Mark Webber o żużlowcach: Łączy nas inteligencja
Pełne skupienie, procedura grzania motocykli, rozgrzewka samych zawodników. Przed każdymi zawodami żużlowymi jest to niezwykle ważny rytuał podczas, którego zawodnicy sprawiają wrażenie "odciętych" od środowiska zewnętrznego.
Sytuacja nagle ulega zmianie, gdy w parku maszyn pojawia się niezwykły gość. Człowiek wzbudzający zainteresowanie i szacunek w każdym sporcie motorowym. Dziewięciokrotny zwycięzca Grand Prix F1, zwycięzca FIA World Endurance, ambasador Porsche, miłośnik inny ekstremalnych sportów, ekspert telewizyjny, pilot, a przede wszystkim.. normalny człowiek.
Mark Webber, bo o nim mowa, skorzystał z zaproszenia organizatorów piątej rundy Indywidualnych Mistrzostw Świata na żużlu rozgrywanej w duńskim Horsens. Gdy pojawił się w parku maszyn podczas wspomnianego rytuału - czas jakby zwolnił. Każdy z zawodników chciał uścisnąć dłoń Australijczyka, zamienić z nim kilka zdań.
Po kolei zdjęcia z urodzonym w Queanbeyan byłym kierowcą F1 robili sobie m.in. Martin Vaculik, Emil Sajfudtinov, Roman Povazhny, Tai Woffinden, Chris Holder czy Peter Kildemand.
Bardzo miłym obrazkiem było przywitanie z głównym sponsorem cyklu Grand Prix. Webber od lat związany z "byczym" producentem napojów energetycznych w bardzo ciepły sposób przywitał się Joe Parsonsem - przedstawicielem konkurencyjnego koncernu, produkującego "potworne" energetyki. To pokazało, że Webber wzbudza szacunek u każdego.
"Czego mam żałować? Tych wypitych szampanów na podium? Tylu wspaniałych chwil, miejsc czy poznanych ludzi? Nie mam czego żałować!" - odparł Mark Webber po tym, jak powiedziałem, że najbardziej żałuję, że nigdy nie zdobył tytułu Mistrza Świata w F1.
Czy kierowca wyścigowy, miłośnik ekstremalnych doznań zauważa jakieś podobieństwa w żużlu? "Porównując żużel do wyścigów, możemy zauważyć pewne podobieństwa. Wyścigowy weekend wygląda bardzo podobnie. Jednego dnia mamy sesje treningową, kilka chwil dla sponsorów, a następnego dnia wyścig. Jesteśmy do siebie podobni jeśli mowa o inteligencji na torze. Tutaj, jak i w wyścigach - musisz być cały czas skupiony. Bardzo podoba mi się to, że zawodnicy nie tylko jadąc - obserwują tor, podczas równania, warunki atmosferyczne - bo to wszystko ma wpływ na ustawienia sprzętu, na obrany plan ataku w głowie. U nas w wyścigach samochodowych jest bardzo podobnie. Każdy detal ma znaczenie. A sama jazda? Czyste szaleństwo, ale kto tego nie kocha?"
A skąd w ogóle zainteresowanie u Marka Webbera speedway'em? "Niedaleko miejsca, w którym się wychowałem był tor żużlowy, więc siłą rzeczy wiedziałem co to. Często oglądam speedway w domu, zdarzało mi się pojawić na meczach British Speedway Elite League, a na GP byłem m.in. w Toruniu czy Melbourne."
"Kiedyś Crumpie i Leigh Adams, natomiast obecnie staram się śledzić wyniki Chrisa Holdera, Jaysona Doyle'a czy Taia Woffindena, bo to są wariaci. Trzymam kciuki za zawodników, którym skrzydeł "dodaje" ten sam sponsor, ale tak naprawdę kibicuję wszystkim i jak najlepszemu ściganiu." - odpowiedział Webber na pytanie kogo najbardziej wspiera.
Po zawodach było widać, że największe wrażenie na Webberze zrobił heroiczny występ Jasona Doyle'a. Kiedy żużlowiec zjechał do boksu z potwornym grymasem bólu na twarzy, zaraz u jego boku pojawił się Webber. Podał mu kule, pomógł zejść z motocykla i momentalnie zaciśnięte wargi przeobraziły się w uśmiech podczas rozmowy z Markiem - chociaż na kilka chwil.
Wizyta trzykrotnego zdobywcy trzeciego miejsca na świecie w F1 pokazała, że sport żużlowy potrafi łączyć przedstawicieli różnych dyscyplin. Pokazała również, że to człowiek z ogromną klasą, wzbudzający szacunek u wszystkich. Natomiast swoją postawą pokazał, że jest normalnym człowiekiem, którego po prostu ciekawi inny sport, wyczyny innych zawodników oraz heroizm podczas walki z samym sobą oraz przeciwnościami zdrowotnymi. Normalny człowiek, a że od czasu do czasu wykręci backflipa helikopterem?
Komentarze