Ivan Mauger - Pele, Ronaldo i Messi żużla w jednej osobie

Żużel
Ivan Mauger - Pele, Ronaldo i Messi żużla w jednej osobie
Fot. PAP
Ivan Mauger (z lewej) - Nowozelandczyk, który sześć razy wygrywał indywidualnie mistrzostwo świata na żużlu, a na podium MŚ stawał 16. razy!

W 2020 roku polski żużel doznał bolesnych strat. 1 września zmarł pierwszy Polak, który został indywidualnym mistrzem świata – Jerzy Szczakiel, triumfator czempionatu w 1973 roku. 25 listopada odszedł od nas Zenon Plech – srebrny medalista mistrzostw świata z 1979 roku i brązowy z 1973 roku. Obaj Polacy mieli przyjemność rywalizować z wyjątkową legendą speedwaya – Ivanem Maugerem, który zmarł 16 kwietnia 2018 roku.

W jaki sposób przedostać się w 1957 roku z Nowej Zelandii do brytyjskiego portu Tilbury? Najsensowniejszym pomysłem krzątającym się w głowie 17-letniego Ivana Geralda Maugera był statek „Rangitoto”. Magiczna wyporność jednostki „Rangitoto” – 20 000 ton. Statek ów należał do firmy New Zealand Shipping Company. Ivan wyruszał w nieznane mając u boku ukochaną kobietę – Raye, porozbierany na części motocykl żużlowy, parę bezcennych banknotów i żądzę zwycięstwa przechowywaną w zakamarkach duszy…

 

Jeszcze wówczas nie wiedział, że pięć lat zajmie mu pisanie książki pod szyldem „The will to win” („Pragnienie zwycięstwa”). Siedemnastoletni Ivan nie miał bladego pojęcia, że zostanie sześciokrotnym indywidualnym mistrzem świata na żużlu, a trzy razy okaże się najsprytniejszym kozakiem na długim torze. Kiedy zaokrętował się na statku „Rangitoto”, bardzo chciał przebić się do pierwszego składu Wimbledon Dons. Nie, nie, Ivan nie chciał wygrać Wimbledonu jak pewien charyzmatyczny Nowozelandczyk – Anthony Wilding, który przed I wojną światową (w latach 1910-1913) czterokrotnie wygrał finał gry pojedynczej panów na kortach Wimbledonu. Ba, Wilding zwyciężył też w deblu w 1914 roku, a poza posyłaniem dropszotów i passing shotów, Wilding kochał ścigać się na motocyklach szosowych. Był zatem wspólny mianownik…

Być jak Ronnie Moore

Ivan zapragnął jeździć u boku wielkich nowozelandzkich gwiazd. Na jego wyobraźnię silnie oddziaływały popisowe akcje Barry’ego Briggsa i Ronnie Moore’a. „Poniewczasie zrozumiałem, że zbyt szybko wyruszyłem na podbój Anglii. W składzie Wimbledon Dons było tylu znakomitych zawodników, że atak na którąkolwiek pozycję graniczył z cudem. Briggo i Moore byli gwiazdami pierwszej wielkości. Byliśmy uroczymi szczeniakami z Raye i fascynował nas długi rejs do Europy. Odkąd zobaczyłem w akcji Ronnie Moore’a, a miałem wówczas 10 lat, poprzysiągłem sobie, że muszę zakosztować europejskiego speedwaya” – wspomina Ivan Mauger, który 16 kwietnia 2018 roku pożegnał się ze światem przegrywając walkę z chorobą Alzheimera. Młodość pragnie za wszelką cenę przełamywać bariery…

 

Rejs trwał cztery i pół tygodnia. Pod koniec podróży Ivan zdradzał oznaki zniecierpliwienia. Dręczył go i nużył bezkres oceanu. Bardzo pragnął postawić nogę na angielskim gruncie. Z nieskrywaną tęsknotą zerkał na podzespoły motocykla, który zakupił przed wypłynięciem z Nowej Zelandii. Mauger zapłacił za kompletny motocykl należący do Micka Hollanda, byłego zawodnika Swindon Robins i Cardiff Dragons. Mick był zdolnym motocyklistą i zyskał status lokalnej gwiazdy w Christchurch.

