Kszczota sposób na mistrzostwo. "Życia nauczyła mnie wieś"

Inne
Kszczota sposób na mistrzostwo. "Życia nauczyła mnie wieś"
fot. Cyfrasport

Umiejętności do realizowania celów długoterminowych i samozaparcia nauczyłem się na wsi. W wiejskiej rodzinie musisz wiedzieć, że jak zasiejesz ziarno w kwietniu, zbierzesz w sierpniu. Widzisz, ile to kosztuje cierpliwości. Lekkoatletyka to też kuźnia charakteru i zdrowego ciała – oto sposób na sukces wicemistrza świata na 800 m Adama Kszczota.

Jak celebruje kolejne wicemistrzostwo świata nasz najlepszy biegacz na 800 m? Biegacz, który jest maksymy „ciężka praca popłaca”.

 

Bardzo miło mi słyszeć te słowa. To prawda, że ciężko pracuję, ale mam niedosyt, że zawsze chciałbym pracować więcej. A co u mnie słychać? Aktualnie odpoczywam w domu z ciężarną żoną i kotami. Niedługo kolejne zawody, bo przede mną jeszcze mityng w Birmingham i w Brukseli. Będzie się działo.

 

Spodziewałeś się, że nasza reprezentacja będzie plasowała się tak wysoko w klasyfikacji medalowej?

 

Od wielu lat wyjeżdżając na różne mistrzostwa powtarzamy bardzo ważną rzecz, że mamy szanse medalowe. I kwestia w tym, żeby przekuć te szanse w realne medale. Nie zawsze się to udaje, bo to jest sport. Wiem z mojego dystansu jak wiele zawodników starało się powtórzyć swój medalowy sukces na mistrzostwach świata i tylko siedmiu osobom to się udało od 1981 roku (!). To pokazuje jak nieprzewidywalny jest sport, jak dużo może dać, ale i też zabrać. Może też coś się stać, kiedy jakaś przeszkoda się pojawia albo zwyczajny brak szczęścia. Bo sport na najwyższym poziomie to też doza szczęścia.

 

Rozmawialiśmy z Tomaszem Majewskim i liczyliśmy ile mistrzów świata obroniło swoje tytuły mistrzowskie. Wyszło nam pięciu. Co to oznacza? To jest zmierzch bohaterów czy szanse się wyrównały?

 

Wszystkiego po trochu. W niektórych konkurencjach to zmiana warty, w innych to dość trudne do wykonania. Niektórym brakło szczęścia, może przygotowania. Pamiętajmy, że jesteśmy po roku olimpijskim, gdzie przygotowania obfitują w duże jednostki treningowe, są wielkie wyniki i wielkie poświęcenie, więc ludzie wracają do siebie nawet po trzech lataach. Wiele czynników ma na to wpływ.

 

Jesteś jednym z tych, którzy będą płakać po Usainie Bolcie?

 

To była, a w zasadzie jest ikona. Widziałem już czarno-białe nagłówki, które mówiły, że mistrz od nas odszedł, co nie jest prawda. Przyciągał tysiące ludzi na stadiony. To był wielki lekkoatleta, ktoś, na kogo patrzyliśmy z wielkim podziwem. Jest jednym z nas, ale tak wielki zarazem, że było to nie do uwierzenia, że z nami startuje. To wielka strata dla lekkoatletyki, kiedy ktoś takiego pokroju kończy karierę. Kto wie, może będziemy za dwa lata świadkami jego powrotu?

 

Zastanawiamy się właśnie czym ta pustka zostanie wypełniona. Czy mamy kogoś takiego, kto ma predyspozycje, by go zastąpić. Kogoś, kto poruszy tłumy. Jest Wayde van Niekerk, ale czy on temu podoła?

 

Chciałem o nim wspomnieć, ale żeby być Boltem, trzeba być trochę wariatem. Van Niekerk jest innym człowiekiem. Jego spektakl zaczyna się po finiszu, kiedy prawie mdleje. Spójrzmy chociaż na Michała Rozmysa, który dał z siebie wszystko. Wystartował na 1500 metrów mimo choroby i pokazał jak wielka prace wykonujemy. Zaczęła mu lecieć krew z nosa, ledwo się trzymał barierek przy stanowisku komentatorskim, ale chciał nam przekazać, że poradził sobie, zrobił to, co chciał. Dostał się tutaj bez minimum, pobiegł dwa świetne półfinały. Nic nie stanęło mu na przeszkodzie, nawet choroba. To też przemawia do ludzi.

 

Nie masz wrażenia, ze lekkoatletyka nie jest należycie doceniana w Polsce? Przypominamy sobie o niej dopiero przy okazji wielkich imprez. A przecież jest kuźnią wielu sportowców, ma też niebagatelne funkcje wychowawcze.

 

Bardzo cieszą mnie rezultaty uzyskiwane przez nas, daliśmy z siebie wszystko, ale do poziomu docenienia jeszcze długa droga. Musimy przekonać do tego widza, który weźmie gazetę, włączy telewizor i będzie chciał nas obejrzeć, przeczytać o nas, a uwierz, że w tym wachlarzu rzeczy, które robimy na co dzień, jest wiele takich, których nie widać. Widzę jaką furorę robią historie z wewnątrz lekkoatletyki na gorąco, taka codzienna praca, którą wykonujemy.

 

Myślisz, ze to jest sposób na to, aby jeszcze bardziej zachęcić ludzi i pytanie czy media się zdołają przekonać do takiej formuły, aby opowiadać historie ludzkie. Pamiętam jak spotkaliśmy się siedem lat temu i zapytałem, w jaki sposób znajdujesz determinacje do ciężkiej pracy. Powiedziałeś, że tam skąd pochodzisz, czyli ze wsi, nic się samo nie robiło, na wszystko trzeba było zapracować.

 

Jestem mile zaskoczony, że to zapamiętałeś. Tak właśnie jest, że w dzisiejszych czasach tego brakuje, a ja miałem ogromne szczęście, ze wychowałem się w takich realiach. Bo świat staje się teraz fast foodem, gdzie brakuje nam zaparcia do dążenia do celów długoterminowych. A tego bardzo szybko się nauczysz w wiejskiej rodzinie. Że jak zasiejesz ziarno w kwietniu, zbierzesz w sierpniu. Widzisz, ile to kosztuje cierpliwości. Przestajesz myśleć o tym, że to odległy cel, ale wiesz, że on jest i do niego dążysz. To jest piękne, że tak prozaiczne sprawy zmieniły mój pogląd na lekkoatletykę. Nie myślałem o tym, że jest mróz, śnieg, słota, a ja wychodzę na trening. Wiedziałem, że robię to dzisiaj, aby za kilka miesięcy świetnie biegać i nie miałem wątpliwości co do tego etapu.

 

Czy na kanwie waszych sukcesów młodzież ruszy do lekkoatletyki? Wiadomo, że piłka nożna jest najpopularniejsza. Może doczekamy momentu gdzie zamiast Neymara, dzieci będą chciały być Kszczotem?

 

Fajnie, jeśli dzieci uczestniczą w zajęciach, ale byłoby lepiej, gdyby rodzice się w to zaangażowali. Obserwuję, jak rodzice zostają na treningach i podglądają, kiedy dzieci się uczą nowych umiejętności. W moim klubie RKS Łódź rodzice mogą posiedzieć sobie na trybunce przy WiFi, popracować i przy okazji podejrzeć dziecko. Jeśli ktoś chce być Korzeniowskim w pływaniu albo chodzie, czy Gortatem w koszykówce, nie ma znaczenia na dłuższą metę, że idą najpierw na lekkoatletykę, bo nabierają ogólnej sprawności sportowej. Młode dzieci nie mają żadnej specjalizacji sportowej, mogą u nas przygotowywać się do piłki nożnej lub koszykówki. Ciało po lekkoatletyce będzie zupełnie inne. Kiedy dorastałeś, najczęściej powtarzaną frazą było: „mamo, mogę godzinę dłużej posiedzieć na dworze”…

 

A dzisiaj rodzice pytają czy nie wyjdziesz na godzinę…

 

No właśnie. Zauważyłem, że przychodzą dzieciaki i mają takie kontuzje, jakie mogliby mieć, ale osiem lat później. I bierze się to stąd, że przychodzą bez bagażu wychodzenia na podwórko. Tych gier ruchowych było bardzo dużo. Przykładowa gra w klasy daje wspaniałe rezultaty, jeśli chodzi o utrzymanie równowagi. Dzisiaj tego nie ma. Dzisiaj dzieci mają ogromne problemy po pierwszych zajęciach, ale rodzice już zapisują je z pełną świadomością, że to zaprocentuje w przyszłości. To jest świetne, jeśli w moim i innych klubach przychodzi na zajęcia po 300 dzieci. dajemy im szanse na rozwinięcie umysłu, ciała, ale też ważnych w życiu umiejętności interpersonalnych. To jest cudowne.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie