Lekkoatletyczne MŚ: Trener Matusiński ma twardy orzech do zgryzienia

Inne
Lekkoatletyczne MŚ: Trener Matusiński ma twardy orzech do zgryzienia
Fot. CyfraSport

Trener Aleksander Matusiński ma twardy orzech do zgryzienia przed eliminacjami kobiecej sztafety 4x400 m w mistrzostwach świata w Dausze. Najbardziej optymalnym rozwiązaniem byłoby dać odpocząć najszybszym Justynie-Święty-Ersetic i Idze Baumgart-Witan.

Obie wymienione lekkoatletki mają w nogach już cztery biegi - w finale sztafety mieszanej 4x400 m oraz trzy biegi indywidualnie - w eliminacjach, półfinale i finale. To wszystko w ciągu zaledwie pięciu dni.

 

"Nie ukrywam, że jestem zmęczona i mam nadzieję, że trener da nam chwilę odsapnąć" - powiedziała Święty-Ersetic.

 

Dokładnie tak samo wypowiada się Baumgart-Witan i dodaje: "Mamy pięć dziewczyn, z których trener może złożyć sztafetę, która wywalczy awans do finału. Nasze koleżanki z kadry normalnie cały czas trenują, a sprawdziany wskazują na to, że nie są wcale wolniejsze od nas".

 

W Dausze są jeszcze Anna Kiełbasińska, Małgorzata Hołub-Kowalik, Patrycja Wyciszkiewicz i Aleksandra Gaworska. Ostatnia z nich jest w Katarze od 30 września. Ona jako jedyna została dłużej na zgrupowaniu w Belek, żeby tam podleczyć uraz nogi. W trakcie obozu nabawiła się kontuzji.

 

"Ale wraca już do siebie. Myślę, że trener będzie mógł z niej skorzystać. Jak asem z rękawa" - powiedziała Baumgart-Witan.

 

Jest też jeszcze płotkarka Joanna Linkiewicz, która w półfinale swojej konkurencji wypełniła minimum olimpijskie i zrobiła najlepszy wynik w sezonie.

 

"Na razie tematu sztafety nie ma, ale jeśli dziewczyny i trener będą chciały żebym im pomogła, jestem do dyspozycji. Nie mam nic przeciwko bieganiu w sztafecie, to co stało się w przeszłości zostawiamy. To rozdział zamknięty" - zaznaczyła.

 

Nawiązała w ten sposób do mistrzostw świata w Pekinie sprzed czterech lat. Wtedy biegała na trzeciej zmianie w eliminacjach i zgubiła pałeczkę. Polki nie awansowały, a pozostałe zawodniczki w ostrych słowach wypowiadały się na temat Linkiewicz.

 

Trener Matusiński znany jest z zaskakujących decyzji, często - wydawałoby się - ryzykownych. Już w Dausze wraz z innym trenerem Markiem Rożejem zaskoczył wszystkich, kiedy w sztafecie mieszanej ustawił najpierw dwóch chłopaków, a później dwie dziewczyny. Polska była jedyną ekipą, która spróbowała innego wariantu. Medalu to nie dało, ale za to podziw wszystkich komentatorów telewizyjnych, którzy zgodnie twierdzili, że dzięki Polsce było show.

 

"Jestem bardzo dumny i zadowolony z dziewczyn - Igi i Justyny - które wystąpiły w indywidualnym finale. Nie martwcie się o sztafetę" - zapewnia ciągle.

 

Polki mają walczyć w Dausze o medal. Mówią to same od pewnego czasu. Co więcej - nawet brązowego krążka, który zdobyły już dwa lata temu w Londynie, nie chcą brać w ciemno. Marzą o wyższym stopniu podium, choć będzie to bardzo trudne.

 

"Po biegach indywidualnych wiemy, że mocne będą Amerykanki, Jamajki i Brytyjki. Trzeba uważać, ale zobaczymy, jak wylosujemy w eliminacjach. Od tego będzie pewnie wiele zależeć" - mówi Święty-Ersetic.

 

Eliminacje zaplanowane są na sobotę na godz. 18.55 czasu polskiego. Finał dzień później o 20.15.

 

Impreza w Dausze zakończy się w niedzielę. Polacy zdobyli na razie cztery medale.

bug, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie