Kulisy występu Łukasza Kadziewicza w programie Ninja Warrior. "Widziałbym w tym programie wielu siatkarzy"
Łukasz Kadziewicz żadnej pracy się nie boi. Tańczył z gwiazdami, z powodzeniem pracuje w telewizji, prowadzi siatkarską akademię. Teraz wicemistrz świata z Japonii poddał się próbie w hitowym programie Polsatu Ninja Warrior. Jak doszło do jego występu? Czy mogło być lepiej. Co dalej? MMA? O siatkówce oczywiście też będzie.
Robert Małolepszy: Łukasz „Wojownik Ninja” Kadziewicz to Twój nowy, sceniczny przydomek?
Łukasz Kadziewicz: Czemu nie, bardzo się cieszę, że wziąłem udział w tym programie. I wcale się nie wstydzę, że wylądowałem w basenie na zaledwie drugiej przeszkodzie. Chętnie znów stanąłbym do próby. Na pewno byłbym lepiej przygotowany.
A nie byłeś? Sylwetką mogłeś zawstydzić wielu stałych bywalców klubów fitness.
Z sylwetki jestem zadowolony, ale w tym programie liczą się nie tylko mięśnie.
A co?
Trzeba być diabelnie sprawnym i trzeba mieć obycie na takich torach przeszkód. Trzeba mieć świadomość własnego ciała, umiejętność wyobrażenia sobie siebie na tym torze. Na pewno, gdybym dostał jeszcze raz propozycję, inaczej bym się przygotował. Bo teraz poszedłem na żywioł.
Miałeś szansę na próbne przejście toru?
Nie. Zasady programu są takie, że nikt nie próbuje. Wchodzisz, widzisz tor i jedziesz.
No to co byś zmienił w przygotowaniach?
Na pewno powinienem spotkać się wcześniej z parkourowcami. Oswoić się z pracą na wysokości. Bo to zupełnie co innego podciągać się na drążku, co czynię dość często z dobrym skutkiem, a co innego być na wysokości. Koordynacja własnego ciała, zachowania, techniki są wtedy zupełnie inne.
Przeszedłeś pierwszą przeszkodę, a potem poleciałeś na pupę do basenu na drugiej, gdy trzeba było jechać uwieszonym na drążku. Co zawiodło?
Technika. Bo wcale nie chodziło o brak siły, czy dobrego chwytu. To jest zabawa dla absolutnych kocurów, którzy się na tym naprawdę znają.
ZOBACZ TAKŻE: Nowy kapitan w Resovii
Jak trafiłeś do programu?
Nietrudno się domyśleć, jeśli gospodarzem jest Jerzy Mielewski. W czasie naszych siatkarskich wyjazdów wiele razy wspólnie ćwiczyliśmy. Jurek widział, jak radzę sobie na drążku. No i tak od słowa, do słowa, pojawiła się propozycja.
Wróćmy na chwilę do sylwetki, jaką zaprezentowałeś. „Klatę” naprawdę zbudowałeś imponującą. „Kaloryfer” na brzuchu też był. Gratulacje. Niewielu sportowców po zakończeniu kariery wygląda aż tak dobrze.
Dziękuję, dodam, że muskulaturę mam teraz większą niż w czasach siatkówki.
Lepiej się prowadzisz?
Dbam o siebie to fakt. Codziennie minimum dwie godziny poświęcam na trening. Do tego naprawdę przykładam dużą wagę do żywienia. W czasach kariery oczywiście ćwiczyłem więcej i dłużej, ale siatkarz nie może być za bardzo przypakowany. Siłownia jest bardzo ważna w tym zawodzie, ale musi być inna, niż ta, jaką teraz sobie aplikuję.
To znaczy?
Teraz mogę pozwolić sobie na przerzucanie większego tonażu. Jak chcę popracować nad jakąś partią mięśni mocniej, to mogę. W czasach kariery po takim treningu siłowym, jaki teraz czasem sobie aplikuję, miałbym pewnie kłopot, by po południu normalnie zrobić zajęcia siatkarskie.
Co siatkarze mają najmocniejsze?
Siatkarze muszą być równo obudowani mięśniami. Bardzo ważna jest praca zapobiegawcza, wzmacnianie tych partii, które potem stabilizują, chronią przy skokach. Bo przecież w czasie meczu zawodnik wykonuje ich nawet 120. Ważne są np. pośladki, czy obręcz biodrowa. Siatkarz nie może mieć np. za mocnej klaty, czy pleców, bo ataki na piłkę, praca obręczy barkowej powoduje, że w górnej części ciała też musi być balans.
Ile przysiadałeś w takim razie w czasach kariery, a ile teraz?
W czasie kariery naprawdę dużo – w okolicach 200 kg. Teraz dużo mniej, bo mam za sobą wiele poważnych kontuzji, połamane kostki itd. Siadam teraz maksymalnie z wagą własnego ciała, czyli ok. 100 kg.
Na koniec parę zdań o siatkówce – w weekend w Arłamowie odbędzie się Superpuchar Mistrzów Polski 20-lecia Polsatu Sport. PGE Skra Bełchatów, Jastrzębski Węgiel, Asseco Resovia Rzeszów oraz Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn Koźle zagrają najpierw półfinały, potem wielki finał.
I to wszystko na tydzień przed startem PlusLigi. No i wreszcie zobaczymy w akcji Resovię. Już nie mogę się doczekać. Po tym turnieju będziemy wiedzieć już w miarę na serio kto, co będzie mógł zdziałać w lidze. Na dziś wygląda, że będzie podział 4-5 drużyn w ścisłej czołówce, potem 3-4 walćzące o wejście do ósemki.
Masz faworytów tego turnieju?
W dotychczasowych meczach kontrolnych dobrze wyglądał Kędzierzyn i Jastrzębie. Teraz dochodzi Resovia. Skra jeszcze nie będzie w pełnym składzie. Ale wszystkie te ekipy miały czas na spokojne przygotowania. Trenerzy mogli zrealizować swój plan, którego nie burzyły za bardzo plany reprezentacji. Od początku sezonu zespoły powinny się więc prezentować dobrze.
ZOBACZ TAKŻE: Kłopoty zdrowotne w PGE Skry Bełchatów
A którego z siatkarzy widziałbyś w Ninja Warrior?
Wielu, ale po zakończeniu kariery. Na tym torze naprawdę można sobie bez większych problemów zerwać np. więzadła krzyżowe w kolanie. Wystarczy gdzieś tam mokrym butem źle wylądować między gąbkami, poślizgnąć się i po sprawie.
A Ty teraz na jaką propozycję czekasz. Już chyba tylko MMA zostało?
Najpierw musiałbym przejść weryfikację i trening wprowadzający u Szymona Kołeckiego, który wystawi mi pozwolenie z pieczątką. Mój wzrost i waga raczej nie pomogą w mieszanych sztukach walki ale niczego w życiu nie można wykluczyć. Pewnie dostałbym straszny oklep, ale nie pękam. Dopóki jestem młody, w miarę sprawny, chętnie przyjmę każde wyzwanie.
Przejdź na Polsatsport.pl