Ranking FIFA kłamie. Polska piłka jest tam, gdzie nasi pucharowicze
Co musi się stać, aby Polska znalazła się na podium w rankingu FIFA? Jest taka możliwość więc ekscytujemy rekordową pozycją naszej reprezentacji wynikającą z jakichś skomplikowanych statystyk. Dzieje się tak, bo my Polacy jesteśmy spragnieni sukcesów w sporcie. Chyba nawet mocniej się z nimi identyfikujemy niż wiele innych narodów. Wszyscy przecież jesteśmy reprezentacją, jak głosił jeden z dawnych sloganów reklamowych.
Rosnąca pozycja naszej kadry niechcący absolutnie zakłamuje jednak rzeczywisty stan polskiej piłki. Jaki on jest naprawdę przekonaliśmy się na przykładzie występu naszych klubowych drużyn w europejskich pucharach. Zlali nas Holendrzy, Duńczycy, Azerowie i Kazachowie. I nie jest to dzieło przypadku. Byli zwyczajnie lepsi od Legii, Jagiellonii, Lecha i Arki. Kibice dla żartu licytowali się jedynie kto ładniej odpadł. Chyba najładniej odpadł Lech. A trener drużyny Bjelica już całkiem poważnie wygłosił okolicznościowe przemówienie, oznajmiając, że jest dumny ze swoich piłkarzy.
Mistrzowie Polski też odpadli ponoć przyzwoicie. Mówili, że mogą mieć głowy podniesione i generalnie byli lepsi od Kazachów tylko im jednego przypadkowego gola zabrakło. A że po raz dwudziesty na dwadzieścia jeden ostatnich lat nie będzie nas w Lidze Mistrzów? No trudno. Warto przecież podkreślić, że Kazachstan to już nie tacy słabeusze. Nie wiadomo czy Legia zagra choćby w Lidze Europy, bo nie ma żadnych przesłanek, że może być lepsza od Sheriffa Tiraspol z Mołdawii. Na razie mistrz przegrywa nie tylko z Kazachami, ale także z beniaminkiem i jedynym zespołem w ekstraklasie ze wsi. W tej chwili wygląda na to, że pieniądze na zagraniczne transfery zostały ewidentnie wyrzucone w błoto. Ale czekajmy spokojnie. W zeszłym sezonie też drużyna miała trudny początek.
Arka też nie odpadła najgorzej, honorowo, wygrała przecież pierwszy mecz, choć nikt na to nie liczył. Najbrzydziej pożegnała się Jagiellonia, ale za to z kim? Z azerską Gabalą! A tam płacą przecież więcej. Zatem nie czepiajmy się wicemistrzów.
Właśnie na podstawie reakcji na te porażki można zdać sobie sprawę jak nisko w naszej klubowej piłce zawieszona jest poprzeczka. Potrafimy znaleźć jakieś plusy po tym jak żegnamy się z Europą, kiedy jest jeszcze środek lata.
Można by jeszcze uznać, że liga to mało ważna sprawa. Reprezentacja jest przecież najważniejsza. Oczko w głowie. A ta jest przecież ostatnio bardzo przyzwoita. Tyle, że Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek czy Grosicki nie będą grać wiecznie.
Nie da się też powiedzieć, że w młodzieży nadzieja, bo jaka ona jest przekonaliśmy się podczas Euro U-21, które sami pięknie zorganizowaliśmy. Nie oszukujmy się, to był sportowy blamaż. Dwóch teoretycznie najlepszych młodzieżowców wyczuło zresztą pismo nosem i zrejterowało na wakacje. Następców Lewego i spółki zatem ewidentnie brak.
Dlatego zamiast ekscytować się statystykami, które wybijają nas na jedną z najlepszych drużyn globu lepiej chyba podejść do nich jak jeden z byłych selekcjonerów, który deprecjonował ich wartość mówiąc: Jeśli idziesz z psem na spacer to statystycznie macie po trzy nogi…
Komentarze