Heller po skokach: Zły sen w wersji 3.3

Zimowe

To może się śnić po nocach. Dawidowi Kubackiemu do podium 67. Turnieju Czterech Skoczni zabrakło 3.3 punktu. Niespełna pół na każdy z ośmiu turniejowych skoków. Pięć z ośmiu serii wygrał z kolei Ryoyu Kobayashi i jako trzeci skoczek w historii – po Svenie Hannawaldzie i Kamilu Stochu - triumfował we wszystkich czterech konkursach. Już na początku stycznia przewaga Japończyka w Pucharze Świata jest imponująca. Życie pokaże, czy bezpieczna.

Kubacki, mimo że zajął – jak to mawiał Adam Małysz – francowate, czwarte miejsce może zaliczyć turniej do bardzo udanych.  Po raz czwarty i piąty w karierze stanął na podium, wygrał sylwestrowe kwalifikacje w Garmisch-Partenkirchen i pobił rekord skoczni Paula Ausserleitnera. Do szczęścia zabrakło dwóch metrów więcej w finałowym skoku, właśnie w Bischofshoven.  

 

- Jestem zadowolony z tego co pokazałem na tym turnieju i jaką pracę tu wykonałem. Oczywiście niedosyt będzie, bo do podium zabrakło tak niewiele, ale mam świadomość, że to konsekwencja błędów, które popełniałem. Tak naprawdę to każdy skok mógł być lepszy, a były i takie, które mogły być dużo lepsze - to pełne autokrytycyzmu słowa skoczka Wisły Zakopane w rozmowie z Polsat News.

 

 

Kubacki pnie się w Pucharze Świata, w którym jest już siódmy. Szósty na zakończenie Turnieju Czterech Skoczni Kamil Stoch w klasyfikacji generalnej utrzymuje trzecie miejsce. Piotr Żyła, który podczas TCS zmagał się z infekcją, a szansę na dobry występ zmarnował na Bergisel, okopał się w cyklu na drugiej pozycji. 

 

Polacy we wspomnianym  Innsbrucku niestety, nie zachwycili, co nie jest najlepszym prognostykiem przed konkursami mistrzostw świata, które częściowo zostaną rozegrane właśnie na tym obiekcie. Bardziej martwi jednak zmiana lidera w klasyfikacji Pucharu Narodów. Nasza drużyna straciła prowadzenie na rzecz Niemców, którzy na turniejowe podium wprowadzili aż dwóch swoich reprezentantów. Marcus Eisenbichler był drugi, a Stephan Leyhe rzutem na taśmę wyprzedził Kubackiego.

 

 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.

What a picture to wake up to! Pure happiness 🤩🤩🤩🇩🇪 @markuseisenbichler @stephan.leyhe #4hills

Post udostępniony przez #4hills Vierschanzentournee (@vierschanzentournee) Sty 7, 2019 o 12:45 PST

 

Do Tyrolu wrócimy zatem już niedługo, na razie karuzela Pucharu Świata przenosi się do Włoch. W najbliższy weekend w Predazzo Ryoyu Kobayashi ma okazję pobić rekord wygranych konkursów z rzędu. Austriacy Thomas Morgenstern i Gregor Schlierenzauer oraz Finowie Janne Ahonen i  Matti Hautamaeki świętowali serię sześciu zwycięstw, na liczniku fenomenalnego Japończyka jest już pięć. Ale Polacy też wybierają się do Val di Fiemme z dużymi nadziejami, ta urokliwa dolina jest w końcu dla nas wyjątkowa szczęśliwa. 

 

 

 

Bartosz Heller, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie