Pindera: Geniusze też przegrywają
W Chinach 34-letni Lin Dan jest kimś więcej niż wielkim mistrzem badmintona. Jest sportowym bogiem, a przy tym wyjątkowo dobrze opłacanym celebrytą.
I nie ma większego znaczenia, że na rozgrywanych w Nankinie i pokazywanych przez Polsat Sport mistrzostwach świata w badmintonie Lin Dan nie zdobędzie medalu. Przegrał ze swoim rodakiem, rozstawionym z nr 3 Shi Yuqi i finałową fazę mistrzostw obejrzy już spokojnie, bez rakietki w ręku. Ale tego czego zdobył wcześniej nikt mu nie odbierze. Był pięciokrotnym mistrzem świata, dwukrotnym mistrzem olimpijskim, pierwszym który obronił olimpijskie złoto, już w wieku 28 lat skompletował "SuperGrand Szlema" na co oprócz zwycięstw w IO i MŚ składają się: zdobycie Pucharu Świata, Thomas Cup, Sudirman Cup, wygranie Super Series Master Finals, All England Open, Igrzysk Azjatyckich i Mistrzostw Azji. Nikt przed nim, ani po nim tego nie dokonał. A Lin Dan dołożył jeszcze do tej listy wygraną w Malaysian Open w ubiegłym roku.
Nie ma i nie było bardziej utytułowanego singlisty od niego, co więcej nikt biorąc pod uwagę wszystkie badmintonowe konkurencje nie dokonał więcej.
Po cichu liczyłem, że w Nankinie dokona jeszcze jednego cudu, ale tak się nie stało. Idzie młodość, współczesny badminton wymaga nie tylko maestrii technicznej, ale też żelaznego zdrowia, a tego być może fenomenalnemu Chińczykowi już nieco brakuje.
Ale on oczywiście nie da o sobie zapomnieć. I choć mało prawdopodobne, by dotrwał w mistrzowskiej formie do igrzysk w Tokio i raz jeszcze spróbował powalczyć o olimpijski kruszec, to z pewnością zobaczymy go w innych rolach. Lin Dan gra w filmach, reklamach, jest twarzą badmintona i zarabia na tym miliony. Ale też nikt tak jak on, ma do tego prawo. Tym bardziej że wciąż gra zjawiskowo, a że już nie tak skutecznie jak kiedyś, to inna sprawa.
Szkoda, że z mistrzostw w Chinach w ostatniej chwili wycofał się inny genialny badmintonista, Malezyjczyk Lee Chong Wei. Ponoć jest chory, ma problemy z układem oddechowym i rozpoczął leczenie, ale nie brakuje głosów że to tylko wybieg i przygotowuje się do Igrzysk Azjatyckich w Dżakarcie, które zaczynają się dwa tygodnie po MŚ i które chciałby wreszcie wygrać.
To przypadek bez precedensu, kolejny geniusz, który 199 tygodni był nr 1 światowego rankingu, który wygrał najwięcej prestiżowych turniejów, jest multimilionerem, ale nie ma w skarbcu pełnym wszelkiej maści trofeów żadnego złotego medalu z igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Był w trzech olimpijskich finałach, i w trzech finałach mistrzostw świata i za każdym razem schodził z kortu pokonany.
Kto więc w Nankinie stanie na najwyższym stopniu podium turnieju indywidualnego mężczyzn? Czy mierzący 194 cm Duńczyk Victor Axelsen, broniący tytułu zdobytego przed rokiem w Glasgow, a może główny faworyt, charyzmatyczny Japończyk Kento Momota, czy być może ten który pokonał Lin Dana, młody 22 letni Chińczyk Shi Yuqi?
W niedzielę finały i czas, by poznać odpowiedzi na najważniejsze pytania. Cała finałowa faza mistrzostw świata w Nankinie zapowiada się rewelacyjnie, a poziom gier które przed nami z pewnością będzie kosmiczny.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze