Reaktywacja Sobczaka w Stomilu Olsztyn
Waleczny Stomil nie poddaje się, drużyna robi wszystko, aby uratować ligę. Trudno przez to wskazać numer jeden w zespole, niemniej jednym z bohaterów "Dumy Warmii" jest Szymon Sobczak, który w Olsztynie odzyskał radość z gry.
26-letni pomocnik nie potrzebował okresu przejściowego, od razu stał się ważną częścią Stomilu zbudowanego w rundzie wiosennej w pocie czoła przez trenera Piotra Zajączkowskiego. W debiucie w nowych barwach strzelił gola (przeciwko GKS-owi Tychy), ustalił wynik spotkania na 2:0. Bramki zdobywał także z Wigrami Suwałki (również na 2:0), z GKS-em 1962 Jastrzębie, wyprowadzając zespół na prowadzenie, które stracili w samej końcówce. Ponadto do siatki trafił w miniony weekend w szalonym meczu z Odrą Opole. W tym samym pojedynku miał szansę na dublet, w 78. minucie, pięć minut po pierwszym swoim golu, nie wykorzystał rzutu karnego.
- Zawsze po takiej sytuacji piłkarz ma do siebie pretensje. Podpisuję się pod tezą, że nie ma obronionych rzutów karnych, są tylko źle strzelone. Piłkarze strzelający zawsze może zrobić coś lepiej. Nie zamierzam jednak nie wiadomo jak długo rozpamiętywać tego karnego - powiedział Sobczak.
Inne statystyki są już na korzyść piłkarza: cztery gole w siedmiu meczach rundy to bardzo dobry wynik.
- Ani ja, ani drużyna nie zrealizowaliśmy planu na tę rundę, dlatego dalej pełna mobilizacja w naszych szeregach i pełne zaangażowanie w kolejnych meczach. O swoich celach indywidualnych nie chcę mówić na głos, poza tym nie przedkładam osobistego interesu nad interes drużyny. Naszym priorytetem jest utrzymanie. A ja postawiłem sobie cele, które mają mnie dodatkowo mobilizować. Zawsze trzeba wymagać od siebie więcej. Dążę do tego, aby moja gra była jeszcze lepsza. Póki co, satysfakcja jest - podkreślił.
Trwający sezon nie układał się po myśli Sobczaka. Wydawało się, że spisze go na straty. W rundzie jesiennej nie było dla niego miejsca w pierwszym zespole Stali Mielec. Grał w rezerwach. Tymczasem wiosną prezentuje się bardzo dobrze.
- Stal to temat zamknięty. Wiedziałem, że przede mną ekspresowa runda. Liczyłem się też z tym, że moje decyzje mogą mieć konsekwencje. Mam nadzieję, że skończy się pozytywnie. To jak gra nowy Stomil sprawia, że każdy pochodzi do nas z szacunkiem. Wiemy, że możemy dużo ugrać. Mając na uwadze, ile spotkań przed nami, nikt nie popada w euforię. Jesteśmy w tym roku niepokonani, mam nadzieję, że będziemy kontynuować tę passę. Czeka nas teraz ciężkie spotkanie przed własną publicznością z Chrobrym Głogów, który też jest w trudnej sytuacji. W tym meczu szybko musimy potwierdzić, że interesuje nas tylko zwycięstwo. Wygrywając u siebie kolejny raz pokażemy, że u siebie jesteśmy naprawdę mocni - stwierdził strzelec czterech goli w rundzie wiosennej Fortuna 1 Ligi.
Wgłębiając się w grę Sobczaka można uznać, że piłkarz nawiązuje formą do czasów, kiedy był wiodącą postacią Stali. W sezonie 2016/17, licząc ligę i Puchar Polski, rozegrał 34 mecze. Osiem razy, z czego pięć w lidze, wpisał się na listę strzelców. W kolejnych sezonach już tak kolorowo nie było. Teraz znów argumenty są po stronie 26-latka.
- Każdy zawodnik z kadry Stomilu ma swoje określone miejsce w całości, co ma związek z pozytywnym oddziaływaniem szatni, gdzie wszyscy razem czujemy się sobie potrzebni. Świadomość bycia zespołem jest u nas duża. Nawet zawodnicy z rezerw to doświadczają. Ostatnio mieliśmy duże absencje w składzie. Z powodu tych braków połowa składu została zmieniona, co nie odbiło się na naszej grze. Z trenerem Zajączkowskim długo byłem na łączach. Sprawa mojego przejścia do Stomilu ważyła się do ostatniej chwili. Miało to związek z tym, że mogłem odejść do ekstraklasy innego kraju. Tak się jednak stało, że zostałem w Polsce. Nie żałuję tej decyzji, mamy jako Stomil jeszcze wiele do udowodnienia. Musimy pokazać, że ostatnie wyniki nie były dziełem przypadku - tłumaczył Sobczak.
Stomil nie przegrywa, druga strona medalu jest taka, że rzadko wygrywa (dwa zwycięstwa). Notuje bowiem bardzo dużo remisów - pięć w siedmiu spotkaniach.
- Jeśli nie da się meczu wygrać, to... trzeba umieć go zremisować. Byle nie za często. O ostatnim remisie musimy jak najszybciej zapomnieć, trzeba wyciągnąć wnioski. Nie można tak tracić punktów. Wierzę, że podobna sytuacja już nam się nie przytrafi. Skoro strzelamy gola w dodatkowym czasie gry, to nie możemy też bramkę w tym okresie stracić. Oby to była cenna lekcja. Mamy na tyle doświadczony zespół, że wiemy czego od siebie wymagać w następnych spotkaniach. Cieszy to, że w trudnym momencie, kiedy przegrywaliśmy na wyjeździe, potrafiliśmy dogonić wynik. Wyszliśmy na prowadzenie, co jest pozytywem na dalszą część rundy - przyznał pomocnik "Dumy Warmii".
WYNIKI I TABELA FORTUNA 1 LIGI
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze