Magiera: Brazylia głodna jak nigdy

Siatkówka
Magiera: Brazylia głodna jak nigdy
fot. Polsat Sport

Jest tak jak zakładaliśmy. W niedzielę o godz. 8.00 zagramy nieformalny „finał” turnieju z Brazylią. Zwycięstwo w meczu, nawet w stosunku 3:0, nie zagwarantuje nam zdobycia trofeum i wygrania Pucharu Świata. Ale o tym na razie nie ma co myśleć.

Ostatnio ogrywaliśmy Brazylijczyków regularnie. Dwa ostatnie triumfy przypadły na finałowy turniej Ligi Narodów w Chicago. Szczególnie efektowny był mecz o brąz wygrany przez biało-czerwonych 3:0.

 

Brazylia bardzo poważnie potraktowała zmagania w Pucharze Świata i przyjechała do Japonii w najsilniejszym składzie. Od początku turnieju widać, że bardzo zależy im na końcowym zwycięstwie, bo choć cały czas należą do ścisłej światowej czołówki, to jednak brakuje im wygranych turniejów. Owszem, wygrali Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro i szykują się do obrony tytułu za rok w Tokio, ale przegrali też dwa ostatnie finały mistrzostw świata, obydwa z Polską, a w Pucharze Świata na podium stali ostatni raz osiem lat temu zajmując trzecie miejsce. Nie mieli też szczęścia w Lidze Narodów. W ostatnich dwóch edycjach awansowali wprawdzie do finałowej rozgrywki, ale w obu przypadkach kończyli zawody na czwartym miejscu. W Lidze Światowej stawali na podium w miarę regularnie, ale na tym najwyższym ostatni raz dziewięć lat temu.

 

Od początku turnieju w Japonii trener Renan Dal Zotto praktycznie nie rotuje składem i rzadko korzysta z rezerwowych. Bruno na rozegraniu, w ataku Alan, parę środkowych tworzą M. Souza i Lucas, a za przyjęcie zagrywki odpowiadają Lucarelli, Leal i libero Thales - tak wygląda żelazny skład Brazylijczyków. I tak też będzie wyglądał w meczu z Polakami. O sile ofensywnej nie ma co pisać, wszyscy wiedzą jak to wygląda. Podobnie rzecz ma się z systemem gry blok - obrona. Co do zagrywki to warto zwrócić uwagę na rozkład ich serwisu. Na początku spotkania z reguły zaczynają w systemie 5:1 - pięć atakujących i jeden float (M. Souza - najczęściej do piątej strefy). W czasie gry, w zależności od sytuacji i wyniku, na taktyczną zagrywkę przechodzą Bruno i Lucarelli. I właśnie ci dwaj ostatni typową „brazylijką” rozmontowali w czwartek w trzecim secie reprezentację USA w wygranym meczu 3:0.

 

W naszym zespole tradycyjnie już trudno wytypować wyjściowy skład. Vital Heynen przez cały turniej rotuje zawodnikami, ale w bardzo świadomy sposób, dobierając poszczególnych graczy pod konkretnego przeciwnika. A ci, którzy dostają szansę z reguły nie zawodzą. Piątkowy mecz z Australią dobitnie to potwierdził.

Marek Magiera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie