Magiera: Pierwszy krok do Tokio
Przed ostatnim meczem z Azerbejdżanem w grupie eliminacyjnej podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich reprezentacja Polski siatkarek była w komfortowej sytuacji, bo miejsce w półfinale turnieju miała zapewnione, a jedyną niewiadomą był wybór rywala w tej fazie rozgrywek.
Po dwóch wygranych setach było już pewne, że o awans do finału powalczymy z Turczynkami, a nie Niemkami. Nie ma co rozpatrywać tej sytuacji w kategoriach, czy to lepiej, czy gorzej, bo i tak, żeby pojechać do Tokio trzeba pokonać przecież wszystkich rywali. A w jakiej kolejności to się stanie nie ma żadnego znaczenia.
O tureckich siatkarkach wiemy wszystko, ale czy wszystko wiemy o tej drużynie w kontekście rywalizacji w Apeldoorn? Turczynki zaczęły turniej słabo, od porażki z Niemkami. Później wygrały z Chorwacją, ale to zwycięstwo nie przyszło im wcale łatwo. O ich być, albo nie być, decydował mecz z Belgią wygrany ostatecznie 3:2, ale okupiony wielką dawką nerwów i emocji oraz wysiłku fizycznego. Analizując dotychczasowe występy Turczynek podczas turnieju w Apeldoorn trudno przewidzieć w jakim składzie rozpoczną mecz z Polkami. Giovanni Guidetti cały czas rotuje składem i poszukuje optymalnych rozwiązań. My możemy być w stu procentach pewni, że do walki o finał wyjdziemy w składzie: Wołosz, Smarzek-Godek, Alagierska, Kąkolewska, Stysiak, Mędrzyk i Stenzel.
Abstrahując od wszystkiego i analizując ostatnie lata trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że Turcja jest zespołem, który nam wyraźnie nie leży. Ostatni raz wygraliśmy z Turczynkami w oficjalnym meczu 13 czerwca 2015 roku w Baku podczas Igrzysk Europejskich. Był to też oficjalny debiut w roli selekcjonera Jacka Nawrockiego. Polki zajęły ostatecznie na tej imprezie drugie miejsce i wywalczyły srebrne medale. Ale tutaj uwaga, złoto przypadło w udziale... Turcji, która wygrała finałowy mecz z naszą drużyną 3:0.
Od tego finału w Baku wszystkie następne spotkania wygrywały Turczynki. Ostatni raz we wrześniu - w Ankarze - w półfinale mistrzostw Europy, ale to był... przedziwny mecz po którym szkoleniowiec tureckiej ekipy - trener Guidetti - powiedział wprost: „Dobrze, że graliśmy u siebie, w swojej hali i przed własną publicznością, bo gdyby ten mecz był rozgrywany w Polsce, to pewnie wygrałyby nasze rywalki”. To też potwierdza tezę, że Turcja u siebie, a Turcja na wyjeździe, to dwie zupełnie inne drużyny.
Teraz czas na próbę sił na neutralnym terenie, na welodromie w Apeldoorn -miejscu szczęśliwym dla polskich siatkarek. Jak dotąd wygraliśmy tu wszystkie mecze kwalifikacji olimpijskiej pokonując Bułgarię, Holandię i Azerbejdżan, a latem ubiegłego roku wszystkie mecze jednego z turniejów fazy interkontynentalnej Ligi Narodów odprawiając kolejno Bułgarię, Brazylię i Holandię.
I niech ta passa trwa. Do końca turnieju. Do niedzieli!
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze