Wygrał z białaczką, a następnie trenował z Messim. Teraz podpisał pierwszy kontrakt
U Eliasa Pereyry w wieku 13 lat wykryto białaczkę i cały świat stanął mu na głowie. Pięć lat później ćwiczył już wspólnie na treningu z Leo Messim i podpisał pierwszy zawodowy kontrakt z klubem San Lorezno. Nigdy nie miał zamiaru się poddać i rezygnować z futbolu. Z piłką nie rozstawał się nawet w szpitalnym łóżku.
W dniu, w którym wykryto u niego białaczkę Elias miał skończone zaledwie 13 lat i był prawoskrzydłowym zespołu młodzieżowego San Lorenzo. To było w 2012 roku. Jego reakcja na chorobę mogła być różna – począwszy od strachu poprzez złość. On jedynie zapytał swoich rodziców „Jeżeli jestem chory, to czy będę mógł od czasu do czasu zagrać w piłkę?”.
Zwycięstwo w tej żmudnej i trudnej walce przeciwko rywalowi, który długo czai się w ukryciu i atakuje znienacka było w pewnym sensie zapisane w tym pytaniu – jakże iluzorycznym w oczach małego chłopca, ale autentycznym. Pięć lat później to zwycięstwo zostało przypieczętowane. Elias podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt z ekipą San Lorenzo, który spotkał się ze łzami szczęścia jego mamy i taty. Ten podpis był zwieńczeniem drogi jaką przeszedł, a która została zapoczątkowana pięć lat temu. Po wielu trudnościach i przeszkodach nadeszły radosne chwile takie jak powołanie do reprezentacji Argentyny U-20, wspólny trening z wieloma świetnymi piłkarzami na czele z Leo Messim oraz parafowanie umowy do 2021 roku z ulubionym klubem papieża Franciszka, San Lorenzo.
Elias może stanowić przykład dla innych, a jego historia mogłaby stanowić materiał filmowy. Dramatyczny początek ze szczęśliwym zakończeniem. Na jednym z treningów pojawiły się pierwsze objawy choroby – utrata energii oraz apetytu. Pierwsze badania niczego nie wykazały, ale wyniki kolejnych były niczym lodowaty prysznic – białaczka. Nigdy jednak nie myślał o poddaniu się. Nawet wtedy kiedy musiał zrezygnować z treningów i w zamian chodzić do szpitala na chemioterapię dwa razy w tygodniu po cztery, pięć godzin. Wracał do domu wycieńczony, ale miał w głowie dzieci młodsze od niego, które cierpiały na tę samą chorobę. Brakowało mu jednak tego co kochał najbardziej – piłki nożnej. Nie rozstawał się z nią nawet w szpitalu, gdzie grał z kolegą w jego wieku. Nie wolno mu było biegać ani się przemęczać, lecz nie potrafił zrezygnować z piłki.
Na szczęście choroba przemijała i wreszcie została pokonana. W tym czasie jego klub San Lorenzo nie zapomniał o nim, organizując aukcję, żeby zebrać fundusze na leczenie. Zawodnicy pierwszej drużyny odwiedzali Eliasa w szpitalu, aby dodać mu otuchy. Jedna z legend klubu, Leandro Romagnoli osobiście zjawił się, aby wręczyć mu swoją koszulkę. - W tej chwili znajduje się u mnie w domu i nie pozwalam nikomu jej dotykać - mówi Elias. - Po tym wszystkim co przeszedłem jak mógłbym czuć presję w trakcie meczu? - pyta retorycznie. Jego walka pozwoliła pokonać chorobę, ale także zjednoczyć całą rodzinę, która borykała się z różnymi problemami w przeszłości. Rodzice Eliasa mieli kłopoty związane z narkotykami, jedna z ich córek wylądowała w więzieniu, ale teraz jest na wolności i studiuje prawo. Druga córka popadła w depresję po utracie męża, ale udało jej się odzyskać radość z życia dzięki swoim dzieciom. To przykłady, które Elias nosi w sobie. Marzył o tym, żeby poznać Messiego i udało się. Spotkali się wspólnie na treningu i na koniec zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie. Teraz marzy o debiucie w pierwszej drużynie San Lorenzo, o zwycięstwie w rozgrywkach i być może któregoś dnia o powołaniu do pierwszej reprezentacji Argentyny. Przyszłość należy do niego i być może znowu będzie mu dane spotkać swojego idola...
Komentarze