Andrzej Gowarzewski – odszedł gigant, który wiedział o piłce wszystko

Piłka nożna
Andrzej Gowarzewski – odszedł gigant, który wiedział o piłce wszystko
Fot. Cyfrasport
Pod koniec życia Andrzej Gowarzewski doczekał się oficjalnego patronatu PZPN nad swoimi książkami. Przez lata był niezauważany przez piłkarską centralę, o co miał żal i w swoim stylu nie bał się o nim mówić publicznie. Na zdjęciu ze Zbigniewem Bońkiem podczas prezentacji książki poświęconej Pucharowi Polski, wydanej wspólnie z PZPN

Był autorem, współautorem lub wydawcą 114 książek o piłce nożnej. Jego cykl Encyklopedia Piłkarska Fuji to prawdziwy klasyk, kopalnia bezcennej, często nigdzie indziej niepublikowanej wiedzy. To z jego książek ściągał "cały Internet". Bez jego pracy wielu sportowych dziennikarzy, zwłaszcza tych piłkarskich, byłoby "ślepych". Andrzej Gowarzewski odszedł trzy dni temu w wieku 75 lat.

Gdy należące do niego wydawnictwo GiA podało tę informację, natychmiast pojawiła się we wszystkich sportowych mediach. Bez wyjątku. Na Twitterze hołd Gowarzewskiemu oddało wielu wybitnych dziennikarzy. Skończyła się epoka. Odszedł człowiek, którego, jak twierdzi wielu, nie da się zastąpić i nie ma w tym zdaniu ani krzyty przesady. 

 

Gowarzewski nie był dziennikarzem, który się narzucał. Nie błyszczał w mediach, nie chodził po telewizjach. Za nim przemawiała jego twórczość. Monumentalna, wielka, nie do ogarnięcia. W sumie spod jego ręki – jako autora, współautora lub wydawcy wyszło 114 książek! W większości dzieł historycznych, kronikarskich, opartych na unikalnych, własnych zbiorach. Od 1991 roku, gdy założył wydawnictwo GiA wydawał swoje dzieła pod wspólnym tytułem Encyklopedia Piłkarska Fuji.

Pięć tysięcy biogramów, 20 tysięcy wywiadów

- Tylko do 11 wydań Encyklopedii poświęconych naszym klubom ligowym zrobiłem biogramy pięciu tysięcy piłkarzy. Z większością z nich się spotkałem, ze wszystkimi rozmawiałem – opowiadał Gowarzewski. W innym z wywiadów przyznał, że w swej dziennikarsko-kronikarskiej karierze „przepytał” ponad 20 tysięcy ludzi piłki.

 

- Gdy trzeba było sprawdzić dane szukałem w  urzędach stanu cywilnego, czy na plebaniach. Wszystkich bardziej znaczących piłkarzy zawsze w ten sposób weryfikowałem – opowiadał o swoim niesamowicie, czasochłonnym warsztacie pracy.

 

Ci którzy byli w jego archiwum przyznają, że nie da się przejść obok tego zbioru obojętnie. Tysiące gazet, książek, wydawnictw, notatek. To archiwum tworzył całe życie. Nim zaczął regularnie, niemal taśmowo wydawać książki przez kilkanaście lat gromadził wiedzę.

 

Pierwszą napisał w 1974 roku wspólnie z kolegą z redakcji katowickiego "Sportu" Grzegorzem Stańskim. Była poświęcona piłkarskim mistrzostwom świata, które odbyły się w RFN.

 

- Książka okazała się gigantycznym sukcesem. Najpierw wydrukowano 150 tysięcy egzemplarzy, potem dodrukowano 120 – opowiadał Gowarzewski w jednym z wywiadów. – Po latach dowiedziałem się, że drukarze bokiem wypuścili jeszcze kolejne 100-120 tysięcy. Takie były czasy, każdy chciał jakoś żyć.

Dyplom ze "Świata Młodych"

"Karierę dziennikarską" Gowarzewski zaczynał w „Świecie Młodych”. Oczywiście to jeszcze nie była prawdziwa praca. „Świat Młodych” to był wydawany trzy razy w tygodniu dziennik dla dzieci i młodzieży pod egidą ZHP. Gdy Gowarzewski miał 12 lat, gazeta ogłosiła konkurs na artykuł sportowy. Przyszły dziennikarz konkurs wygrał, jego tekst został opublikowany, a dyplom od „Świata Młodych” przez lata wisiał na ścianie u Gowarzewskiego.

 

Gdy był studentem architektury w Krakowie katowicki "Sport" zaprosił do pisania czytelników. Efektem tego zaproszenia była zadrukowana strona, a której pojawiły się dwa listy. Jeden od Gowarzewskiego, drugi od innej przyszłej gwiazdy dziennikarstwa sportowego, wówczas ucznia liceum – Janusza Atlasa. Gowarzewski (też był Ślązakiem) był takim fanem tej gazety, że codziennie o godz. 11 meldował się na dworcu kolejowym w Krakowie, by kupić najświeższe wydanie.

Wymyślił "Złote kolce" 

„Sport” był pierwszym miejscem jego pracy. Choć pasjonował się piłką nożną, na rozmowie kwalifikacyjnej nie przyznał się do tego. Bał się, że go nie przyjmą, bo fachowców od futbolu mają wielu i to wybitnych. Dostał więc inne działki – m.in. lekkoatletykę i kolarstwo. To on wymyślił klasyfikację „Złote kolce”, która jest prowadzona do dziś dla najlepszych zawodników sezonu.

 

Był na igrzyskach w Montrealu 1976 i Moskwie 1980. Za ten pierwszy wyjazd, który zorganizował sobie sam – sam się akredytował, następnie „załatwił” paszport, a w redakcji wziął urlop bezpłatny na czas wyjazdu, został wyrzucony ze „Sportu” pod zarzutem, że w trakcie igrzysk pracował „na czarno” w Kanadzie. Gowarzewski nie zaprzecza tej wersji. 

 

Potem chciał z rodziną wyjechać na stałe za granicę, ale jak przyznał w jednym z wywiadów zabrakło mu czasu. Wybuch Stanu Wojennego sprawił, że paszporty, które z wielkim trudem zdobył, przestały być ważne. Od tamtej pory nawet przez chwilę nie był już nigdy związany etatem z jakąkolwiek redakcją. A mimo to udało mu się wyjechać na dziewięć turniejów finałowych piłkarskich mistrzostw świata i dziesięć finałów piłkarskich mistrzostw Europy.

 

- Zorganizowanie sobie tych wyjazdów za komuny samodzielnie, bez zgody KC, to był w tamtych czasach prawdziwy wyczyn – cieszył się w jednym z wywiadów.

 

Ci, którzy go znali podkreślali, że niezależność i bezkompromisowość, to były jego najważniejsze cechy. Inni dodają, że była nią też skłonność do konfliktów.

Chodził na wojny niemal ze wszystkimi 

- Ale jeśli mówimy o nim jako o trudnym człowieku, to jasne, nie będę się z tym kłócił. Jednak to by było nie w porządku, żeby był tak zapamiętany. To był bardzo fajny facet, z dobrym poczuciem humoru. Zawsze pomocny – wspomina jego przyjaciel Kazimierz Marcinek w tekście, jaki ukazał się po śmierci Gowarzewskiego w "Sportowych Faktach". - No pewnie, że się kłócił. Ze mną też, przecież wiele lat z nim współpracowałem. Ale nie był głuchy na argumenty. Wszystko robił tylko po to, żeby książki były jak najlepsze. Bo on był wielkim dziennikarzem. Byliśmy razem na mundialu w Stanach Zjednoczonych, widziałem go przy pracy, jak zbiera materiały, dokumentuje, rozmawia. To był tytan pracy. A że niektórzy go nie lubili? No cóż, Andrzej wychodził często z założenia, że wie więcej niż rozmówca. Zazwyczaj zresztą tak było – dodaje Marcinek w rozmowie z Markiem Wawrzynowskim.

 

Przez lata po stracie etatu jeździł za swoje pieniądze po całej Polsce i spotykał się z ludźmi polskiej piłki. Starał się ocalić od zapomnienia każdego z nich. Co ciekawe pierwsze kilkanaście tomów swojej pracy… wyrzucił do kosza.

 

- Przez pierwsze pół roku zebrałem tak dużo wiadomości, wycinków, gazet, wywiadów, że zaczęło mnie to przytłaczać. Nie umiałem zrobić użytku z tego archiwum. Prosiłem różnych ludzi, nikt nie potrafił mi pomóc. Znajomy historyk powiedział, że jedyne, co mogę zrobić, to wyrzucić wszystko i zacząć od nowa zgodnie ze sztuką gromadzenia zbiorów – opowiadał w 2013 roku w programie „As Wywiadu”.

Encyklopedia z rekomendacją FIFA

Od 1974 do 1990 roku wydał 17 książek. Ostatnią z nich była pierwsza na świecie, rekomendowana przez FIFA Encyklopedia Mistrzostw Świata. Do dziś jego pozycje o międzynarodowym futbolu budzą podziw na na całym świecie, mimo że są wydawane po polsku.

 

- Język, którym to piszemy jest uniwersalny. W oznaczeniach państw posługujemy się kodem olimpijskim. Nazwiska, bramki, daty, to jest dla wszystkich zarozumiałe. Każdy fan futbolu zrozumie nasz kod – wyjaśniał fenomen popularności swoich książek za granicą.

 

Pieniądze zarobione na Encyklopedii Mistrzostw Świata zainwestował w otworzenie wydawnictwa GiA. Od 1991 do listopada 2020 firma wydała 97 pozycji – zdecydowana większość z nich autorstwa lub współautorstwa Gowarzewskiego.

 

- Przez te lata spotkałem się z ponad 20 tysiącami ludzi. W naszych książkach zamieściliśmy kilkanaście tysięcy zdjęć. Każde, absolutnie każde było szczegółowo podpisane. Jeśli stała Legia z któregoś tam roku, to podpisani byli wszyscy zawodnicy – najczęściej z imienia i nazwiska – opowiadał z pasją w „Asie Wywiadu”.

 

Fenomen. Tylko tak można Go określić. Kilka pokoleń dziennikarzy sportowych i fanów piłki nożnej bez jego dzieł nie byłoby w stanie się obyć.

 

- Internet? W Internecie jest to, co ja wcześniej znalazłem i opublikowałem w moich książkach. Bo ja zawsze publikuje w nich to, czego nigdzie indziej znaleźć nie można – cały Andrzej Gowarzewski – bez owijania w bawełnę, fałszywej skromności, w punkt.

 

Naprawdę trudno będzie Go zastąpić.

Robert Małolepszy, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie