NBA: Remis w arcyciekawej parze. Trail Blazers ograli Nuggets

Koszykówka
NBA: Remis w arcyciekawej parze. Trail Blazers ograli Nuggets
fot. PAP

Koszykarze Portland Trail Blazers wygrali w środę na wyjeździe z Denver Nuggets 97:90 w drugim meczu drugiej rundy play off ligi NBA. W rywalizacji półfinałowej Konferencji Zachodniej w tej parze jest remis 1-1.

W poniedziałkowym meczu tych ekip, który również rozgrywany był w Denver, gospodarze zwyciężyli 121:113. Trzy dni później przez trzy kwarty jednak zawodzili. Lepiej zaczęli się spisywać dopiero w ostatniej części spotkania, ale wówczas było już za późno na odrobienie strat.

 

"Rywale wcale nie grali tak dobrze, stać ich na znacznie więcej. To było dziwne spotkanie. Podarowaliśmy im zwycięstwo za sprawą własnego braku energii" - ocenił środkowy Nuggets Nicola Jokic.

 

Serb w pierwszym pojedynku błyszczał, zdobywając 37 punktów. W drugim został skutecznie powstrzymany przez agresywną obronę rywali. Jego dorobek zamknął się na 16 "oczkach" (trafił siedem z 17 rzutów).

 

"W przypadku gracza tego kalibru musisz zrobić wszystko, by utrudnić mu sytuacje rzutowe i to właśnie dziś wieczorem robiliśmy z dobrym skutkiem" - ocenił CJ McCollum, który zanotował 20 pkt, najwięcej w tym meczu spośród graczy obu ekip.

 

Słabszy dzień miał jego klubowy kolega Damian Lillard, który zgromadził 14 pkt (trafionych pięć z 17 rzutów). Zespół gości jednak dość szybko objął prowadzenie w tym pojedynku za sprawą dużej nieskuteczności rywali przy rzutach z dystansu. W drugiej kwarcie koszykarze z Denver spudłowali przy 10 próbach z rzędu.

 

"Graliśmy dobrze w obronie, ale przez długi czas nie mogliśmy trafić żadnego z tych cholernych rzutów" - przyznał sfrustrowany trener gospodarzy Mike Malone.

 

Jego drużyna, która zajęła w sezonie zasadniczym drugie miejsce na Zachodzie, przebudziła się dopiero w czwartej kwarcie. Zaliczyła wówczas 14 zbiórek w ofensywie i zmniejszyła 14-punktową stratę z początku tej części spotkania do pięciu "oczek" w ostatniej minucie pojedynku (90:95). W końcówce faul zaliczył Mason Plumlee, a dwa rzuty osobiste wykorzystał Rodney Hood i w ten sposób ustalony został wynik końcowy.

 

"Podobało mi się nasze nastawienie. Nadawaliśmy ton grze w pierwszej kwarcie i utrzymywaliśmy ten stan do przerwy. Po niej było nieco gorzej" - podsumował szkoleniowiec gości Terry Stotts.

 

W drugiej kwarcie nos złamał występujący w barwach miejscowej ekipy Torrey Craig. Mimo bolesnego urazu wrócił na parkiet w drugiej połowie w specjalnej masce ochronnej. 28-letni gracz nie miał dobrego dnia - w końcówce wpadł na niego i powalił go na ziemię Enes Kanter, pchnięty w podkoszowej walce przez Jokica.

 

Teraz rywalizacja, która toczy się do czterech zwycięstw, przeniesie się do Portland. Mecze odbędą się w piątek i niedzielę.

psl, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie