Zostawcie Karbownika, czyli dlaczego Legia nie powinna sprzedawać swojego asa

Piłka nożna
Zostawcie Karbownika, czyli dlaczego Legia nie powinna sprzedawać swojego asa
Fot. Cyfrasport

Michał Karbownik znalazł się w „pięćdziesiątce przyszłości” (zawodnicy od 16 do 21 lat) stworzonej przez poważnych korespondentów UEFA.com za 2019 rok, a nam od razu zadrżały serca. Oto mamy kolejną wschodzącą gwiazdę światowej piłki?

Karbownik grający na pozycji lewego obrońcy w ciągu 11 meczów w Ekstraklasie uzyskał tyle samo asyst co jego poprzednik, zarabiający ogromne pieniądze 30-letni Czech Adam Hlousek przez 3,5 roku. Wrażenie robiły jego rajdy po skrzydle, sposób w jaki doskakiwał do piłki i błyskawicznie, korzystając z dużej szybkości, uciekał rywalom. Był ewidentnie powiewem świeżości w całej Ekstraklasie i jednym z najlepszych pomysłów krytykowanego trenera Aleksandara Vukovica (choć do pierwszej drużyny wziął go wcześniej Ricardo Sa Pinto).

 

W związku z tym, że polskiej lidze właścicielom klubów generalnie chodzi o to, aby jak najszybciej i jak najdrożej sprzedać zawodników, od razu pojawiły się informacje o licznych chętnych na taki transfer. Klub i menedżer poinformowali nawet, że odrzucili ofertę na 5 mln euro! Ile to miało wspólnego z prawdą, trudno powiedzieć, ale warto chyba zadać sobie pytanie, czy szybki wyjazd po jednej zaledwie udanej rundzie (albo nawet sezonie) wśród seniorów to jest dobry pomysł w przypadku tego akurat zawodnika?

 

Odrzucając zdanie samych uczestników zdarzeń, czyli tych, którzy na tym zarabiają (trudno, aby byli obiektywni), tzw. środowisko (kibice, trenerzy, eksperci, dziennikarze) dzieli się na dwa obozy. Twierdzących, że jak ktokolwiek budzi jakieś nadzieje, powinien czym prędzej ruszać za granicę, bo w polskiej przaśnej lidze niczego się nie nauczy i drugich umiarkowanych, uważających, że mimo wszystko warto pograć tu trochę dłużej.

 

Oba poglądy stosunkowo łatwo obalić. Możemy podać choćby świeży przykład rówieśnika Karbownika Sebastiana Walukiewicza, który w miniony weekend, po półrocznym grzaniu ławy w Cagliari, zadebiutował wreszcie w Serie A. I to od razu przeciwko Juventusowi Turyn z Cristano Ronaldo na czele. I mimo porażki 0:4 spisał się całkiem przyzwoicie. Ewidentnie było widać, że zrobił postęp i był lepszą swoją wersją, niż ślamazarny, mało zwrotny obrońca, którego pamiętamy z letniego mundialu do lat 20, rozgrywanego w Polsce. Nie wiadomo jak dalej potoczy się jego kariera, ale tendencje i rokowania są dobre.

 

Wzorcowym wręcz przykładem udanego wyjazdu młodzieżowca był Sebastian Szymański, który z miejsca zdobył pierwszy skład w Dinamie Moskwa, gra systematycznie i przebił się do pierwszej reprezentacji, gdzie stawiany jest już u boku Roberta Lewandowskiego.

 

Co innego Szymon Żurkowski, który rozegrał ledwie kilka minut przez pół roku we Fiorentinie, Filip Jagiełło w Genui, Patryk Dziczek w Salernitanie (kontuzja), nie mówiąc o kultowych już zagranicznych niewypałach sprzed kilku lat jak Bartosz Kapustka (Leicester, Freiburg, Leuven) czy Jakub Piotrowski, który właśnie z Genk został wypożyczony do przedostatniej drużyny ligi belgijskiej – Beveren.

 

Biorąc pod uwagę charakterystykę Karbownika, powinien jeszcze zostać. I to nie tylko przez kilka miesięcy do lata. Na jego pułapie lepiej grać w słabej lidze regularnie niż uczyć się za granicą, grzejąc ławę. Ewentualnie dobrać taką ligę i taki klub, które przynajmniej będą dawały szansę na grę w dość dużym procencie. Poza nielicznymi wyjątkami, zawodnicy nie wchodzący z impetem w nowe środowisko, po prostu giną. Tracą czas, znikają z pola widzenia trenerów reprezentacji. A jak nie robisz postępów w tym wieku, to nie oznacza, że stoisz w miejscu, tylko się cofasz. Tak to niestety działa. Przecież jeszcze niedawno Żurkowski był brany pod uwagę do składu kadry na mundial w Rosji, a bardzo bliski powołania do kadry Adama Nawałki był też Piotrowski. Dziś ich po prostu nie ma.

 

Dla klubów, które ich zatrudniały wydając po kilka milionów euro to żadna strata. Jak tłumaczy obrazowo jeden z trenerów, takie zatrudnianie po kilku zawodników w każdym okienku transferowym w tym przedziale cenowym jest dla tych klubów jak postawienie kilku drinków jednej czy drugiej nieznajomej w barze. A nuż z którąś z nich uda się ułożyć życie…

 

Choć akurat Karbownik, ma jednego z nielicznych polskich menedżerów, którego stać na to, aby nie gonić za błyskawicznym pieniądzem, kosztem przyszłości sportowej zawodnika (Mariusz Piekarski), to generalnie zdawanie się na ich doradztwo jest naiwnością. Bo skoro za namówienie zawodnika na zagraniczny wyjazd i przeprowadzenie transakcji zysk agenta to około 200, 300 tysięcy euro prowizji, to gdzie tu miejsce na chłodną kalkulację w kwestiach czysto sportowych?

 

Zawodnik Legii mimo bardzo dobrej gry jesienią, ma jeszcze mnóstwo podstawowych braków. Zdaniem przynajmniej kilku znaczących trenerów, gra z lewej strony tego prawonożnego zawodnika nigdy nie będzie jego optymalną pozycją, bo lewą nogę ma po prostu słabą.

 

Brakuje mu nawyków koniecznych dla lewego obrońcy w momencie bronienia, bazuje właściwie tylko na grze do przodu, odwadze, szybkości, dynamice. Dostał szansę na tej pozycji, bo tylko tam było wolne miejsce, a wiadomo, że Legia musi promować i sprzedawać graczy, aby się utrzymać na powierzchni.

 

Do gry w środku pomocy (do tej roli też bywa przymierzany) jest chyba jeszcze zbyt słaby fizycznie i na pewno nie aż tak sprytny, jak choćby inny niedawny legionista Sebastian Szymański. Wydaje się, że optimum dla niego to prawa pomoc lub ewentualnie obrona. Być może w tej roli zostanie wiosną sprawdzony w młodzieżowej reprezentacji Polski (Robert Gumny jest po operacji).

 

Reasumując: Karbownik w pierwszej kolejności powinien zostać zdefiniowany. Na jakiej pozycji ma grać docelowo, przećwiczyć to jeszcze w polskiej Ekstraklasie, pomóc Legii w europejskich pucharach, pograć trochę na międzynarodowym pułapie (młodzieżówka czy rozgrywki klubowe) i dopiero wtedy szykować się do skoku na… wielką kasę. Pytanie tylko czy ludzi wokół niego na to stać?

 

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie