna nowość, której w Polsce się do tej pory nie robiło. Warto podglądać najlepszych i ich metody przenosić na nasz grunt. Marzy mi się, aby w Polsce powstał ośrodek z prawdziwego zdarzenia, w którym można byłoby trenować latem. Tego nam brakuje najbardziej.
W tym roku odniósł pan największy sukces w karierze zajmując ósme miejsce w mistrzostwach świata w Lahti. Ma pan jednak już 27 lat i czy czasem zwyczajnie nie jest panu szkoda, że wcześniej nie miał dostępu do tych nowoczesnych narzędzi treningowych?
Oczywiście, że czasem towarzyszy mi takie uczucie. Justyna Kowalczyk odniosła wielkie sukcesy dzięki swojemu talentowi i niezwykle ciężkiej pracy. Jest niebywałym talentem, który w Polsce może się już nie pojawić nawet przez sto lat. I choć od jej pierwszych medali minęło już mnóstwo czasu, to długo praktycznie nic się nie działo w kierunku systemu, który regularnie dostarczałby solidnych zawodników. Niekiedy wielkie sukcesy jednej osoby przysłaniają szerszy obraz całości.
Czy to znaczy, że trochę przeciera pan szlak?
Chyba tak jest. Mam nadzieję, że ten system w końcu się narodzi. Trzeba szukać pomysłów, aby zachęcać dzieci do biegów narciarskich. Trzeba rozwijać dyscyplinę przez zbudowanie bazy. Nie mówię o jakiś wielkich, nierentownych inwestycjach. Zainteresowanie tym sportem rośnie również wśród amatorów i wszystko można pogodzić. Trzeba tylko to dobrze zorganizować.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze