Jerzy pożyczył tyczki wielkiemu mistrzowi
Dużo ciekawych rzeczy można się dowiedzieć w dzisiejszej l’Equipe a propos kulisów Memoriału Kamili Skolimowskiej w Chorzowie.
Jednym z głównych gości był francuski tyczkarz Renaud Lavillenie. Przyleciał on do Chorzowa bez swoich narzędzi do pracy, czyli tyczek. Nie dotarły one na czas do Paryża, ponieważ firma logistyczna odpowiedzialna za transport nie dowiozła sprzętu na czas, który zaginął gdzieś po drodze z Berlina do Paryża. Zastanawialiśmy się czy nie próbować przewieźć jednak tyczek z Berlina do Chorzowa, ale nie było stuprocentowej gwarancji, że dotrą na czas.
Po raz pierwszy w bogatej karierze 31-letniego rekordzisty świata, przyszło mu skakać z nieswoimi tyczkami. To może w pewnym sensie tłumaczyć słabszą postawę (trzecie miejsce z wysokością 5,70 m) niż można było się spodziewać.
Z pomocą Francuzowi przyszedł młody polski skoczek Mateusz Jerzy. "Miałem szczęście, że trafiłem na młodego Polaka, który sprowadził tyczki ze swojego domu, tłumaczy Lavillenie. Zatelefonował do swojego wujka, który po pięciogodzinnej jeździe dowiózł tyczki do Chorzowa".
"Nie chcę się tłumaczyć, ale trudno mi było nie myśleć o ewentualnym popsuciu tyczek, a po drugie niełatwo było się zmobilizować po takiej imprezie jak Mistrzostwa Europy, chociaż ważne było wrócić do rywalizacji".
Drugi bohater Francuzów, goszczący na Memoriale, ubiegłoroczny mistrz świata z Londynu, Pierre–Ambroise Bosse, również nie stanął na wysokości zadania, kończąc 800 m na ostatnim, 11-tym miejscu. "Zatkało mnie po prostu. Byłem jakby martwy. Zdekoncentrowałem się całkowicie, kiedy na 200 m przed metą nie było mnie na czele stawki. Chyba czas zakończyć sezon"- tłumaczył się sympatyczny biegacz.
L’Equipe podkreśla również świetną formę 24-letniego Ronniego Bakera, zwycięzcy 100 metrów z najlepszym tegorocznym wynikiem na świecie (9’’87). "Ten bieg w Chorzowie stawia go w roli głównego faworyta Diamentowej Ligi w Brukseli 31 sierpnia".
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze