Trener Arki Gdynia: Nie mamy za co żyć

Piłka ręczna
Trener Arki Gdynia: Nie mamy za co żyć
fot. PAP

–Spodziewam się najgorszego. Nie wiem, czy klub będzie funkcjonował. Nie mamy za co żyć – przyznał trener Arki Marcin Markuszewski. Nie wiadomo, czy odbędzie się zaplanowany w niedzielę w Gdyni mecz ekstraklasy piłkarek ręcznych Arki z UKS PCM Kościerzyna.

Po ostatnim ligowym meczu w Chorzowie z Ruchem, który rozegrany został w minioną środę, piłkarki ręczne Arki przerwały treningi. Finansowa sytuacja klubu jest fatalna - ostatnią wypłatę gdynianki otrzymały w lipcu, ale pokryły one marcowe pensje. W dodatku w trakcie poprzednich rozgrywek oraz w przerwie letniej z zespołu odeszło 13 zawodniczek, które utrzymują, że zaległości wobec nich wynoszą 100 tysięcy zł.
 
„Dziewczyny we wtorek wróciły do treningów, ale nie wiem, czy nasz klub będzie dalej funkcjonował. Do tej pory były same niewiadome i same znaki zapytania. Walczyłem w każdy możliwy sposób, ale nie mamy wsparcia. Jestem pełen obaw i spodziewam się najgorszego. Mamy ogromne problemy i wszystko wisi na włosku. Zostaliśmy zostawieni sami sobie. A z dnia na dzień nie przyjdzie osoba prywatna i od ręki nie wyłoży kilkuset tysięcy złotych, aby zespół mógł dalej egzystować” – powiedział Markuszewski. Po wycofaniu się w poprzednim sezonie sponsora tytularnego firmy Vistal, klub działał główne dzięki pieniądzom przekazanym przez miasto z tytułu promocji.
 
„Czekamy na podmiot, który posiada licencję na grę w ekstraklasie i jemu będziemy mogli, po przeprowadzeniu postępowania przetargowego, przelać pieniądze w ramach promocji. Ta procedura powinna zająć około 10 dni. Takiego podmiotu jednak nie ma, a ruch jest po stronie klubu. Cały czas tłumaczymy jego przedstawicielami jak to wszystko powinno wyglądać, ale z tych spotkań niewiele wynika. Czekaliśmy miesiąc, aż stary podmiot uzupełni dokumenty, ale tego nie uczynił, bo nie ma licencji. Podobno ma powstać nowe stowarzyszenie, ale nic się w tym kierunku nie dzieje. Pod względem prawnym mamy związane ręce” – zapewnił PAP dyrektor Gdyńskiego Centrum Sportu Marek Łucyk.
 
W niedzielę o 18.30 zaplanowano w Gdyni ligowe spotkanie z ostatnią w tabeli drużyną UKS PCM Kościerzyna, która poniosła komplet ośmiu porażek (przedostatnia Arka zanotowała jedną wygraną – w połowie września pokonała u siebie 24:21 KPR Jelenia Góra), ale ta konfrontacja raczej dojdzie do skutku.
 
„Na środki z drugiego półrocza tego roku z miasta już nie możemy liczyć, natomiast w ramach promocji miasto może nas wesprzeć na początku 2019 roku. Przekazałem zespołowi ostatnie informacje, które otrzymałem w urzędzie miejskim i dziewczyny, już bez treningu, rozjechały się do domu. Wszystko wskazuje na to, że niedzielnego meczu nie będzie. Dla zawodniczek sytuacja jest jednoznaczna. One nie mają gdzie mieszkać, nie mają za co żyć i nie mają także perspektyw, że do końca roku dostaną jakiekolwiek pieniądze. A za darmo przez dwa kolejne miesiące nie są już w stanie egzystować” - dodał Markuszewski.
 
W poprzednim sezonie Arka (wówczas gdyński klub rywalizował jako Vistal i GTPR) otrzymała od miasta niebagatelną kwotę ponad dwóch milionów złotych.
 
„Te pieniądze przekazujemy w ramach w promocji, ale nie możemy prowadzić nadzoru finansowego nad stowarzyszeniem i nie wiemy, jak te pieniądze zostały wydatkowane. To znaczy czy dobrze, czy źle. Pojawiło się natomiast światełko w tunelu. Odbyliśmy także spotkanie z rodzicami juniorek i możliwe, że ta grupa opuści klub, dzięki czemu będziemy mogli wspomóc samo szkolenie dzieci i młodzieży” – podsumował Łucyk.
RM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie