Polski piłkarz z MLS miał koronawirusa

Piłka nożna
Polski piłkarz z MLS miał koronawirusa
fot. Cyfrasport
Koronawirus na urodziny. Kacper Przybyłko jest już zdrowy

1 kwietnia klub MLS Philadelphia Union poinformował, że jeden z jego piłkarzy ma koronawirusa. Dopiero teraz okazało się, że był nim... Kacper Przybyłko, który apogeum choroby przechodził w swoje urodziny. - Dosłownie ścięło mnie z nóg - przyznał były młodzieżowy reprezentant Polski.

Polska Agencja Prasowa: Kiedy dowiedział się pan o pozytywnym wyniku testu na COVID-19?

 

Kacper Przybyłko: - 25 marca obchodziłem 27. urodziny, ale dwa dni wcześniej strasznie źle się poczułem. Miałem gorączkę, dreszcze i bolała mnie głowa. Na początku myślałem, że to normalne osłabienie, bo raz w roku coś takiego mnie rozkłada na dzień, góra dwa. Ale zastanawiające było to, że dosłownie ścięło mnie z nóg i po tym, jak termometr pokazał prawie 39 stopni gorączki, moja narzeczona Kinga postanowiła zabrać mnie na test. Pojechaliśmy tam samochodem, pobrali nam próbki i wróciliśmy do domu. Telefon od lekarza o pozytywnym wyniku dostałem dopiero tydzień później, jak w zasadzie... było po wszystkim.

 

Jak w pana przypadku wyglądała walka z wirusem?

 

- Wyłączony byłem z obiegu przez cztery doby. Gdyby nie Kinga, to spałbym na okrągło. Budziła mnie i na siłę karmiła ciepłą zupą. Brałem tabletki na ból głowy i cały czas walczyłem z gorączką. Najgorzej było w nocy, bo dręczyły mnie jakieś koszmary. Wirus storpedował plany urodzinowe, bo pierwotnie Kinga chciała mnie zabrać do ZOO i na kolację do restauracji, ale skończyło się na butach kupionych przez internet. Niestety wówczas byłem zbyt słaby, żeby je chociaż przymierzyć. Ale dziś czuję się świetnie i już z nich nie wychodzę...

 

Jako zawodowy sportowiec ma pan świetną wydolność. Czy wpłynęło to na przebieg choroby?

 

- Myślę, że tak. Po czterech dniach nagle poczułem się lepiej. Zaczęło mnie korcić, żeby się poruszać, ale na początku nie miałem siły nawet na krótki spacer. Przez dwa tygodnie nie robiłem dosłownie nic. Potem zacząłem ćwiczyć w domu, ale wciąż szybko się męczyłem. Czułem, że coś siedzi mi w płucach. Stopniowo było lepiej, ale dopiero po miesiącu czułem się tak, jak przed chorobą.

 

Jorge Felix: Bundesliga startuje zdecydowanie za szybko

 

Jak zareagowano w klubie na informację o pana chorobie?

 

- W klubie trzymali za mnie kciuki i uspokajali mnie, że na pewno szybko wyzdrowieję. Wspólnie ustaliliśmy, żeby przy oficjalnym komunikacie do prasy nie podawać moich personaliów. Nie wydawało mi się to dobrym pomysłem, bo wciąż jeszcze dochodziłem do siebie i nie chciałem nikogo martwić. Zastanawialiśmy się także, gdzie mogło dojść do zakażenia, bo skoro okres inkubacji trwa dwa tygodnie to w tym okresie byłem z drużyną na meczu w Los Angeles. Ale na szczęście nikt inny z zespołu się nie zaraził, więc musiałem złapać wirusa gdzie indziej. Przez cały okres kwarantanny klub był ze mną w kontakcie i wspierał mnie. Zabawna historia miała też miejsce kiedy po konsultacji z klubem zdecydowałem podzielić się informacjami o chorobie z kolegami z drużyny. Napisałem do nich SMS, ale że było to 1 kwietnia wszyscy myśleli, że ich... nabieram. Kilku chłopaków wysłało mi nawet informacje zwrotne w stylu: "Kacper, nie wygłupiaj się, z tego się nie żartuje". Dopiero jak ich zapewniłem, że to nie żart pisali, że cieszą się, iż mam to już poza sobą.

 

A jaka była reakcja mieszkających w Niemczech rodziców?

 

- Do mamy, taty i mieszkającego z nimi brata bliźniaka zatelefonowałem natychmiast. Życzyli mi zdrowia i byli dobrej myśli, ale jak na ironię za kilka dni okazało się, że oni wszyscy też musieli się zmierzyć z wirusem. O brata się nie martwiłem, bo wiedziałem, że skoro ja to pokonałem, to i on da radę. Rodzice to też byli sportowcy i wciąż są w świetnej formie, więc też wyszli z tego, choć mamie zajęło to prawie dwa tygodnie. Najbardziej martwiłem się o narzeczoną, bo była przy mnie cały czas. Ale na szczęście, albo przeszła to łagodnie, albo zupełnie bezobjawowo.

 

A propos narzeczonej. Jak urozmaicacie sobie życie w izolacji?

 

- Przymierzamy się do rodzicielstwa, więc niejako na próbę kupiliśmy sobie jednomiesięcznego szczeniaczka rasy Maltese Shih Tzu. Nazwaliśmy go Teddy i jesteśmy w nim zakochani po uszy. Jest przy nim sporo roboty - zupełnie jak przy dziecku - i trzeba go wszystkiego uczyć, ale w związku z izolacją fajnie jest, że możemy wyjść z nim na spacer. Brakuje nam spotkań z ludźmi i wyjść na miasto na jakieś dobre jedzonko, ale nadrabiamy to własnym i zdrowym gotowaniem. Przepisy bierzemy z internetu.

 

Włosi podali datę powrotu Serie A

 

A jak wyglądały pańskie indywidualne treningi?

 

- Każdego tygodnia otrzymywaliśmy od naszego trenera przygotowania fizycznego codzienną rozpiskę ćwiczeń - najpierw rozgrzewające, potem siłowe, a na końcu rozciągające. Tym, którzy w domu nie mieli ciężarków, oferowane były zajęcia alternatywne. Do tego doszły biegi, które każdy wykonywał we własnym zakresie na domowej bieżni lub na ulicy. Dodatkowo zalecana była jazda na rowerze - znów albo stacjonarnym, albo w miarę możliwości na zewnątrz. Ponadto raz w tygodniu spotykamy się z trenerem i chłopakami wirtualnie przez Zoom i mamy normalną odprawę meczową. Do analizy bierzemy przeciwnika, z którym mielibyśmy się zmierzyć według oficjalnego kalendarza i używamy filmów z pierwszych dwóch kolejek, które MLS zdążyła rozegrać.

 

Czy już wiadomo, kiedy Union wznowi treningi?

 

- W ubiegłym tygodniu otrzymaliśmy zielone światło z ligi na powrót do indywidualnych zajęć, ale jest z tym różnie, bo tak naprawdę wszystko zależy od obostrzeń zalecanych przez samorządy w danym stanie. Każdy klub ma najpierw otrzymać od władz lokalnych pozwolenie i dopiero wówczas wdrożyć plan treningowy w życie. Wiem też, że kiedy wrócimy, to będziemy musieli przestrzegać ścisłych zasad takich, jak: przyjeżdżanie na trening już w sprzęcie, nakładanie maseczek w drodze z zaparkowanego auta na boisko czy częste używanie płynu do dezynfekcji rąk. Najpierw będą nam mierzyć temperaturę, a potem będziemy wykonywać indywidualne ćwiczenia na specjalnie wyznaczonej dla każdego piłkarza strefie boiska. Wszystko po to, aby zachować bezpieczny dystans od kolegi z drużyny czy któregoś ze szkoleniowców. Czyli niby razem, ale wciąż osobno. Nawet ciuchy mamy sobie teraz sami prać. Ale strasznie się cieszę na ten powrót, bo przynajmniej będzie można z kimś pogadać i znów poczuć prawdziwą trawę pod stopami.

 

A co wiadomo na temat powrotu na ligowe boiska?

 

- Z tego co wynika z naszych rozmów z klubem i ligą w planie jest rozegranie jak największej liczby spotkań. To może oznaczać wydłużenie sezonu i rozegranie finału MLS Cup w grudniu lub jeszcze później. Na razie liga szuka różnych rozwiązań, a jednym z nich może być turniej pomiędzy kilkoma zespołami gdzieś na neutralnym terenie. Ale niezależnie od ostatecznej decyzji nie mogę się doczekać powrotu na boisko i gry dla klubu, z którym niedawno podpisałem nowy kontrakt.

 

Austria podała datę powrotu piłkarskich rozgrywek

 

Taki pomysł - mówi się o Orlando na Florydzie - będzie się pewnie wiązał z jakimś dłuższym skoszarowaniem. Nie będzie pan tęsknił za narzeczoną?

 

- Będę! Zarówno za nią, jak i za Teddym. Kwarantanna i izolacja sprawiły, że świetnie się ze sobą czujemy, choć widzimy się praktycznie non stop. Wiem, że są ludzie, którzy mają z tym problemy, ale my jesteśmy na miodowym etapie. Mieliśmy w planach ślub w tym roku, ale przez wirus musimy go odłożyć. Nie martwimy się jednak, bo co się odwlecze, to...

 

Raport dotyczący koronawirusa TUTAJ

 

Raport dotyczący koronawirusa w sporcie TUTAJ

PAP, WŁ, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie