Trener Herkt 20 lat po sukcesie koszykarek: Szczęście było bardzo istotne
W czwartek w Centrum Olimpijskim w Warszawie odbyło się spotkanie z trenerem Tomaszem Herktem i jego podopiecznymi, które 20 lat temu wywalczyły mistrzostwo Europy koszykarek. "Czynnik szczęścia był bardzo istotny" - przyznał szkoleniowiec
W spotkaniu wzięło udział osiem z 12 członkiń pamiętnej drużyny: Krystyna Szymańska-Lara, Joanna Cupryś, Patrycja Czepiec, Dorota Szwichtenberg, Katarzyna Dydek, Ilona Mądra, Katarzyna Dulnik i Elżbieta Nowak, nosząca wówczas po mężu nazwisko Trześniewska, która pierwsza zwróciła uwagę na kwestię szczęścia.
- Jego przejawem było pojawienie się uzdolnionej generacji wysokich zawodniczek, a także doboru odpowiednich ludzi - podkreśliła.
Postacią numer jeden drużyny była Małgorzata Dydek. Mierzącą 218 cm środkową wybrano najbardziej wartościową zawodniczką turnieju. Zmarła 27 maja 2011 roku w australijskim Brisbane, gdzie po zakończeniu kariery zamieszkała z mężem i dwójką synów. Osiem dni wcześniej miała atak serca w rodzinnym domu. Próba wybudzenia jej ze śpiączki farmakologicznej nie powiodła się.
Herkt natomiast uważa, że wielkim szczęściem było przyznanie Polsce miana gospodarza turnieju.
- Dzięki temu mieliśmy trzyletni okres przygotowań. To był czas naprawdę ciężkiej pracy, a początek nie był różowy. Budziłem się czasem w nocy i myślałem, że to się nie uda. Nie wiem co by było, gdybyśmy musieli grać w eliminacjach. Może byśmy odpadli i w ogóle na mistrzostwa nie pojechali - powiedział.
Sam turniej jego podopieczne również zaczęły kiepsko. Po przegranej z broniącą tytułu Litwą 72:79 i zwycięstwie w drugim spotkaniu nad Jugosławią 81:74 przyszła przegrana w dramatycznych okolicznościach z Czechami 75:78 po dogrywce, co postawiło pod znakiem zapytania miejsce w czołowej czwórce grupy i awans do ćwierćfinału.
- Miałem grupę zawodniczek, która podjęła się bardzo ciężkiej pracy. Właśnie z szacunku do tego co wykonaliśmy nie było mowy o poddaniu się. Wszyscy wzajemnie się mobilizowaliśmy - podkreślił Herkt.
Po dniu przerwy, Polki już tylko wygrywały: z Bośnią i Hercegowiną 75:53 oraz Włochami 80:71, co dało im drugie miejsce w grupie B w Poznaniu i awans do fazy finałowej. W najważniejszym meczu pokonała w ćwierćfinale Chorwację 72:51. Najważniejszym, bo wygrana dawała polskim koszykarkom historyczny awans do igrzysk w Sydney (2000).
- Piąte miejsce i awans na igrzyska był naszym celem, gdy udało się go osiągnąć, dziewczyny dalej grały jak w amoku - zdradził szkoleniowiec.
- Trener powiedział nam wtedy, że już nic nie musimy, że teraz już tylko możemy. To bardzo na nas podziałało - dodała kapitan Ilona Mądra.
W półfinale biało-czerwone pokonały Rosję 66:61, w finale Francję 59:56. Wywalczyły jedyny złoty medal dla polskiej koszykówki w seniorskiej imprezie i pierwszy w historii tytuł mistrza Europy dla Polski we wszystkich grach zespołowych.
Czwartkowe spotkanie połączone było z promocją książki Marka Ceglińskiego "Złote dziewczyny". W bogato ilustrowanym opracowaniu autor na podstawie wielu rozmów z uczestnikami tamtego wydarzenia odsłania kulisy przygotowań i samego turnieju.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze