Kowalski: Grosicki powinien odejść z Hull, bo nie ma tam z kim grać
Kamil Grosicki, najbardziej wartościowy obok Roberta Lewandowskiego zawodnik Adama Nawałki nie ma przesadnych powodów, aby być szczęśliwym w swoim obecnym klubie Hull City. Według naszych informacji 29-letni skrzydłowy spróbuje odejść z angielskiego pierwszoligowca już w najbliższym okienku transferowym, czyli zimą.
Związek Polaka z Hull City śmiało można określić jako toksyczny. Co prawda jest ulubieńcem publiczności i drugim najskuteczniejszym zawodnikiem (cztery gole i cztery asysty w piętnastu meczach Championship), ale po transferze do Anglii w styczniu tego roku nie tak wyobrażał sobie swoją przyszłość. Hull spadło z Premier League, a teraz nie może się pozbierać i zajmuje dopiero 18 miejsce tabeli, mając ledwie sześć punktów przewagi nad strefą spadkową.
Grosicki jest poirytowany, bo oczekuje się od niego, że sam będzie wygrywał mecze i przywróci klub do Premier League, a jak twierdzi nie jest tego typu zawodnikiem. - Nie wezmę sam piłki i nie ogram wszystkich zawodników rywali - powiedział nam "Grosik", który nie kryje, że Championship to nie jest liga, w której... gra się w piłkę.
Dominuje tam przede wszystkim ostra walka w powietrzu, a piłka zwłaszcza, kiedy Hull gra na wyjazdach lata głównie nad głowami zawodników. Gołym okiem zresztą widać, że Polak nie za bardzo ma tam z kim grać. Jednym zdaniem: pierwszoligowy angielski maruder jest za słabym klubem, dla zawodnika, który marzy o tym aby rozegrać turniej swojego życia podczas mundialu w Rosji. A jak tak dalej pójdzie to wcale nie jest wykluczone, że Adam Nawałka powoła go na mistrzostwa jako zawodnika z trzeciego poziomu rozgrywek...
55-krotnego reprezentanta Polski zabolały słowa krytyki po wygranym meczu wyjazdowym z Barnsley, kiedy i w klubie i jego otoczeniu (zaprzyjaźnione media) mógł usłyszeć i przeczytać o sobie, że nie potrafi grać w meczach wyjazdowym, że znika i jest jak Dr Jekyll i Mr Hyde. Zacisnął jednak zęby i nie odniósł się werbalnie do swojej sytuacji w klubie, choć w przedostatnim przegranym meczu z Nottingham Forest został zdjęty już po przerwie, a w miniony weekend w kolejnym przegranym z Middlesbrough wszedł z ławki rezerwowych. Zdążył jeszcze strzelić przepięknego gola kontaktowego i zaprezentować gest, który wiele mówi o jego stanie ducha. Przyłożył wskazujący palec do ust, jakby chciał powiedzieć swoim krytykom: zamknijcie się!
Trudno powiedzieć czy adresatem był także trener Leonid Słucki, ale fakt jest taki, że były selekcjoner reprezentacji Rosji przyblokował odejście "Grosika" latem i jednak mocno na niego liczy. W najbliższą sobotę być może będzie jednak liczył na Polaka po raz ostatni. Hull gra na wyjeździe z trzecim w tabeli Sheffield United. Jeśli przegra ósmy mecz w tym sezonie, jego posada zawiśnie na włosku, o czym sam Słucki zaczął już nawet przebąkiwać ("liczę się z możliwością zwolnienia"). Grosicki kontrakt ma ważny do 2020 roku, ale jeśli ktoś wyłoży ok 9 mln funtów nie będzie problemów z odejściem. Dla większości klubów Premier League taka kwota za spektakularnego ofensywnego zawodnika, reprezentanta czołowej drużyny europejskiej taka kwota to bułka z masłem. Pytanie tylko czy znajdzie się chętny. Być może wróci temat Watfordu, który prowadzi w udany sposób (8 miejsce tabeli Premier League) Marco Silva. Portugalczyk zatrudnił Polaka do Hull zimą, a latem próbował ściągnąć do Watfordu.
Komentarze