Bańka: Nasi młodzi siatkarze to skarb
Dobro narodowe, dominatorzy, wyjątkowy rocznik - to niektóre z komplementów, które padły pod adresem mistrzów świata juniorów w siatkówce podczas uroczystości powitania w Warszawie. Biało-czerwoni w Czechach wygrali wszystkie osiem meczów, z finałem włącznie.
- Ta drużyna to nasze dobro narodowe. Myślę, że możemy dziś głęboko odetchnąć i być spokojni o przyszłość polskiej siatkówki - podkreślił minister sportu Witold Bańka, który przyznał, że śledząc wydarzenia w mistrzostwach świata miał wrażenie, że "przez czeskie parkiety przejechał się biało-czerwony walec".
Sukces młodych siatkarzy uznał za spektakularny, a zawodników za "perspektywicznych, profesjonalnych i bezczelnych, co w sporcie - w pozytywnym sensie tego słowa - jest konieczne".
- Widać było tzw. team spirit, widać było, że tworzycie fantastyczny zespół - zwrócił się do złotych medalistów.
Wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Jacek Sęk zwrócił uwagę, że drużyna prowadzona przez trenerów Sebastiana Pawlika i Macieja Zendeła w swojej kategorii wiekowej nie miała sobie równych, zdobywając kolejno mistrzostwo Europy i świata kadetów, a następnie powtarzając te sukcesy wśród juniorów.
- To dominatorzy ostatnich lat w swojej kategorii wiekowej, to zespół, którym długo będziemy się chwalić - powiedział Sęk.
Zauważył, że dziewięciu członków złotej drużyny wyszło z Siatkarskich Ośrodków Szkolenia, a później wszyscy byli uczniami Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale. - To dowód i przykład dobrze zainwestowanych budżetowych pieniędzy - wspomniał i wyraził nadzieję, że ta grupa w niedalekiej przyszłości będzie stanowić trzon dorosłej kadry.
O wyjątkowości tej grupy przekonywał też główny szkoleniowiec. - Jestem dumny, że mogłem pracować z tak utalentowaną młodzieżą - nadmienił Pawlik.
Rozgrywający Łukasz Kozub przyznał, że jednym ze źródeł sukcesów była atmosfera w drużynie. - Jesteśmy po prostu zgraną paczką - zauważył.
Do tego stopnia, że libero Mateusz Masłowski przyznał, iż po ostatniej piłce w finałowym meczu MŚ z Kubą (3:0) radość mieszała się z uczuciem żalu i pustki, że coś się kończy. - Bez wahania cofnąłbym się o te ostatnie lata, by zacząć tę przygodę od początku i przeżyć to wszystko jeszcze raz - podkreślił.
W tym okresie obecni 20-latkowie nie przegrali żadnego z 48 meczów. Czy od sukcesów i pochwał nie grozi im syndrom wody sodowej?
- Pochwały od dawna towarzyszyły tej drużynie, a jednak udało nam się zrealizować kolejne cele, czego dowodem są złote medale na naszych szyjach. Podchodziliśmy do tych komplementów z lekkim dystansem, ale z drugiej strony wiemy, że coś jesteśmy warci, skoro nikomu nie udało się nas pokonać. Mamy jednak świadomość, że to dopiero początek naszych karier i nie ma się czym za bardzo podniecać - przyznał Tomasz Fornal, jeden z trójki - obok Bartosza Kwolka i Jakuba Kochanowskiego - powołanych przez selekcjonera reprezentacji Ferdinando Di Giorgiego do szerokiej kadry na mistrzostwa Europy seniorów.
Włodzimierz Sadalski, były wybitny siatkarz, a obecnie szef działu szkolenia PZPS, zauważył, że młodym zawodnikom pewnie trochę zaszumi w głowach.
- My o tym wiemy, bo to dość normalne. Ale są pewne mechanizmy, które pomogą nam temu zapobiegać. Trafią do pierwszej reprezentacji, a tam skaczą wyżej, blokują lepiej i biją mocniej. Zobaczą szybko, że bez dalszej ciężkiej pracy w seniorskiej siatkówce niewiele osiągną - powiedział Sadalski.
On także zaznaczył, że ten rocznik był wyjątkowy. - Następny nie jest tak dobry, choć też zakwalifikował się do mistrzostw świata 19-latków, które za półtora miesiąca odbędą się w Bahrajnie. Muszą dużo i dobrze trenować, by dorównać starszym kolegom, ale potencjał ludzki także tam jest - analizował.
Zauważył też, że musi minąć trochę czasu, zanim mistrzowie świata juniorów zadomowią się w dorosłej siatkówce.
- Muszą poznać i posmakować tego dorosłego życia, także sportowego. Muszą się przepychać, muszą być silni i zdeterminowani. Kilku tych chłopaków gra już w szóstce w drużynach PlusLigi, więc zrobili pierwszy krok. Czekamy na następne - podsumował Sadalski.
Polscy siatkarze w niedzielę po raz trzeci zostali mistrzami świata juniorów (do lat 21). Poprzednio zwyciężyli w 1997 i 2003 roku.
W turnieju w Czechach wygrali osiem spotkań. W pierwszej fazie nie oddali nawet seta, pokonując po 3:0 Maroko, Czechy i Kanadę. W drugiej rundzie okazali się lepsi od Chin 3:2, Kuby 3:0 i Iranu 3:2. W półfinale pokonali z kolei Brazylię 3:2, a w pojedynku o złoto Kubę 3:0.
Kapitan drużyny środkowy Jakub Kochanowski został wybrany najlepszym zawodnikiem imprezy, a do drużyny marzeń wybrani zostali Bartosz Kwolek i Łukasz Kozub.
Komentarze