Zielone światło dla dopingu?
Luis Ortiz wraca na ring, a Luis Nery dalej jest mistrzem świata, choć u obu wykryto niedozwolone środki. O co chodzi, a gdzie w tym wszystkim walka z dopingiem?
Takich przypadków oczywiście jest więcej. Organizacja WBC zadeklarowała wprawdzie zdecydowaną walkę z dopingiem w zawodowym boksie, ale wygląda na to, że nie jest konsekwentna w swoich działaniach.
22 letni Luis Nery w sierpniu tego roku wygrał przed czasem ze znakomitym Japończykiem Shinsuke Yamanaką i odebrał mu pas w wadze koguciej. Gdy badanie dopingowe pokazała, że korzystał z zabronionych środków, wydawało się, że cenny tytuł WBC wróci do Japończyka, a Meksykanin zostanie zdyskwalifikowany.
Nic z tych rzeczy. Nery przyjął, jak się wkrótce okazało, skuteczną linię obrony. Tłumaczył się, że jadł skażone mięso, stąd ten problem. Uznano, że wyjaśnienia są wystarczające i odstąpiono od wymierzenia kary. Meksykanin zdążył już wygrać kolejną walkę, w rodzinnej Tijuanie zatrzymał w szóstym starciu Filipińczyka Arthura Villanuevę
38 letni Kubańczyk Luis Ortiz miał być rywalem mistrza wagi ciężkiej Deontay’a Wildera podczas gali na Brooklynie, 4 listopada. Złapany na stosowaniu diuretyków tłumaczył, że zakazane substancje wchodzą w skład leków na nadciśnienie, które regularnie zażywa. Zasadne było jednak pytanie dlaczego, jeśli fatycznie ma takie dolegliwości, wcześniej ich nie zgłosił i nie podał nazwy stosowanych medykamentów.
Jak pamiętamy, w Barclays Center zastąpił go Bermane Stiverne, a on miał na jakiś czas odpocząć od boksowania. Jedna z organizacji (WBA) zdyskwalifikowała go na rok i pozbawiła praw obowiązkowego pretendenta, a WBC która przecież te badania zleciła, po dłuższym namyśle uznała, że nie ma jednak podstaw, by go karać, co oznacza, że Ortiz będzie walczył już w przyszłym tygodniu. Po co komu ten dopingowy zawrót głowy
Jeśli przypomnimy sobie kilka innych przypadków, w tym również nasze polskie, gdy np. Michałowi Cieślakowi dwukrotnie skracano okres dyskwalifikacji, można zapytać o co w tym wszystkim chodzi. Czyżby był to rodzaj przyzwolenia dla tych, którzy sięgają po zakazany owoc? A może zielone światło dla dopingu? Przecież Ortiz już wcześniej był karany. A może był w tym momencie zbyt niebezpiecznym rywalem dla Wildera, tak jak wcześniej Aleksander Powietkin i należało go w taki czy inny sposób wyeliminować z tej rywalizacji, bo na horyzoncie jest wielki pojedynek Amerykanina z Anthonym Joshuą?
Gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze nie można niczego wykluczyć.
Tylko gdzie w tym wszystkim jest tak naprawdę miejsce na program „Czysty boks:” wprowadzony w ubiegłym roku przez WBC. Aż nie chce mi się wierzyć, że to jedynie czysta hipokryzja.
Komentarze