PKO Ekstraklasa. Smyła: Znamy swoje miejsce w szeregu

Piłka nożna
PKO Ekstraklasa. Smyła: Znamy swoje miejsce w szeregu
fot. Cyfrasport

Piłkarze Korony w meczu 25. kolejki ekstraklasy zagrają w środę ze Śląskiem we Wrocławiu. "Rywal jest faworytem, ale my też mamy 11 zdrowych chłopów, będziemy walczyć" – zapowiedział trener kielczan Mirosław Smyła.

Dla znajdującej się w strefie spadkowej kieleckiej drużyny każdy mecz jest już teraz batalią o życie. Korona, która do bezpiecznej lokaty traci już cztery punkty, w środowy wieczór zmierzy się z czwartym zespołem tabeli, na dodatek na jego boisku.

 

"Lewe skrzydło i lewa obrona to są główne atuty naszego najbliższego rywala. Mamy świadomość umiejętności Przemysława Płachety, bo to piłkarz, który potrafi +zrobić różnicę+. Ostatni mecz z Zagłębiem Lubin (przegrany przez Śląsk 1:3) trochę zamydlił obraz tej drużyny, ale to wciąż zespół, który wie, czego chce na boisku" – komplementował wrocławską ekipę Smyła.

 

Szkoleniowiec chwalił też swoją drużynę, mimo ostatnich dwóch porażek z Wisłą Kraków (0:2) i Lechią Gdańsk (1:2).

 

"Wiem, że w tych meczach nie zdobyliśmy nawet punktu, ale w naszej grze widzę wiele pozytywów, co napawa optymizmem. Stwarzamy dużo sytuacji bramkowych, tylko musi być skuteczność. To warunek konieczny, aby wygrywać" - nie ukrywał trener Korony, który doskonale zdaje sobie sprawę, kto jest faworytem środowej potyczki.

 

"Znamy swoje miejsce w szeregu, trwa to bardzo długo, praktycznie od początku sezonu. Musimy sobie jednak z tym radzić. Śląsk jest faworytem, ale my też mamy 11 zdrowych chłopów i będziemy walczyć i grać w piłkę. Jak te dwie rzeczy połączymy, to wierzę, że ta szczypta szczęścia też będzie dosypana i przywieziemy coś z Wrocławia" - dodał.

 

Optymistą jest też fiński pomocnik Petteri Forsell, jeden z najlepszych zawodników kieleckiej drużyny w meczu z Lechią. To po jego strzałach piłka dwukrotnie trafiła w poprzeczkę bramki rywali.

 

"W tym spotkaniu nasza gra wyglądała już lepiej, coraz odważniej radzimy sobie pod bramką przeciwnika. Musimy tylko zacząć strzelać więcej goli. Zdajemy sobie doskonale sprawę z klasy zespołu z Wrocławia, ale uważam, że wcale nie stoimy na straconej pozycji" – powiedział Fin.

 

Przed meczem we Wrocławiu trenerowi Smyle nie brakuje problemów kadrowych. Ciągle kontuzje leczą Michael Gardawski, Piotr Pierzchała i Nemanja Miletic, a w ostatnim spotkaniu urazu doznał też Marcin Cebula.

 

"Wydawało się, że to będzie poważny uraz. Badania nic jednak nie wykazały. Mamy więc nadzieję, że tak źle nie będzie i w najbliższych dniach zdrowie powoli mu wrócić do treningów" – przekazał Smyła, który na Dolnym Śląsku nie będzie mógł skorzystać również z pauzującego za czerwoną kartkę bośniackiego obrońcy Adnana Kovacevica.

 

"Karę musi odcierpieć. Czekamy na decyzję, ile będzie musiał pauzować. Wierzymy jednak, że zostanie odsunięty tylko od jednego meczu. To była akcja ratunkowa, faul taktyczny, tam nie było jakiegoś ciężkiego, brutalnego przewinienia" – ocenił z nadzieją szkoleniowiec.

 

Są jednak i dobre wieści. Po pauzie za kartki wracają Jakub Żubrowski i Ognjen Gnjatic, obaj ze Śląskiem zagrają od pierwszej minuty.

 

"To nie podlega dyskusji, bo to są nasze bardzo ważne ogniwa. Bardzo na nich liczymy, na dodatek są głodni gry. Jestem pewny, że ich występ w tym meczu będzie dla nas wzmocnieniem" – podkreślił trener Korony.

 

Środowe spotkanie rozpocznie się we Wrocławiu o godz.18.

IM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie