Piękni i Młodzi: Oskar Zawada
Oskar Zawada jest rewelacją ostatnich kolejek w Ekstraklasie. W sześciu meczach strzelił pięć goli i z piłkarza rezerwowego stał się kluczowym napastnikiem Wisły Płock, która walczy o utrzymanie. Przeszedł przez szkolenie w Wolfsburgu, holenderskiej piłki „liznął” w Twente, a zanim wylądował na Mazowszu wrócił jeszcze do Niemiec i Karlsruhe. I po cichu marzy jeszcze o powołaniu na Mistrzostwa Europy U-21.
Bożydar Iwanow: Dlaczego młody chłopak z Dobrego Miasta podjął decyzję o wyjeździe do Niemiec?
Oskar Zawada: W głównej mierze z tego powodu, że Olsztyn i z resztą cały region Warmii i Mazur piłkarsko mocno odbiegał od innych miejsc w Polsce. Nie mówię już o tym, jak działa Lech Poznań czy Legia Warszawa. Dziś jest może trochę inaczej ale 5 lat temu była dużo większa przepaść. Kiedy po udanych występach w kadrach młodzieżowych pojawiła się taka możliwość dokonałem porównania. Jakie miałem możliwości tam, a co mógłbym w tym czasie zyskać w Polsce. Zdecydowałem się na wyjazd do Niemiec. Miałem 16 lat, pojechałem sam, byłem pierwszym zawodnikiem, który zameldował się w internacie, od razu poszedłem do szkoły, w 3 miesiące nauczyłem się niemieckiego. Udało mi się wszystkie te elementy pogodzić.
Jakie towarzyszyły ci wtedy plany i marzenia?
Wyjeżdżając z Dobrego Miasta w ogóle nie wiedziałem, co mnie tam czeka. Nie wyobrażałem sobie, jak się moje życie potoczy, kopiąc piłkę na podwórku w małym tym miasteczku. Dopiero po ofercie pojawiły się myśli, że warto będzie „liznąć” tej dobrej piłki czy właściwego szkolenia. Ładnie to szło na początku, apetyt rósł w miarę jedzenie, widziałem, że mogę sobie dać radę. Później różne czynniki zahamowały to wszystko.
Jakie?
Przebiłem się do pierwszej drużyny, co było i dla mnie dużym zaskoczeniem. Ale i tak odbieram to jako osiągnięcie, w drużynie byli wtedy Kevin De Bruyne czy Mario Gomez. Wiedziałem, że szansa na grę jest znikoma ale wtedy nie kalkulowałem, brałem to tak jak jest.
To tam nauczyłeś się dbania o każdy szczegół? Właściwe odżywianie, przygotowanie do treningu czy zostawanie po nim by popracować nad elementami, które wymagały poprawy?
Na pewno. Patrząc na początku mojego pobytu w Niemczech wtedy na swoje ciało i na budowę zawodników z Niemiec było mi wstyd. Ale jestem ambitny. Jeżeli usłyszałbym jakieś uwagi na ten temat to zrobiłbym po sto brzuszków i sto pompek więcej dziennie, żeby wyglądać lepiej, od tego co się ze mnie śmieje. Zobaczyłem na własne oczy jaki jest tam poziom, szybkość, technika, fizyka. Wiedziałem, że muszę wydobyć z siebie „maksa” i ciężko pracować, by zostać tam jak najdłużej. Jak czegoś nie umiem, to motywacja jest jeszcze większa. To stało się moim „konikiem”, weszło mi w krew. Bez względu na to czy będę pierwszym czy czwartym do gry.
Dlaczego z napastnika, który miał problem ze skutecznością, a potem również z graniem, stałeś się tak ważnym zawodnikiem dla Wisły Płock?
Trudne pytanie… Na pewno łatwiej jest, gdy czujesz pewność, że będziesz grał. Gdy czujesz, że drużyna ci ufa, a ty tej drużynie pomożesz. Wiedziałem, że jak dostanę szansę, to gole w końcu zaczną wpadać.
Ale nie powiesz mi, ze to tylko zasługa trenera Leszka Ojrzyńskiego.
Wiem, czego ode mnie oczekuje, czego chce od napastnika, złapaliśmy nić porozumienia, daje grać, to jest budujące. Wszystko złożyło się całość od pierwszego meczu pod jego wodzą. To efekt ciężkiej pracy i cierpliwości. Może tak miało być, że wypali w właśnie w takim momencie? Ta zmiana na pewno mi pomogła. Wyniki mówią same za siebie.
Wiemy jakie są twoje atuty: technika użytkowa, gra obiema nogami, strzały głową. Jaki jest twój największy mankament?
Przede wszystkim chciałbym być bardziej niekonwencjonalny, nieprzewidywalny, żeby obrońca nie wiedział w jaką stronę pójdę, na przykład wtedy gdy stoję tyłem do bramki. No i drybling. Przy moim wzroście wymaga on dużo więcej pracy.
Kogo podziwiałeś jako dzieciak?
Jednego idola nie miałem. Przed przeprowadzką byłem jednak wielkim fanem Macieja Żurawskiego, który grał wtedy w Wiśle Kraków. Oglądałem wszystkie jego mecze. A dziś? Edin Dżeko, Edinson Cavani, Zlatan Ibrahimović…
… dlatego koledzy nazywają cię „Kadabra”?
(śmiech) Chyba wyszło, że za dużo Zlatana oglądam. Bo na treningach zamiast po prostu wykańczać akcje głową to próbuję przewrotek i półobrotów…
… a opaska na głowę skąd się wzięła?
Im dłuższe włosy tym gram lepiej. W Wolfsburgu miałem taki okres, że byłem królem strzelców w zespole U-17. Potem w U-19 pół roku spędziłem na ławce. Zacząłem już wątpić, postanowiłem, że coś zmienię. Zapuściłem włosy i… ruszyło! Teraz jak widać też, więc stąd ta opaska, która je przytrzymuje. I znowu przynosi to efekt (śmiech).
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze