NBA: Clippers bez Gortata ulegli Miami Heat

Koszykówka
NBA: Clippers bez Gortata ulegli Miami Heat
fot. Cyfrasport

Z ławki rezerwowych Marcin Gortat obejrzał porażkę jego Los Angeles Clippers z Miami Heat 98:121 w sobotnim meczu ligi NBA. Zespół polskiego koszykarza z bilansem 16-9 zajmuje czwarte miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej.

Po trzech kwartach Clippers przegrywali tylko jednym punktem, ale ostatnie 12 minut w ich wykonaniu było po prostu fatalne. W czwartej części trafili tylko dwa rzuty z gry i uzyskali w niej zaledwie osiem punktów.

 

W zwycięskiej ekipie najlepszy był Dwyane Wade. 36-latek zdobywając 25 punktów uczcił swój 1000. mecz w NBA. Wśród Clippers na wyróżnienie zasługuje Tobias Harris - 20 pkt. Koszykarze z "Miasta Aniołów" kolejny mecz rozegrają w poniedziałek - na wyjeździe z Phoenix Suns (4-22).

 

Bez wychodzenia na parkiet prowadzenie na Zachodzie objęli broniący tytułu Golden State Warriors (18-9). Stało się to po niespodziewanej porażce Denver Nuggets (17-9). "Bryłki" na wyjeździe uległy jednej z najsłabszych ekip obecnego sezonu Atlanta Hawks 98:106. - To był jeden z naszych najgorszych występów w tym roku, a w trzeciej kwarcie nasza obrona po prostu nie istniała - przyznał trener Nuggets Jeff Malone.

 

Jego podopieczni w pierwszej kwarcie osiągnęli 15-punktowe prowadzenie, ale z minuty na minutę grali coraz słabiej. "Jastrzębie" do triumfu poprowadził 21-letni John Collin, który zdobywając 30 pkt ustanowił rekord kariery.

 

Nie widać końca kryzysu w Houston Rockets. Zespół, który w sezonie zasadniczym 2017/18 miał najlepszy bilans, a w finale Konferencji Zachodniej był blisko wyeliminowania Warriors teraz ma na koncie tylko 11 zwycięstw w 25 meczach i w tabeli jest przedostatni.

 

Minionej nocy "Rakiety" uległy na wyjeździe Dallas Mavericks 104:107 i na nic zdało się 35 punktów zdobytych przez Jamesa Hardena. Słynnego brodacza w kluczowym momencie przyćmił Luka Doncic.

 

Na 3.09 przed ostatnią syreną Rockets prowadzili 102:94 i wydawało się, że wszystko idzie po ich myśli. Wtedy jednak swój koncert zaczął 19-letni Słoweniec. W odstępie niespełna dwóch minut zdobył 11 punktów i odwrócił losy rywalizacji. - To nie był wielki mecz w moim wykonaniu. Szczerze mówiąc to generalnie nie grałem w nim dobrze. Kiedy jednak spotkanie się kończy, ja zaczynam się czuć coraz bardziej komfortowo, pewny siebie - podkreślił Doncic, który łącznie trafił siedem z 17 rzutów z gry.

 

"Luka po prostu nie zna strachu. Taka odporność nie zdarza się często. W każdym meczu potrafi w trzy, cztery minuty dokonać wielkich rzeczy" - komplementował podopiecznego trener Rick Carlise.

 

Gwizdy żegnały koszykarzy Chicago Bulls, którzy we własnej hali ulegli Boston Celtics 77:133. Oba kluby ustanowiły w tym meczu rekordy. Od soboty różnica 56 punktów to najwyższe zwycięstwo w historii Celtics (poprzednia wynosiła 51 i została ustanowiona w 1962 roku), a w przypadku "Byków" to najdotkliwsza porażka (poprzednią była 74:127 z Minnesota Timberwolves w 2001 roku). - Wszystkim nam powinno być wstyd - powiedział rozgrywający Bulls Zach LaVine.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie