Rocky z Chin nokautuje w Stężycy. Będzie gwiazdą?

Sporty walki

Shi Yun Long, chiński pięściarz wagi ciężkiej ma już za sobą udany debiut w Polsce, walcząc w barwach polskiej grupy Rocky Boxing Night. Na gali w Stężycy znokautował Pawła Sowika z Wałcza. Shi Yun Long to inteligentny chłopak, sporo w boksie potrafi, więc warto go uważnie obserwować, na polskiej scenie kategorii ciężkiej ma spore szanse, by odgrywać znaczącą rolę. Stać go na kilka niespodzianek.

31-letni Chińczyk mierzy 195 cm, waży 103 kg i nie jest w boksie nowicjuszem. Dziesięć lat temu był mistrzem Chin w wadze 91 kg, brał udział w rozgrywkach World Boxing Superseries w wadze do 85 kg, wiele lat spędził na zgrupowaniach kadry narodowej swojego kraju, mając u boku mistrza olimpijskiego wagi półciężkiej z Pekinu (2008) Zhanga Xiaopinga i srebrnego medalistę tych igrzysk w kategorii superciężkiej, Zhanga Zhilei, dziś solidnego, niepokonanego zawodowca. Ale pewnego dnia doznał kontuzji i musiał pomyśleć o alternatywnych rozwiązaniach.

 

I tu uwaga. Wybrał studia na AWF w Gdańsku, tam mieszka, ma dziewczynę Wiktorię i nie ukrywa, że wiąże przyszłość z Polską. A po rozmowach z Krystianem Każyszką, szefem grupy Rocky Boxing Night postanowił spróbować swych sił w zawodowym boksie.

 

Jego walka w debiucie z mierzącym 196 cm, i nieco lżejszym, 29-letnim Pawłem Sowikiem (3-6, 1 KO) z Wałcza nie trwała jednak długo. Choć zakontraktowana na 6 rund skończyła się w drugiej. Po trzecim liczeniu, gdy Sowik padł ciężko na deski po prawym sierpowym Chińczyka, decyzja mogła być tylko jedna – poddanie Polaka.

 

Shi Yun Long (1-0, 1 KO), to inteligentny chłopak, sporo w boksie potrafi, więc warto go uważnie obserwować, na polskiej scenie kategorii ciężkiej ma spore szanse, by odgrywać znaczącą rolę. Stać go na kilka niespodzianek.

 

Historie tych, którzy pokazali się na gali w Stężycy czasami są ciekawsze niż boks, który prezentują, to taka pierwsza uwaga dotycząca innych walk. 21-letni Hubert Benkowski (5-0-1, 1 KO), chłopak mierzący prawie 190 cm wzrostu, co jak na wagę superpółśrednią jest jednym z rekordów, zafascynowany jest tą dyscypliną od dziecka. Decydujący był tu wpływ dziadka, wielkiego kibica boksu, sporą rolę odegrała też magia filmu, a konkretnie kolejne części Rocky’ego z Sylvestrem Stalonne, które wspólnie ogądali z zapartym tchem.

 

Jako dziewięcioletni chłopak wyjechał z matką i siostrą do USA, mieszkał w Teksasie, ale to nie był jego świat. Gdy matka zachorowała i w efekcie tej choroby umarła, wrócił do Polski, siostra została w USA. Wrócił do ojca, ale od dawna mieszka z wujkiem, który go utrzymuje i pozwala poświecić się bokserskim treningom.

 

Walkę z 36-letnim Adamem Grabcem (7-31, 1 KO), najczęściej toczącym pojedynki w Anglii, Benkowski wygrał wyraźnie, ale nic szczególnego nie pokazał. W jego życiu ciekawsza niż boks, który prezentuje, jest otoczka. Choć nie ukrywam, że porzucenie szkoły, by poświecić się bez reszty ukochanej dyscyplinie chyba jednak nie jest najlepszym pomysłem.

 

Benkowskiemu marzą się wielkie sukcesy, chciałby zostać zawodowym mistrzem świata, co wydaje się mało prawdopodobne. Ale oczywiście chciałbym się mylić, może przydałby się mu jakiś solidny trener, który dostrzegłby coś więcej i wyprowadził na właściwą drogę do sukcesów. Ma trochę atutów, nie tylko 187 cm wzrostu, ale chyba jest ich jeszcze za mało, by podbijać bokserski świat.

 

To samo możemy powiedzieć o 30-letnim Jakubie Sosińskim (2-1). Kiedyś wielokrotny mistrz Śląska, a dawno, dawno temu brązowy medalista MP kadetów wrócił do boksu po 10 letniej przerwie i ma spore ambicje. Jeszcze szersze ma plecy, wagę solidną i wciąż potrafi wyprowadzać kombinacje ciosów z dużą lekkością, ale w świecie olbrzymów, jaką jest dziś waga ciężka, trudno będzie mu znaleźć właściwe miejsce, mając 180 cm wzrostu i tak wielkie zaległości.

 

Może być niezłym sparingpartnerem, ale chyba na tym się to wszystko zakończy. Swój pojedynek w Stężycy podobnie jak Benkowski wygrał wyraźnie, ale możliwości bokserskie jego rywala, Rafała Jaszczuka (0-1-1) ze Stężycy są znacznie mniejsze niż jego. Choć ambicji nie można mu odmówić. Mięśnie ma duże, ale umiejętności niestety, znacznie mniejsze.

 

Większe szanse, by czegoś dokonać w wadze ciężkiej ma znacznie młodszy od Sosińskiego, Kacper Meyna (4-0, 1 KO). Rywala miał wprawdzie niezbyt wymagającego, Węgra Andreasa Csomora (18-28-2, 14 KO), ale pokazał kilka niezłych akcji i spokojnie może się przygotowywać do finału Turniej Ciężkich, którego stawką jest 100 tysięcy złotych. W finale zmierzy się z Mateuszem Cielepałą, z którym dobrze znają się z ringów amatorskich.

 

Dla Csomora, co warto podkreślić, był to siódmy występ na polskich ringach i siódma porażka przed czasem. Kwitując złośliwie, można na niego liczyć. Węgier zaliczył 24 nokaut w 28 przegranej walce. Meyna mówiąc, że w dwóch pierwszych rundach postawił mu ciężkie warunki, chyba trochę przesadził, a może po prostu chciał być dla Węgra elegancki.

 

Inna ciekawa historia dotyczy Ukraińca Maxa Miszczenki (6-1, 2 KO).  Z wykształcenia psycholog, w Polsce pracował jako stolarz i boksował. Do walki z Piotrem Podłuckim (6-4, 2 KO) przygotowywał się na Ukrainie i to wystarczyło. Wygrał jednogłośnie, choć to co pokazał, nie wróży nic wielkiego w przyszłości.

 

Walką wieczoru na tej gali miał być pojedynek Kevina Gruchały (6-0, 2 KO) z Rafałem Jackiewiczem (51-26-2, 22 KO), najmłodszego z najstarszym polskim zawodowcem. 19-letni dziś Gruchała zaczynał zawodową przygodę dwa lata temu, a 43-letni Jackiewicz wciąż nie może się z ringiem pożegnać. Do walki nie doszło z powodu kontuzji Gruchały, ale prawdopodobnie dojdzie do niej na kolejnej gali organizowanej przez Krystiana Każyszkę.

 

Nic straconego, ale w tym przypadku otoczka też może być ciekawsza niż sam pojedynek, choć Gruchała niewątpliwie ma talent, a Jackiewicz to przecież były mistrz Europy, walczący przed laty o mistrzostwo świata. Tyle, że to już stare dzieje.

 

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie