Sobiech: Chcemy powtórzyć wynik z Pucharu Polski

Piłka nożna
Sobiech: Chcemy powtórzyć wynik z Pucharu Polski
fot. CyfraSport

- Nie mam nic przeciwko temu, abyśmy powtórzyli wynik z naszego ostatniego spotkania. Na początku kwietnia w półfinale Pucharu Polski wygraliśmy w Częstochowie 1:0 - powiedział przed niedzielnym meczem ekstraklasy z Rakowem piłkarz Lechii Gdańsk Artur Sobiech.

Dorobek trzeciej drużyny minionego sezonu ekstraklasy nie jest zbyt okazały – lechiści mają na koncie zwycięstwo oraz trzy remisy.
 
„Na pewno zdobycz punktowa mogła być lepsza. Szkoda zwłaszcza ostatniego spotkania z Jagiellonią, ale przeciwnik nie należał do najłatwiejszych, bo to bardzo dobra drużyna i remis był sprawiedliwy. Trzeba jednak docenić to, że nie przegraliśmy jeszcze meczu” – stwierdził.
 
Na początku sezonu rywalami biało-zielonych są beniaminkowie. Na inaugurację podopieczni trenera Piotra Stokowca zremisowali 0:0 w Łodzi z ŁKS, natomiast w niedzielę o 17.30 zagrają w Bełchatowie z Rakowem. W czterech dotychczasowych meczach ekipa z Częstochowy wywalczyła tylko trzy punkty – po zwycięstwie 1:0 w Białymstoku z Jagiellonią.
 
„Beniaminkowie często mają bardzo dobry początek, grają i punktują siłą rozpędu, ale teraz, chociaż jakąś zdobycz mają, jest trochę inaczej. Na pewno w konfrontacji z ŁKS plany pokrzyżowała nam czerwona kartka Żarko Udovicica, bo całą drugą połowę graliśmy w osłabieniu. Nie mam nic przeciwko temu, aby powtórzyć w Bełchatowie wynik z naszego ostatniego spotkania - na początku kwietnia w półfinale Pucharu Polski wygraliśmy w Częstochowie 1:0. Nastawiamy się jednak na ciężki mecz” – dodał.
 
Półfinałowa konfrontacja była szczególnie pamiętna dla Sobiecha i to nie tylko z tej racji, że w 17. minucie popisał się skuteczną główką. Został także dwa razy trafiony w głowę i kwadrans później z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu musiał opuścić boisko.
 
„Najpierw przy bramce zostałem mocno kopnięty w głowę, nawet nie pamiętam przez kogo, a następnie zderzyliśmy się głowami z jednym z rywali i nie byłem w stanie kontynuować gry. Kilka dni dochodziłem do siebie, ale generalnie było warto, bo ten gol dał nam upragniony awans do finału” – zapewnił.
 
Piłkarz gdańskiej drużyny zdobył w tym sezonie dwie bramki w konfrontacjach z Wisłą Płocku (Lechia wygrała 2:1) oraz u siebie z „Jagą” (1:1) – obie po strzałach głową i po dośrodkowaniach z lewej strony Filipa Mladenovica.
 
„Po pierwsze napastnik musi iść do piłki i wyprzedzić obrońcę. Trzeba też wygrać walkę o górną piłkę, co mi się udało. Muszę jednak przyznać, że dostałem świetne piłki od Mladzi, ale także z prawej strony obrony podłącza się Karol Fila i od niego również mogę liczyć na dobre dośrodkowania. Również nasi boczni pomocnicy grają ofensywnie i starają się posyłać piłki do napastników” – podkreślił.
 
Lepsze otwarcie 29-letni napastnik miał 10 lat temu, kiedy w barwach Ruchu Chorzów w trzech pierwszych kolejkach strzelił dwa gole i w sumie uzbierał 10 trafień. Pod tym względem był to jego najlepszy sezon w ekstraklasie. W sumie w 100 występach w polskiej ekstraklasie Sobiech 30 razy pokonał bramkarzy rywali.
 
„Zawsze może być lepiej. Napastnika rozlicza się głównie z goli, ale nie tylko, bo mamy też inne zadania na boisku. Najważniejszy jest jednak zespół i jego dorobek. Nie wyznaczyłem sobie teraz jakiegoś strzeleckiego limitu, bo koncentruję się na następnym spotkaniu. Napastnik chce oczywiście w każdym meczu zdobywać bramki, ale nie zawsze się to udaje. Mam jednak nadzieję, że zdołam podtrzymać dobrą passę w kolejnych występach” – podsumował.
ch, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie