Magiera na poniedziałek: Ciężkie jest życie kibica
Przedziwny przebieg miał pierwszy set niedzielnego meczu w Olsztynie, który miałem przyjemność komentować z Ireneuszem Mazurem i to wcale nie dlatego, że Indykpol AZS robił z Asseco Resovią co chciał, tylko dlatego, że trybuny hali Urania w sporej liczbie wypełnili kibice piłkarskiego Stomilu, którzy wybrali się na mecz siatkówki, aby zamanifestować swoje niezadowolenie z sytuacji ich ukochanego klubu, którego przyszłość wisi na włosku.
Niezorientowanym wyjaśnię najprościej jak się da o co w tym wszystkim chodzi. Stomil przeżywa ogromne kłopoty finansowe, w kadrze zespołu pozostało na tę chwilę dwunastu piłkarzy i klubowi najzwyczajniej w świecie grozi upadłość, a to oznaczałoby koniec piłki nożnej w Olsztynie. I koniec Stomilu, klubu z pięknymi tradycjami, które miał swoje „pięć minut” w ekstraklasie i klubu, który wychował w swojej historii wielu znakomitych piłkarzy.
Kibice Stomilu przyszli do Uranii wyposażeni w transparenty, których przekaz był jasny i czytelny. W centralnym miejscu głównej trybuny wywiesili płótno z napisem „Stomil nigdy nie zginie”. Jednego z kibiców Stomilu zapytałem wprost przed meczem - jaki sens ma ta demonstracja na meczu siatkówki? W odpowiedzi usłyszałem, że mecz jest w telewizji i że to ostatnia szansa dotarcia do ludzi, którzy mogą jeszcze Stomil uratować.
Czy to się uda nie wiem, ale szczerze kibicuję, aby się udało. Kibicowanie to wspaniała sprawa, identyfikacja i utożsamianie się z klubem, jego tradycjami, historią, to na pewno wielka wartość. I nieważne, czy chodzi tu o klub piłkarski, siatkarski, koszykarski, czy jeszcze inny.
Na tej samej trybunie, obok fanów Stomilu, którzy opuścili trybuny po zakończeniu pierwszego seta, siedzieli też kibice miejscowego AZS-u i przyjezdnych z Rzeszowa. Ci drudzy w pewnej chwili zamilkli patrząc na boiskowe wydarzenia, gdzie ich drużyna była w pewnym momencie tylko cieniem dla znakomicie dysponowanych gospodarzy.
Kibice Resovii jeżdżą za swoją drużyną wszędzie, niezależnie od wyników zespołu, przeżywali już chyba wszystko, ale takiej huśtawki nastrojów, jak w tym sezonie raczej jeszcze nie mieli. No, ale to jest właśnie kwintesencja kibicowania i tej wielkiej pasji. Tak jak powiedzieliśmy z trenerem Mazurem w komentarzu, że życie kibica bywa ciężkie, a kibica Resovii w tym sezonie nawet bardzo ciężkie.
Po meczu porozmawiałem chwilę z Pawłem Woickim, który szmat czasu spędził w Częstochowie. Już poza kamerą zapytałem go o Stomil. - Oni są w tym miejscu teraz, w którym dziesięć lat temu był Raków Częstochowa. I to jest dla nich znakomity wzór, co zrobić, aby za dziesięć lat być tam, gdzie Raków jest teraz.
Komentarze