ME Berlin 2018. Guba: Coś strzeliło w plecach, ale będzie dobrze
Kulomiotka Paulina Guba ma świadomość, że drugi wynik w tym roku na Starym Kontynencie stawia ją w gronie faworytek mistrzostw Europy w Berlinie (6-12 sierpnia), ale nie chce nakładać na siebie presji. - Trzy dni temu coś strzeliło w plecach, ale będzie dobrze - powiedziała.
Do absolutnego rekordu Polski, który od 1976 roku należy do Ludwiki Chewińskiej i wynosi 19,58, Gubie brakuje już tylko 20 centymetrów. Rekord życiowy zawodniczki AZS UMCS Lublin z tego sezonu wynosi 19,38, a pchanie powyżej 18,70 stało się dla niej w zasadzie normą.
- To mój najlepszy sezon w życiu. Cieszę się, że forma jest tak stabilna. Mam nadzieję, że we wtorek, gdy mamy eliminacje, też tak będzie. Dodanie do przygotowań treningu motorycznego bardzo mi pomogło. Wszystko się usprawniło, a ja przyspieszyłam w kole. Nie jeździłam na obozy klimatyczne. Siedziałam cały czas w Polsce, żeby móc trenować w Rehasporcie. Efekty przyszły - podkreśliła w rozmowie z Guba.
Już w trakcie sezonu halowego widać było, że coś drgnęło w karierze 27-latki - od paru lat uważanej za wielki talent w pchnięciu kulą, choć wciąż brak jej medali z imprez międzynarodowych. Bodźcem okazało się nawiązanie współpracy z trenerką od przygotowania motorycznego Magdaleną Szczepańską - byłą wieloboistką. Na stadionie w tym roku w Europie dalej od Polki pchnęła tylko doświadczona Niemka Christina Schwanitz.
- Trzy dni temu strzeliły mi plecy i jest mały problem. Toczymy walkę z czasem. Jestem w mocnym treningu zastępczym. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Schyliłam się po prostu i coś strzeliło. Jeżeli pchałam w tym sezonie powyżej 19 metrów, to forma przez kilka dni nie ucieknie, chociaż musiałam na chwilę odpuścić normalne przygotowania. Ten uraz powoduje, że psychicznie człowiek nie myśli już o samych ćwiczeniach, ale żeby uśmierzyć ból. Myślę, że to wszystko wyjdzie mi na dobre - dodała.
Guba wie, że stać ją w Berlinie na walkę o medale.
- Nie ukrywam tego. Pamiętam ruch, który pozwolił mi na dalekie pchanie. Mam to w głowie i dobra dyspozycja nie ucieknie przez kilka dni. Z podniesioną głową wejdę na stadion i będę robiła wszystko, co w mojej mocy, żeby zaprezentować się jak najlepiej. Cieszę się, że pojawiła się Klaudia Kardasz, bo był moment, że nie miałam z kim poważnie rywalizować podczas mistrzostw kraju. Zapalnikiem była przegrana z nią na Uniwersjadzie w ubiegłym roku. To zabolało, bo przecież ja trenuję od wielu lat, mam warunki do tej konkurencji, a długo nie umiałam ich wykorzystać - oceniła kulomiotka.
Poza broniącą tytułu z Amsterdamu Schwanitz reprezentantka Polski główną rywalkę do podium upatruje w Białorusince Alionie Dubitskaji (19,21 w tym roku). Na listach startowych nie ma czwartej w tym roku w Europie Węgierki Anity Marton.
- O formie innych dziewczyn wiele powiedzieć nie mogę, bo pchały co prawda po 19 metrów, ale w marcu - powiedziała Guba.
Eliminacje pchnięcia kulą pań zaplanowano w sesji porannej we wtorek. Finał odbędzie się dzień później.
- Każda z nas będzie musiała wstać rano. Codziennie budzę się o 7, żeby przestawić organizm. Robię tak od kilku miesięcy. Przed południem ciężko iść na siłownię, ale pchać kulą? Nie jest to problem. Wiem, że ludzie mówią o moim medalu, ale nie nakręcam się. Byłam na wielu imprezach i presja mnie nie paraliżuje. Pójdę tam na spokojnie, żeby zrobić swoje. Ja jestem taką osobą, że zbytnie pobudzenie mi przeszkadza, a nie pomaga. Nie słucham jakiejś ostrej muzyki. Długo się rozgrzewam i rozciągam. Wszystko robię na spokojnie - przyznała Guba.
Komentarze