Myszka: Zbudowałem dla dzieci domek na drzewie

Inne
Myszka: Zbudowałem dla dzieci domek na drzewie
fot. PAP
Piotr Myszka postanowił spożytkować czas w dość oryginalny sposób.

Piotr Myszka nie ukrywa, że podczas wymuszonego przez pandemię koronawirusa pobytu w domu udało mu się zrobić kilka rzeczy, na które wcześniej brakowało czasu. "W ogrodzie zbudowałem dla dzieci domek na drzewie" – zdradził żeglarz AZS AWFiS Gdańsk.

- W tym okresie nie różniłem chyba specjalnie się od większości naszych rodaków. Też zabrałem się do zrobienia czegoś, na co wcześniej brakowało mi czasu i leżało odłogiem. Od dawna obiecywałem dzieciom, że dokończę dla nich domek na drzewie w naszym ogrodzie. Dotrzymałem słowa, przy okazji zamontowałem też dwie huśtawki – powiedział Myszka.

 

Czwarty zawodnik windsurfingowej klasy RS:X w igrzyskach 2016 roku w Rio de Janeiro musi wcielać się także w rolę nauczyciela i przedszkolanki.

 

- Przy trójce dzieci każde potrzebuje indywidualnego podejścia. Największej opieki wymaga niespełna czteroletnia Ida, natomiast z mającą osiem lat Nelą, która jest w drugiej klasie, musimy odrabiać lekcje. Najbardziej samodzielny jest 11-letni Antek, który "uczęszcza" do szkoły online. Z żoną bardzo dobrze się uzupełniamy i wspomagamy w tych obowiązkach – wspomniał.

 

Blisko 39-letni deskarz stara się też dbać o formę fizyczną. A to także dzięki temu, że ogród nabrał sportowej aranżacji.

 

- Mam małą siłownię w plenerze. Właśnie pod domkiem wybudowałem bramkę do ćwiczeń. Są dwa drążki do podciągania, poręcze i sztanga do przysiadów. Korzystam też z ketli i codziennie robię trening ogólnorozwojowy. Poza tym jeżdżę na rowerze i biegam – przekazał.

 

Wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy rozpoczął również w zeszłym tygodniu treningi na wodzie.

 

- Kiedy złagodzono obostrzenia i otwarto plaże, przyjeżdżamy z Radkiem Furmańskim do Sopotu i pływamy na desce. Na razie we dwóch, bez trenera na pontonie, ale liczę, że to niebawem się zmieni i zajęcia przyjmą tradycyjną formę. Mam także nadzieję, że wkrótce będziemy mogli korzystać z bazy sportowej, bo teraz za każdym razem muszę przywozić sprzęt samochodem, co jest pewnym utrudnieniem. A tak będę mógł przechowywać go w klubie – tłumaczył.

 

Zawodnik AZS AWFiS wrócił do pływania po ponadmiesięcznej przerwie.

 

- Po mistrzostwach świata w Australii żeglowałem jeszcze w połowie marca w Rewie. Podczas pierwszego treningu musiałem się rozruszać, jednak szybko ponownie przyzwyczaiłem się do deski. Woda jest dość zimna, a my mamy bose stopy, ale w sumie spędzam na wodzie nawet trzy i pół godzinny dziennie. Wyjątkowo przyjemnie było we wtorek, kiedy temperatura powietrza sięgała 22 stopni Celsjusza – dodał Myszka.

 

Jak wspomniał, stara się ćwiczyć dwa razy dziennie - rano pływa na foilu, czyli desce z hydroskrzydłem, która znajdzie się w programie igrzysk 2024 roku we Francji, a później trenuje na RS:X. Ta klasa przestanie być olimpijską konkurencją w przyszłym roku w Tokio.

 

- Na foilu żegluje się znacznie łatwiej i przyjemniej, bo wykonuje się zdecydowanie mniejszą fizyczną pracę niż na RS:X. Te treningi się jednak nie wykluczają, a wręcz bardzo dobrze uzupełniają – ocenił.

 

Myszka, podobnie jak Zofia Klepacka, ma już olimpijską nominację w klasie RS:X. Na razie nie wiadomo jednak, jak będą wyglądać kalendarz startowy i przygotowania do przyszłorocznych igrzysk.

 

- W maju mieliśmy walczyć w Atenach w mistrzostwach Europy, ale te zawody zostały przeniesione na koniec listopada. Poza tym wszystko, łącznie z harmonogramem regat, miało być podporządkowane olimpijskiej rywalizacji, a przez przełożenie głównej imprezy powstała spora luka. Mam nadzieję, że uda się przeprowadzić chociażby mistrzostwa Polski, bo nastawiamy się, że w tym roku będziemy pływać głównie w kraju – podsumował.

AŁ, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie