Finlandia, czyli umiejętności, które „zasklepiły” sukces!
- Szczególną uwagę radzę zwrócić na pomocnika Rangers - Glena Kamarę. Gra bardzo rozsądnie i pomalutku staje się takim „wodzem” tej drużyny i prawą ręką Kanervy. Finowie bardzo liczą na niego. Innym piłkarzem na którego też warto zwrócić uwagę jest Joel Pohjanpalo z Bayeru Leverkusen, który powraca po kontuzji - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl przed meczem Polska - Finlandia, mieszkający od ponad trzydziestu lat w Finlandii, Tomasz Arceusz, były piłkarz m.in Legii Warszawa i Vaasan Palloseura.
Od ponad trzydziestu lat mieszka Pan w Finlandii. Czuje się Pan bardziej Polakiem, czy już może Finem?
Tomasz Arceusz: Cały czas czujemy się Polakami. Z racji tego, że mieszkamy tutaj już od tylu lat, to z przymrużeniem oka można powiedzieć, że w takim bardzo małym procencie czujemy się Finami.
W środowy wieczór przy meczu Polski z Finlandią będzie u Pana Biało-Czerwono czy bardziej Biało-Niebiesko?
Zdecydowanie dopingować będziemy Biało-Czerwonych. Jesteśmy i czujemy się Polakami. Nie inaczej będzie podczas tego towarzyskiego meczu.
Cztery lata temu, gdy obie reprezentacje zmierzyły się ze sobą ostatni raz, Polacy wygrali pewnie tamto spotkanie 5:0. Podobnie jak wtedy, tak i teraz będzie to mecz towarzyski. Teraz jednak Finowie wystąpią w innej roli, gdyż wywalczyli historyczny awans do finałów mistrzostw Europy. Jak ten sukces został odebrany w Finaladii?
Bardzo pozytywnie. Pierwszy raz w historii Finowie zakwalifikowali się na tak dużą imprezę. Po ostatnim meczu eliminacyjnym z Liechtensteinem było bardzo duże święto.
Od Euro we Francji w turnieju finałowym rywalizuje więcej zespołów. To na pewno w jakimś stopniu ułatwiło zadanie Finom. Według Pana jakie główne czynniki zadecydowały o tym historycznym awansie?
Długo trwały poszukiwania odpowiedniego trenera. Było bardzo wielu zagranicznych szkoleniowców. Jednak zawsze tego „czegoś” brakowało tej reprezentacji. A to takiej umownej jednej minuty, albo dziesięciu minut. Generalnie brakowało szczęścia. Kilka lat temu trenerem kadry został Fin Markku Kanerva. Wydaje mi się, że głównym powodem tego jego sukcesu było to, że dogadał się na swój sposób z tymi piłkarzami. Marku trenował młodzieżowe reprezentacje i w tych grupach miał bardzo wielu obecnych kadrowiczów. I jak to się mówi popularnie - „znaleźli” wspólny język. Na pewno teraz przy tym awansie było trochę szczęścia, którego wcześniej brakowało. Do tego doszły też umiejętności, bo trzeba pamiętać, że ta grupa nie była wcale taka łatwa. Reprezentacje Bośni czy Grecji to nie były przecież słabe drużyny. Do tego doszła też dobra organizacja gry oraz waleczność i Ci Finowie chyba poczuli, że mają szansę i ją wykorzystali.
Wspomniał Pan, że trener Markku Kanerva większość tych zawodników znał dużo wcześniej, gdyż prowadził ich w reprezentacji do lat dwudziestu jeden. Jakim jest człowiekiem?
Marku jest przeciwieństwem trenerów z takim wielkim temperamentem. Jest bardzo spokojny i być może właśnie tym spokojem tych zawodników sobie „poustawiał” i dogadał się z nimi. To bardzo rozsądny człowiek, podejmujący przemyślane decyzje. Można powiedzieć, że umiejętności trenera i umiejętności piłkarzy „zasklepiły” jak to się u nas popularnie mówi.
Awans do finałów mistrzostw Europy sprawił, że wreszcie do trenowania piłki nożnej - a nie hokeja na lodzie - zaczęło się garnąć zdecydowanie więcej młodzieży? Jak wygląda kwestia infrastruktury? W Helsinkach jest zmodernizowany Stadion Olimpijski na którym swoje mecze rozgrywa drużyna narodowa. A jak to wygląda w innych miastach?
Wygląda to coraz lepiej. W innych miastach w ostatnich latach wybudowano bardzo dużo boisk ze sztuczną trawą. Te boiska są równe, można na nich szkolić technikę. Te boiska są również podgrzewane, a wiadomo jakie są tutaj warunki atmosferyczne. Tak więc wczesną wiosną czy późną jesienią można ćwiczyć bardzo długo. Jest tutaj również bardzo dużo hal, które mają pełnowymiarowe boiska i można na nich trenować w zimie. To pomalutku zaczyna przynosić efekty, zresztą awans do finałów Mistrzostw Europy był tego dowodem. Wiadomo, że hokej jest dla Finów dyscypliną narodową. Nie wiem czy to będzie dobre określenie, że hokej zabiera najzdolniejszą młodzież do siebie. Bardzo często jest tak, że młodzi hokeiści, którzy decydują się na uprawianie tej dyscypliny sportu, latem grają w piłkę nożną traktując ten sport jako dyscyplinę uzupełniającą. Bardzo często się zdarza, że Ci chłopcy, którzy zdecydowali się na hokej, ta piłka im się na tyle spodoba, że zostają przy futbolu. Wiadomo, że to ma też swoje dobre strony, choćby tacy zawodnicy są fizycznie bardzo dobrze przygotowani.
W Vaasie, gdzie Pan mieszka, jest klub hokejowy Vaasan Sport, grający w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jest również klub piłkarski Vaasan Palloseura, ale to chyba hokeiści cieszą się większą popularnością.
W tej chwili hokeiści mają zdecydowaną przewagę, gdyż z przykrością muszę to powiedzieć, że w zeszłym roku klub piłkarski opuścił najwyższą klasę rozgrywkową. Tutaj jest tak, że jak późną wiosną rozpoczyna się sezon piłkarski, to zdecydowanie futbol jest na pierwszym miejscu. Późną jesienią gdy zaczyna się liga hokejowa, to zdecydowanie hokej jest na pierwszym miejscu. Mam nadzieję, że jeszcze będzie większe zainteresowanie piłką.
ZOBACZ TAKŻE: Trener Finlandii: Spodziewam się wyrównanego meczu z Polską
Minęło już nie kilkanaście, a kilkadziesiąt lat, gdy przyjechał Pan grać tutaj w Finlandii, niejako przecierając szlaki nie tylko Polakom, ale ogólnie obcokrajowcom. Wtedy rozgrywki ligowe i cały futbol w Finalandii nie był w pełni zawodowy. Oprócz Pana w tym gronie byli między innymi Kazimierz Buda, Krzysztof Gawara, Zdzisław Sławuta i wielu innych polskich zawodników oraz trenerów.
Zgadza się. Kiedyś były inne czasy, wiadomo jakie były wtedy wymagania naszych związków piłkarskich czy sportowych, aby w ogóle gdziekolwiek wyjechać z Polski. Trzeba było spełniać absurdalne przepisy. Świat się zmienia. Teraz to się zmienia w drugą stronę - to Finowie obecnie przyjeżdżają grać do nas. Wydaje mi się, że takim największym prekursorem był Pan trener Bogusław Hajdas, który z dużymi sukcesami pracował zwłaszcza w KuPS-ie. Do tego grona należy wymienić trenerów Wójtowicza i Masztalera, którzy pomagali nam piłkarzom i ściągali nas do Finlandii. Oni właśnie postawili tutaj takie pierwsze solidne kroki.
W Pana przypadku niewiele zabrakło, aby zamiast do Finlandii - trafić na Cypr. Zresztą ta zmiana kierunku podobno spowodowana była kontuzjami w Legii Warszawa obrońców Dariusza Kubickiego oraz Dariusza Wdowczyka. Dodatkowo został Pan przekwalifikowany z napastnika na obrońcę...
Faktycznie tak było. Zresztą byłem na Cyprze chyba przez tydzień, między klubami było praktycznie już wszystko uzgodnione. Nawet ja miałem już dopięte wszystkie szczegóły odnośnie mojego kontraktu. Po powrocie do Warszawy, gdzie miało dojść do podpisania wszystkich umów okazało się, że na następnym treningu Darek Wdowczyk nabawił się kontuzji kości śródstopia, a tydzień później taki sam uraz wykluczył z gry Darka Kubickiego. Pamiętam, że trener Strejlau zadecydował, że to ja będę grał wtedy na obronie. Wcześniej zdarzało mi się grać na boku pomocy, ale teraz zostałem przesunięty do obrony. Na początku było z tą zmianą trochę problemów, ale z biegiem czasu nabrałem wprawy.
Później zamiast na Cypr trafił Pan na północ do Finlandii, gdzie - jak się okazało - spędził większą część swojego życia. Czym się Pan obecnie zajmuje?
Mam dobrą pracę, z której jestem zadowolony. Mam już dwoje wnuków, teraz spodziewamy się jeszcze jednego wnuka. Zaczynają mi zabierać coraz więcej czasu, co zresztą jest całkiem zrozumiałe. Z perspektywy czasu uważam, że może to i dobrze, ze wyjechaliśmy do Finlandii. W Polsce jesteśmy dwa razy w roku. Nie wyobrażamy sobie Świąt Bożego Narodzenia bez Polski.
Konfrontacja w Gdańsku będzie meczem towarzyskim i wiadomo, że w składzie Finlandii zabraknie kilku piłkarzy. Na których z tych, którzy mogą zagrać przeciwko Polsce, radzi Pan zwrócić szczególną uwagę?
Przede wszystkim ciężko wytypować skład w jakim zagrają Finowie. Na pewno nie wystąpi kontuzjowany Teemu Pukki oraz Tim Sparv, którego zabraknie na środku pomocy. Nie wiadomo kto stanie w bramce - czy w wyjściowej jedenastce pojawi się Hradecky. Szczególną uwagę radzę zwrócić na pomocnika szkockiego Rangers - Glena Kamarę. Gra bardzo rozsądnie i pomalutku staje się takim „wodzem” tej drużyny i prawą ręką Kanervy. Finowie bardzo liczą na niego. Innym piłkarzem na którego też warto zwrócić uwagę jest Joel Pohjanpalo z Bayeru Leverkusen, który powraca po kontuzji. Bardzo groźnym może okazać się Fredrik Jensen, który gra w Augsburgu. Na razie nie ma tam wiodącej roli, ale jest to bardzo odważny napastnik.
Transmisja meczu Polska - Finlandia od godz. 20:35 w Polsacie Sport. Przedmeczowe studio rozpocznie się o godz. 18:00.
Przejdź na Polsatsport.pl