Trener Śląska: Poziom ligi czeskiej jest wyższy niż w Ekstraklasie
- Czeska liga ma trochę wyższy poziom, ale najlepsze polskie kluby mogłyby z powodzeniem w niej grać - ocenił po rocznej pracy z piłkarzami Śląska Wrocław trener Vitezslav Lavicka.
Przychodząc do Śląska Wrocław na pewno zbierał pan informacje nie tylko o samym klubie, ale też o polskiej ekstraklasie. Jak te wiadomości mają się do tego, z czym pan się zetknął osobiście?
Vitezslav Lavicka: Oczywiście, że zbierałem informacje. Rozmawiałem z zawodnikami, którzy tu grali a także z trenerami, którzy pracowali w polskich klubach. Obserwowałem też mecze, kiedy dostałem propozycję, a jeszcze nie podjąłem decyzji. To jednak nie to samo, co później praca i osobiste doświadczenia. Pracuję w zawodzie trenera już ponad 20 lat. Oprócz Czech i Polski los rzucił mnie też do Australii, więc wiem, że każda liga ma swoją specyfikę. Ekstraklasa też i szybko się o tym przekonałem.
To, co takiego jest specyficznego, odróżniającego ligę polską od np. czeskiej?
Polska w porównaniu do Czech to duży kraj i wyjazdy na mecze zajmują tu znacznie więcej czasu. W Czechach jest wszędzie blisko, a w Polsce podróże są czasami naprawdę długie. To był dla mnie zupełnie nowy element. W Australii też było daleko, nawet jeszcze dalej, ale tam lataliśmy samolotem. W Polsce jeździmy autokarem i to jest trudne dla piłkarzy, ale też trenerów. Druga sprawa - jakość ligi. Myślałem, że jest podobna do czeskiej. Ale czeskie czołowe kluby grają w europejskich pucharach znacznie dłużej. Ekstraklasie tego brakuje. Brakuje konfrontacji z Europą, która podnosi poziom całych krajowych rozgrywek.
Mamy za to w Polsce piękne stadiony...
O tak, stadiony i marketing są na topowym poziomie. Tego można pozazdrościć.
Dlaczego w takim razie przygodę z europejskimi pucharami polskie drużyny kończą, kiedy piłkarze lig zachodnich dopiero wracają z urlopów?
To nie jest łatwe, aby czołowe zespoły grały regularnie w fazie grupowej europejskich pucharów. Nawet jeden zespół, który mógłby zbierać punkty do klasyfikacji, aby później kolejna drużyna mogła pójść w górę i mieć trochę łatwiej w eliminacjach. To nie jest proste i nie ma na to sprawdzonego przepisu. Ze swojego trenerskiego doświadczenia wiem, że początek sezonu nigdy nie jest łatwy. W Polsce jest jeszcze trudniej, bo kluby grające w pucharach mają wyjątkowo krótką przerwę latem. Być może brakuje trochę cierpliwości, która jest potrzebna, aby zbudować coś trwałego.
Czeskim drużynom udaje się jednak przebić i teraz regularnie przynajmniej jeden zespół gra w fazie grupowej europejskich pucharów...
Takie drużyny, jak Slavia Praga czy Sparta Praga też miały z tym problem. Ale w końcu udało się przebić przez eliminacje do fazy grupowej, zdobyć punkty rankingowe, co sprawia, że teraz jest trochę łatwiej. Jak mówiłem, występy w pucharach od pierwszej rundy kwalifikacji nie są łatwe i przyjemne. To duże wzywanie dla trenerów i piłkarzy.
Na pewno budżety klubów odgrywają w tym dużą rolę, bo mając więcej pieniędzy można zbudować silniejszą i liczniejszą kadrę...
Zgadza się, ale to nie jest kwestia tylko samych pieniędzy. A już na pewno nie jest główna kwestia. Chemia w zespole, współpraca na boisku i poza nim, to nie jest łatwe do zbudowania, kiedy ma się trzy tygodnie na przygotowania. Zwłaszcza jeżeli w drużynie dochodzi do zmian i pojawiają się nowi gracze.
Zostawmy europejskie puchary i porozmawiajmy o lidze. Jak pan po roku pracy w ekstraklasie widzi polskie kluby w porównaniu z czeskimi?
Czeska liga ma jednak trochę wyższy poziom, ale najlepsze polskie kluby mogłyby z powodzeniem w niej grać.
W Polsce teraz jest mocny trend stawiania na młodzież. Pojawił się przepis o przynajmniej jednym młodzieżowcu na boisku. Ma to pomóc w rozwoju i wykreowaniu nowych gwiazd ligi...
Rozumiem sens tego przepisu. Rozumiem, że PZPN chce dać przestrzeń młodym piłkarzom, aby zbierali doświadczenie i się ogrywali. Kiedy zaczynałem przygodę jako piłkarz, to też taki przepis w Czechach był, ale na drugim poziomie. Wiem, co kierowało działaczami, ale uważam, że jeżeli młody zawodnik będzie miał odpowiednią jakość, umiejętności, to nie będzie mu potrzebny przepis, aby grać. Ale jeszcze raz powtarzam, rozumiem sens tego przepisu i go akceptuję.
W Polsce część ekspertów uważa, że młody gracz powinien jak najszybciej wyjechać do zagranicznego klubu, bo w kraju niczego się nie nauczy, a inni twierdzą, że wyjazd tak, ale po dwóch, trzech latach w ekstraklasie...
Podobne dyskusje są w Czechach. Jedni twierdzą, że trzeba zatrzymać piłkarza, aby zebrał doświadczenie, a drudzy uważają, że lepiej, aby się doskonalił za granicą, zanim w ojczyźnie nabierze złych nawyków. Ja uważam, że młody zawodnik, czyli taki co ma 17, 18, 19 lat, powinien powinien pograć dwa, trzy lata w swojej lidze i później może jechać. Ma wtedy pewien bagaż doświadczenia, trochę styczności z dorosłą piłkę, co na pewno mu pomoże.
Zwolennicy wyjazdów młodych piłkarzy przywołują jeszcze jeden argument - niech jedzie, bo tam ma gdzie trenować, są boiska i lepsza infrastruktura.
Macie w Polsce bardzo ładne stadiony, bo mieliście Euro 2012, ale same stadiony to nie wszystko. W Czechach też mieliśmy problemy z bazami treningowymi, ale teraz każdy region ma swoją akademię piłkarską, którą kieruje Czeski Związek Piłki Nożnej. Do tego takie kluby, jak Slavia czy Sparta też mają swoje akademie. To jest podstawa, aby wychowywać dobrych piłkarzy. To bardzo ważny i dobry krok, który zrobiono w Czechach. Młody piłkarz musi mieć, gdzie się rozwijać, bo sam talent to nie wszystko.
Polską ligę od czeskiej różnią też kibice. Sam pan już doświadczył, jak mogą wyglądać trybuny w ekstraklasie...
Ogromnie szanuję kibiców, którzy są dla nas dużym wsparcie. Ale to, co fani Śląska zrobili w Łodzi podczas meczu Pucharu Polski z Widzewem mi się nie podobało. Ja rozumiem to tak, że wszyscy gramy dla jednego klubu. Od piłkarzy, przez trenerów, działaczy po fanów. Wszyscy powinniśmy pracować dla dobra klubu.
Komentarze