Kowalski: Stal w Ekstraklasie, czyli tęsknota za Kasperczakiem, Lato, Domarskim

Piłka nożna
Kowalski: Stal w Ekstraklasie, czyli tęsknota za Kasperczakiem, Lato, Domarskim
fot. Cyfrasport
PGE Stal Mielec wywalczyła awans do PKO BP Ekstraklasy.

"W drodze po dawny blask" - takim sentymentalnym hasłem obanerowany jest cały stadion Stali Mielec. I systematycznie, krok po kroku klub do tego blasku zmierza. Po awansie do I ligi dwukrotny mistrz Polski (1973 i 1976 r.) zajmował w niej miejsca 10, 8 i 3. W tym sezonie uzyskał uprawniony awans. Po 24 latach wrócił do Ekstraklasy.

Prawie ćwierć wieku bez niej i dekada poza szczeblem centralnym rozgrywek to najlepszy przykład na to, jak fałszywa jest teza, że tradycyjne polskie kluby borykające się z problemami finansowymi czy organizacyjnymi powinny dla oczyszczenia atmosfery zaczynać od zera. Bo tak jest zdrowiej i nowocześniej. Bankructwo, start np. od IV ligi, szybka odbudowa i powrót do elity za kilka lat. Tak twierdzi wielu ekspertów, porównując kluby do przedsiębiorstw. To błąd. Piłką nożną nie można zarządzać jak warsztatem samochodowym. Tu się tak łatwo nie da wyliczyć sukcesu. W kilka lat wrócić rzadko się udaje, najczęściej potrzeba kilkunastu lub kilkudziesięciu lat. Często dawnego blasku nie odzyskuje się nigdy.

 

W 1997 roku klub, który dawniej potrafił dominować w Polsce, toczyć równe boje z Realem Madryt w Pucharze Europy, czy HSV z ćwierćfinale Pucharu UEFA (tylko dwie polskie drużyny zaszły w tych rozgrywkach tak daleko) i wykreował dziesiątki gwiazd polskiej piłki, przestał istnieć. Decyzją zarządu zamknął działalność, został zlikwidowany i nie przystąpił do żadnych rozgrywek w sezonie 1997/98. Rok później próbowano zacząć od IV ligi, ale nie udało się skompletować drużyny seniorów. Dopiero później Stal zgłosiła się do V ligi. Niżej właściwie nie dało się upaść. A dopełnieniem tego obrazu nędzy był rozpadający się stadion, który kiedyś uchodził na najnowocześniejszy w Polsce. Wiszące trybuny po prostu się waliły.

 

ZOBACZ TAKŻE: PGE Stal Mielec wywalczyła awans do Ekstraklasy!

 

Jeśli wspomnimy, że najsłynniejsza polska akcja, po której zremisowaliśmy na Wembley była wewnętrzną sprawą graczy Stali Mielec (po rajdzie Grzegorza Laty gola strzelił Jan Domarski, a w meczu grał także trzeci mielczanin – Henryk Kasperczak), a Lato zostawał jedynym w historii polskim królem strzelców mundialu właśnie jako gracz klubu z Podkarpacia, degrengolada bytu, który był jakąś piłkarską wartością narodową, bolała jeszcze bardziej. I nic na to nie był w stanie poradzić (albo nie miał takiej ochoty) symbol klubu, choć bywał posłem partii rządzącej lub prezesem PZPN, czyli Grzegorz Lato.

 

Stal wróciła, bo w Mielcu odwrócono coś co słusznie przylgnęło do klubu, jako symbol obciachu i braku wizji. „Organizacja Stal Mielec”, szydzono gdy jakiś inny klub nie radził sobie z zarządzaniem. Teraz jest zupełnie inaczej. Właśnie dzięki dobrej organizacji i wyborom personalnym Stal znów jest na swoim miejscu, jak twierdzą kibice.

 

Wielka radość piłkarzy Stali po awansie! (WIDEO)

 

Potężny sponsor – PGE, zrobił swoje, ale nawet w I lidze można znaleźć kluby, które mają większe budżety, a radzą sobie gorzej. Trudno też powiedzieć, że Mielec to była w mijającym sezonie oaza spokoju i nie podejmowano tu żadnych nerwowych ruchów, tylko spokojnie budowano. Przeciwnie, wymiana trenera jesienią (Artur Skowronek radził sobie bardzo dobrze, ale zbyt mocno pochłonięty był ofertami, które spływały do niego z Ekstraklasy), była bardzo ryzykowna. I nie dość, że zatrudniono trenera, który mimo pięćdziesiątki na karku nie miał żadnego doświadczenia na takim szczeblu (Dariusz Marzec), to pozwolono mu na przeprowadzenie małej rewolucji.


Kiedy na chłopski rozum aż prosiło się, aby przesadnie nie gmerać w organizmie zaprojektowanym przez Skowronka, Marzec pozbył się ważnych doświadczonych graczy: Łukasza Janoszki, Seweryna Kiełpina, Josipa Soljica, Josipa Barisica, Martina Dobrotki. Odstawił też od składu Adriana Paluchowskiego. W ich miejsce ściągnął Jakuba Wrąbla, Jakuba Bartosza, Roberta Dadoka, Macieja Domańskiego i Michała Żyrę. Zwłaszcza tych dwóch ostatnich to były strzały w dziesiątkę. Świetnie grali też najlepszy pomocnik w I lidze: Bartosz Nowak (12 goli i 12 asyst) oraz Mateusz Mak – 14 asyst.


A zatem śmiało można powiedzieć, że w Mielcu mają już przynajmniej trzy gwiazdy, zawodników o ponadprzeciętnych umiejętnościach, wobec których można mieć duże nadzieje również na poziomie Ekstraklasy. Może jeszcze nie na miarę Kasperczaka, Laty czy Andrzeja Szarmacha, ale... poczekajmy. Końca drogi po dawny blask jeszcze nie widać.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie