Lorek: Bartek Zwycięzca
Zasadniczo rzecz ujmując, niewiele łączy żużlowca Bartka Zmarzlika z bohaterem noweli Henryka Sienkiewicza „Bartek Zwycięzca”. Jest jednak pewien wspólny element: nieskrępowany entuzjazm i gigantyczna ochota do walki z przeciwnikiem. Ów entuzjazm zagnał Zmarzlika na najwyższy stopień podium w słoweńskim Krsko.
Bartkowi nigdy „nie żarło” (jak mawiają w slangu żużlowcy) na stadionie Matije Gubca. Co prawda w trzecim wyścigu GP Słowenii w 2016 roku Zmarzlik wygrał z duńskim tercetem: Pedersenem, Kildemandem i Iversenem, ale… W ósmym biegu Polak przyjechał na ostatniej pozycji ulegając Zagarowi, Lindgrenowi i Woffindenowi. W trzeciej serii startów Bartosz dorzucił dwa oczka przegrywając z Doylem, ale wyprzedzając Janowskiego i Lindbaecka. W trzynastym wyścigu zwyciężył Chris Holder, drugi był Zmarzlik, trzeci Piotr Pawlicki, a ostatni Słoweniec Denis Stojs. W dziewiętnastym biegu najsprytniejszy okazał się Andreas Jonsson, drugi był Greg Hancock, trzeci Zmarzlik, a czwarty na metę wjechał Chris Harris. 8 oczek – niezły dorobek jak na debiut w Krsko… Sensowny rezultat, ale 8 punktów okazało się niewystarczającym wynikiem, aby znaleźć się w półfinale Speedway GP. Uroki żużlowego żywota. Całe zawody w 2016 roku wygrał Duńczyk zwany „Pająkiem”: Peter Kildemand. Dziś klubowy kolega Zmarzlika w gorzowskiej Staleczce…
29 kwietnia 2017 roku Bartek Zmarzlik uzbierał 6 punktów podczas GP Słowenii, a 8 września 2018 roku Zmarzlik przedarł się do półfinału. Niestety, w tymże półfinale uległ Patrykowi Dudkowi i Gregowi Hancockowi i z dorobkiem 12 oczek zakończył starty. Pojawiło się zatem maleńkie światełko w tunelu…
I kto wie czy czasami lepiej nie posiłkować się filozofią Bartka Zwycięzcy malowanego piórem Henryka Sienkiewicza… „Koń srokacz, żona Magda – co Bóg ma dać, to i tak da” – tą sentencją kierował się w życiu sienkiewiczowski bohater. Najwyraźniej Bartek Zmarzlik opuszczając późnym wieczorem Toruń, obolały po upadku w XIV wyścigu, przestał zanadto przejmować się zawodami w Krsko. W 2000 roku Martin Dugard nie brał udziału w treningu poprzedzającym GP Wielkiej Brytanii w Coventry, ścigał się w meczu ligowym w Oxfordzie. Przyjechał na Brandon Stadium prosto z marszu i wygrał GP!!! Objeżdżał jak chciał Rickardssona, Pikeja Karlssona, Cyber Mike’a Karlssona, Sullivana, Lorama, Lyonsa. Można? Jak najbardziej. Bartek Zmarzlik wziął przykład z Dugarda i w Krsko dokonał tego, co stało się udziałem legendy Eastbourne Eagles 19 lat temu. A zatem czasem warto zbyt często nie myśleć o GP, tylko ułożyć się na koi w busie, przyciąć komara, ewentualnie przyjąć sylwetkę na glonojada (usta przytulone do szyby busa), obudzić się, umyć zęby i wygrać GP! Ot, nowatorska metoda. Bartek szalał na słoweńskim torze dla kłusaków, a w finale choć przegrał start z Martinem Vaculikiem, już na drugim okrążeniu „strzelił” Słowaka. Zwycięstwo przesuwa Zmarzlika na fotel lidera, który dzieli wspólnie z Duzersem. Polacy na szczycie przejściowej klasyfikacji GP (obaj mają po 28 punktów). Teraz obierają kurs na królestwo Petra i Pavla Ondrasików (praska Marketa u Vojtesky 11), gdzie Patryk czuje się wyśmienicie, a Bartkowi wybitnie „nie żarło” przed rokiem. Czyżby 15 czerwca Zmarzlik miał odczarować stadion nad Wełtawą?
Regularny Madsen
Piątkowe kwalifikacje odbyły się w dziurawym zestawieniu, gdyż ligowe zmagania PGE Ekstraligi wykluczyły udział kilku gwiazd (Woffinden, Janowski, Iversen, Zmarzlik, Doyle) w sesji treningowej przed GP Słowenii… Ot, wariactwo kalendarzowe, ścisk i próba prężenia muskułów. Skoro w Polsce tak sowicie się płaci, to doprowadźmy do konfliktu dat, niech się BSI/IMG pomęczy i głowi… Smutne, ale niszowe dyscypliny zamiast imponować zmysłem współpracy, ugrzęzły w konflikcie i nie są w stanie sobie uzmysłowić, że prawdziwy jest wyświechtany slogan: „Zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Cóż, mapę umysłu zmienia się trudniej aniżeli wciela w życie plan gospodarczy…
Artiom Łaguta wykręcił najszybsze okrążenie podczas piątkowych kwalifikacji (16,325 sekundy). Drugi był Antonio Lindbaeck (16,415), a trzeci Leon Madsen (16,492). Zwycięzca „czasówki”, Rosjanin Artiom Łaguta wybrał numer startowy 7, gdyż sugerował się faktem, że dwukrotnie przyjdzie mu ruszać spod taśmy z pola A, najbardziej wewnętrznego. „Mam przewagę psychologiczną nad rywalami, ale sam numer nie daje gigantycznego zapasu nad przeciwnikami. Co prawda, wygrałem kwalifikacje, odnalazłem prędkość w motocyklu, ale warto pamiętać, że w sobotę wystartuję z 15 rywalami, a nie będę ścigał się z wiatrem. Dopóki nie zobaczę toru w dniu zawodów, tonę w niewiedzy, bo wszystko może się wydarzyć. Speedway – jak każdy sport motorowy (Łaguta jest wielkim fanem motocrossu) to gra psychologiczna. Jeżeli wiem, że mam szybką szafę pod czterema literami, jadę na luzie i zyskuję pewność siebie. Gorzej, gdy fury nie jadą. Mam świadomość, że motocykl jest inaczej ustawiony na kwalifikacje, a inaczej na zawody. Sprawdzimy wilgotność powietrza, temperaturę otoczenia, ciśnienie atmosferyczne i dokonamy zmian” – wyznał w Krsko Artiom.
Spójrzmy, czy pola startowe pomogły Łagucie… Drugi wyścig GP Słowenii: drugie miejsce za Zmarzlikiem. Bieg piąty, trzecie pole, drugi za Madsenem. Wyścig dziesiąty: drugie pole, druga pozycja za Vaculikiem. Piętnasty wyścig, czwarte pole, trzecia lokata za Sajfutdinowem i Woffindenem. Wreszcie dwudziesty wyścig, pierwsze pole, drugie miejsce za Doylem. I tak i nie… Cztery punkty zdobyte z wewnętrznych pól… Dobry wynik, ale nie rzuca na kolana…
Z kolei Madsen, który tak jak nie przepadał za towarzystwem legendarnego wirtuoza speedwaya, Mozarta żużla z Danii – Hansa Nielsena, teraz odrabia straty i często cyka fotki z profesorem z Brovst… Mądra metamorfoza. Mawiają, że tylko krowa nie zmienia poglądów… Leon zdobył 13 oczek w Krsko. Tyle samo co w Warszawie. W stolicy Polski ten dorobek dał mu zwycięstwo, w Słowenii wystarczył, aby znaleźć się na najniższym stopniu podium. Regularność jest cechą mistrzów świata. 19 lat temu Mark Loram nie wygrał ani jednego turnieju SGP (a było ich wówczas 6, teraz jest 10). Madsen wygrał w Warszawie i zajmuje trzecie miejsce w cyklu, ale twierdzi, że znakomici mechanicy, wsparcie Hansa Nielsena, ojcostwo i morskie powietrze (wszak mieszka na polskim wybrzeżu) ma kojący wpływ na jego sportową formę. „Dania potrzebuje sukcesów, aby obudzić modę na żużel” – mówi enigmatycznie Leon i w ciszy przygotowuje się do GP Czech. Tylko dwóch Duńczyków wygrywało zawody GP w Pradze: Hans Andersen (2006) i Nicki Pedersen (2007, 2008 i 2012). Siedem chudych lat, siedem tłustych lat? Tym razem nie jest to sienkiewiczowski wymysł…
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze