Podence i Medeiros. Jak pracuś trafił do Anglii, a leń przepadł w Legii
Dwa i pół roku temu byli w tym samym punkcie. Więcej szans na dużą karierę dawano starszemu, uchodził za zdolniejszego. Ten o rok młodszy był pracowitszy. Starszy nie zdołał podbić nawet polskiej ekstraklasy. Młodszy podpisał właśnie kontrakt z klubem Premier League. Iuri Medeiros i Daniel Podence. Ich losy to kolejny dowód na to, że w futbolu praca znaczy więcej niż talent.
Koniec sierpnia 2017 roku. Trener Jorge Jesus wybiera kadrę na mecz eliminacji Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt. Jak to w Sportingu Lizbona bywa - wśród skrzydłowych klęska urodzaju. Ostatecznie do Rumunii jadą: Marcos Acuna, Gelson Martins, Matheus Perreira, Bruno Cesar i Iuri Medeiros. Decyzją trenera w domu zostaje Daniel Podence.
Podence ma wtedy 22 lata, Medeiros jest rok starszy. Podence w styczniu 2017 wrócił z wypożyczenia do Moreirense, pół sezonu później roczne wypożyczenie do Boavisty zakończył Iuri Medeiros.
Absolwenci renomowanej akademii
Obaj są absolwentami akademii Sportingu, która dała światu wybitnych skrzydłowych z Figo, Ronaldo, Quaresmą i Nanim na czele. Wtedy, latem 2017, w kadrze pierwszego zespołu znów jest kilku znakomitych wychowanków specjalizujących się w grze na skrzydle.
Jest Gelson Martins (dwa lata później przejdzie z Atletico Madryt do Monaco), jest Matheus Pereira (dziś w West Bromwich Albion) i są oni: Iuri i Daniel. Obaj tuż po młodzieżowych mistrzostwach Europy w Polsce. Hiszpański dziennik Marca po tym turnieju umieszcza ich
zresztą w gronie pięciu piłkarzy, którzy na polskich boiskach pokazali największy potencjał.
Medeiros ligowe szlify zbiera na kolejnych wypożyczeniach. Wiosnę 2015 w Arouce ma niezłą. Kolejne dwa sezony, w Moreirense i Boaviście, znakomite. W sezonach 15/16 i 16/17 zalicza 56 meczów, 17 goli, 21 asyst. Latem 2017 roku wśród kibiców Sportingu nikt nie ma wątpliwości: czas na regularną grę Medeirosa w ekipie "Lwów". Skoro kolekcjonował gole i asysty w Moreirense i Boaviscie, to co dopiero będzie w Sportingu.
Miejsce w składzie czeka
Z wielkimi nadziejami na nowy sezon czeka również sam Medeiros. - Moim celem jest miejsce w składzie. Oczywiście trener niczego mi nie może obiecać, ale mam wrażenie, że podoba mu się to, jak pracuję - mówi skrzydłowy w trakcie lipcowych przygotowań do sezonu 2017/18.
O tym, że Jesus chce postawić na Medeirosa pisało się zresztą w Portugalii już kilka miesięcy wcześniej. "W Sportingu już myślą o nowym sezonie. Trener bardzo liczy na Iuri Medeirosa. Reprezentant młodzieżówki świetnie spisuje się na wypożyczeniu w Boaviście i ma zagwarantowane miejsce w kadrze Sportingu na sezon 2017/2018" - donosił jeszcze w lutym portal sapo.pt.
Iuri znika bez śladu
Rusza sezon. Medeiros nie jest piłkarzem, od którego trener zaczyna ustalanie składu, ale dostaje szanse. W pierwszych siedmiu ligowych kolejkach pojawia się na boisku pięć razy. W eliminacjach Ligi Mistrzów w Bukareszcie wchodzi jako rezerwowy, rewanż w Lizbonie ogląda z ławki. Ciągle jest blisko, wydaje się, że już za chwilę, już za moment na dobre wskoczy do podstawowego składu "Lwów". I wtedy... znika.
W fazie grupowej Champions League w starciach z Juventusem, Barceloną i Olympiakosem ani razu nie mieści się choćby na ławce. W lidze portugalskiej Sporting rozgrywa od października do grudnia osiem spotkań - Medeiros na żadne z nich nie jest nawet powołany.
W listopadzie, przy okazji meczu Pucharu Portugalii z Famalicao, trener Jorge Jesus pytany o kolejną nieobecność Medeirosa odpowiada: - My trenerzy najwięcej czasu z drużyną spędzamy podczas treningów, nasze decyzje zależą przede wszystkim od tego, jak ktoś trenuje.
Jaśniej się nie da. Jorge Jesus niedwuznacznie potwierdza krążące od dawna opinie o Medeirosie. Skala talentu młodego skrzydłowego jest odwrotnie proporcjonalna do jego chęci pracy.
Nie biegał, robił, co chciał
Kiedy w lutym 2019 roku Medeiros trafia na wypożyczenie do Legii, dziennikarze "Przeglądu Sportowego" przepytują o niego Miguela Leala - trenera, który prowadził Medeirosa i w Moreirense, i w Boaviście.
- Największym problemem Medeirosa jest mentalność. Bywa, że nie przykłada się do treningów. Potrzebuje trenera, który go zna, często z nim rozmawia i psychicznie go wspiera. (...) Czasem musiałem go ukarać. Przyjmowałem jakąś taktykę, a on nie realizował zadań, które mu wyznaczyłem. Robił, co chciał. Kiedyś zmieniłem go jeszcze przed przerwą, bo nie biegał. (...) Czasami na niego krzyczałem, a ze dwa razy wyrzuciłem go z treningu - wspominał na łamach Przeglądu Sportowego bodaj jedyny trener, który mimo wszystko, jakoś do Medeirosa dotarł.
Kolejnym szkoleniowcom ta sztuka już się nie udaje. Ani w Sportingu, ani w Genoi, ani w Legii. Wiosnę 2019 w polskiej ekstraklasie kończy z bilansem 14 meczów, trzech goli i jednej asysty. Kiepsko, a przecież i tak bez porównania lepiej niż w drugoligowej Norymberdze, do której trafił przed obecnym sezonem.
Na zapleczu Bundesligi Portugalczyk zagrał dziewięć razy (na 19 kolejek), ani razu nie spędził na boisku 90 minut. Nie ma koncie ani jednego gola, ani jednej asysty.
Złamana ręka, a potem noga
A co słychać u młodszego z wychowanków Sportingu, w czasie, kiedy jego zdolniejszy kolega trwoni swój talent? Latem 2017 roku Daniel Podence ma teoretycznie dużo mniej atutów niż Medeiros. Całe jego osiągnięcia w lidze portugalskiej w tamtym momencie ograniczają się do czterech goli i dwóch asyst uzbieranych na wypożyczeniu w Moreirense.
A mimo to młodszy, mniej doświadczony, dysponujący gorszymi warunkami fizycznymi (zaledwie 164 centymetry wzrostu!) Podence wcale nie przegrywa rywalizacji z Medeirosem. Grają mniej więcej tyle samo. Różnica polega na tym, że Iuri traci miejsce w składzie, bo trenera irytuje jego podejście do pracy. Daniel wypada z gry przez kontuzje.
W sierpniu łamie palec lewej ręki, pół roku później - kość śródstopia lewej nogi. Operacja się udała, wrócę silniejszy i z "ulepszoną" lewą stopą - pociesza kibiców i siebie samego publikując zdjęcia z nogą w gipsie.
fot. instagram
Nawet z tamtych szpitalnych fotografii przebija to, co dla Daniela właściwe: charakter, pasja, przekonanie, że ciężką pracą można pokonać przeciwności. Trener Jorge Jesus nie może się go nachwalić. - On wie, jak pracować, żeby stawać się coraz lepszym piłkarzem - mówi.
Przez Grecję do Anglii
I Podence pracuje, nie załamują go ani kontuzje, ani brak możliwości gry dla Sportingu. Kiedy jesienią 2018 roku Iuri Medeiros postawą na i poza boiskiem demonstruje całemu światu, że traktuje kolejne wypożyczenie do Genoi jak zesłanie, Daniel Podence w transferze do Olympiakosu Pireus widzi szansę na rozwój kariery. Przez półtora roku w Grecji gra w 68 meczach lidze i europejskich pucharach. Strzela 13 bramek, notuje 14 asyst.
30 stycznia 2020 podpisuje kontrakt z Wolverhampton. Z klubem, który kolejny sezon plasuje się tuż za angielską "wielką szóstką", Podence wiąże się na 4,5 roku. Na debiut w reprezentacji Portugalii jeszcze czeka, ale premierowe powołanie już dostał, był na zgrupowaniu przed meczami eliminacji EURO 2020 z Serbią i Litwą.
- Obserwowaliśmy go od dłuższego czasu, a teraz chcemy, żeby był z nami. W przyszłości może wiele zaoferować naszej reprezentacji - tłumaczy selekcjoner Portugalii Fernando Santos.
Imponował od zawsze
Trudno zresztą znaleźć trenera, który nie chwaliłby sobie współpracy z Podence. I tak jest od zawsze. - Już kiedy prowadziłem go w juniorach Sportingu imponował osobowością, charakterem, pracowitością. Potrafił bardzo dużo indywidualnie, ale zawsze podporządkowywał się trenerowi i pracował dla dobra drużyny. On jest szalenie ambitny, chce stawać się coraz lepszy - wspomina w jednym z wywiadów Jose Lima, który pracował z Podence w akademii Sportingu.
Dziś Podence ma 24 lata, kontrakt ze znakomitym angielskim klubem i perspektywę rychłego debiutu w kadrze. A Medeiros? W lipcu skończy 26 lat. Z obowiązującej do niedawna charakterystyki "młody, zdolny, ale leniwy" zostało już chyba tylko to ostanie.
Przejdź na Polsatsport.pl