 

„Zderzenie z rzeczywistością było potężnym ciosem dla moich ambicji. Nie byłem wówczas wystarczająco dobry, aby zmieścić się w składzie Wimbledon Dons. W drużynach jeżdżących w Londynie wręcz roiło się od gwiazd, a każdy szanujący się żużlowiec pragnął zaistnieć na najważniejszej scenie, czyli nad Tamizą. Walczyłem ze wszystkich sił z zawodnikami, którzy podobnie jak ja przebywali w wimbledońskiej poczekalni. W 1957 roku po meczach ligowych stawałem na rzęsach, aby wyprzedzić zawodników z podstawowego składu. Czasami wygrywałem z nimi, ale promotor Ronnie Greene wolał stawiać na sprawdzone nazwiska. Kiedy w 1958 roku Ronnie Moore wrócił na Wyspy po rocznej przerwie od speedwaya (Moore próbował swoich sił jako kierowca wyścigowy), zrozumiałem, że nie ma dla mnie miejsca w Anglii.

 

Decyzja o powrocie do Nowej Zelandii była bardzo bolesna, ale nie miałem innej opcji… Byłem rozczarowany i pogniewany na cały świat, bo płynąc do Anglii wyobrażałem sobie, że młody człowiek o moich aspiracjach z pewnością sobie poradzi. W 1959 roku nie miałem szans, aby wrócić do europejskiego speedwaya, bo nie śmierdziałem groszem. Bez grosza przy duszy nie ma widoków na starty na torze. Kiedy wróciłem do Nowej Zelandii poprzysiągłem sobie, że następna eskapada do Europy będzie przebiegać zgoła odmiennie. Pielęgnowałem w sobie wolę zwycięstwa i wiedziałem, że nie mogę się poddać nawet w sytuacji, gdy wiatr wieje mi w oczy” – wspominał Ivan.

 

Mauger wrócił do ojczyzny, ale zatęsknił za wyścigami na australijskich obiektach. Zaczął wygrywać indywidualne turnieje. Mauger był zasypywany ofertami z Anglii, ale brakowało w nich jednego kluczowego elementu: nikt nie chciał zapłacić za jego podróż. Ivan pracował jak wół w warsztacie, był aktywnym ojcem i mężem. Gdy w 1963 roku wreszcie pojawiła się sensowna propozycja startów w Anglii, Ivan był już tatusiem po trzykroć. Ivan Crozier, wypróbowany przyjaciel Maugera, ścigał się w owym czasie dla Newcastle Diamonds. Zasugerował Maugerowi, aby w te pędy usiadł przy stole i napisał list do Mike’a Parkera – wówczas promotora żużlowej drużyny z Newcastle. Mauger napisał list do Mike’a, a Parker odpisał, że zapłacił za bilety na rejs z Nowej Zelandii do Anglii dokonując transakcji w firmie Cooks w Manchesterze. Ivan był wdzięczny Parkerowi, choć po przyjeździe nie było już tak różowo. Kajuta na statku wydawała się luksusem w porównaniu z norą, w której zakotwiczył Ivan Mauger… Cóż, mistrzowie wykuwają się w ekstremalnie trudnych warunkach.  

 

Ivan Mauger przydał blasku drużynie Asów z Manchesteru. Belle Vue z Maugerem w składzie sięgnęło po klasyczny hat-trick w drużynowych mistrzostwach Anglii. BSPA (Stowarzyszenie Brytyjskich Promotorów Żużlowych) zadręczało Nowozelandczyka i chciało mu utrudnić zmianę barw klubowych, ale Ivan bronił się przed dyktatem władz niczym marynarze Ferdynanda Magellana przed szkorbutem. Ivan był już mistrzem świata, gdy zawędrował do Belle Vue Aces Manchester w 1969 roku. Uprzednio Ivan ścigał się dla Newcastle.

 

Mauger kumplował się z menedżerem Asów – Dentem Oliverem – jeszcze w czasie, gdy reprezentował Diamenty z Newcastle. Ivan był tak sprytny, że jeżdżąc dla Diamentów, prowadził szkółkę dla młodych i utalentowanych Duńczyków. Szkółka miała siedzibę na torze w Manchesterze. O ironio, do tej szkółki trafił Ole Olsen, późniejszy trzykrotny indywidualny mistrz świata (1971, 1975 i 1978)! Dent Oliver był na tyle uprzejmy, że pozwalał Ivanowi korzystać z toru w środowe poranki. Gdy tylko Mauger chciał testować sprzęt czy najzwyczajniej w świecie pragnął potrenować, Dent otwierał bramę parku maszyn i Ivan mógł kręcić kółka. Ta praktyka zaczęła funkcjonować już trzy lata przed złożeniem podpisu przez Ivana pod kontraktem z Belle Vue.  

 

U schyłku kariery Maugera, dla Nowozelandczyka pracował znakomity szkocki mechanik Norrie Allan – późniejszy pierwszy klucz u Marka Lorama i Chrisa Harrisa. Jednak najważniejszą postacią u boku Maugera w zakresie mechaniki był Gordon Stobbs. „Gordon i jego żona Margaret przybyli do Manchesteru z Newcastle. Zamieszkali w Bramhall, a więc przez lwią część czasu byliśmy sąsiadami. Gordon otrzymał bardzo staranne wykształcenie inżynieryjne. Pracował w pocie czoła dla klubu Newcastle Diamonds, ale pewnego pięknego dnia wybrał się motocyklem z żoną na mecz w Edynburgu. Ot, tak dla kurażu… Gordon sam zaoferował mi pomoc w parku maszyn. Był kwiecień 1963 roku. Od tamtego pamiętnego meczu w Edynburgu, Gordon Stobbs był moim mechanikiem aż do końca mojej kariery” – prawił Ivan Mauger.

 

Fenomenalny Nowozelandczyk ścigał się u boku innych legend Belle Vue, a czasami z nimi rywalizował. „Żałuję, że tak rzadko ścigałem się z Peterem Cravenem. Brytyjska prasa branżowa nazywała go „Czarodziejem balansu”, a ja miałem możliwość poczuć co to znaczy jechać z nim łokieć w łokieć, kiedy Craven przybył do Adelajdy. Pracowałem wówczas w klubie w Adelajdzie, a możliwość wejścia z nim w wiraż była ogromnym przeżyciem. W Anglii rzadko walczyłem z Peterem, bo on zginął tragicznie w 1963 roku (po wypadku na torze w Edynburgu), a więc w tym samym sezonie, w którym ja wróciłem na Wyspy… Pamiętam przez mgłę mecz pomiędzy drużynami National League i Provincial League. Wówczas pokonałem Cravena, a po meczu Peter i jego koledzy z Belle Vue Aces pogratulowali mi sukcesu. Jeździliśmy też w przeciwnych drużynach podczas pojedynku w Middlesbrough (wówczas w Anglii modne były test mecze pomiędzy zespołami z innych lig). Wówczas raz wygrałem raz, a raz Peter. Można go było bez końca oglądać na motocyklu. Niski, arcymistrz balansu, podręcznikowe ułożenie ciała. Coś pięknego…” – szacunek dla kolegów po fachu to coś, co wyróżniało tamten okres w historii żużla.

Ivan w roli pedagoga

Mauger, jak każdy mistrz, troszczył się również o uczniów. PC – tak w żużlowych kręgach mawia się o indywidualnym mistrzu świata z 1976 roku – Peterze Spencerze Collinsie, był oczkiem w głowie Ivana. Mauger był poważnie zaangażowany w rozwój kariery Collinsa.

 

„Mieliśmy niezłą awanturę i pyskówkę z Trust House Management, firmą, która wówczas zawiadowała żużlem w Manchesterze. Zobaczyłem Collinsa dwa razy na torze, gdy uczęszczał do szkółki żużlowej, po czym czmychnął, aby jeździć w Rochdale. Rozmówiłem się z promotorem Asów – Jackiem Fearnleyem i nalegałem, aby sprowadzić Petera Collinsa do Belle Vue. Jednak Jack był uparty i stał na stanowisku, że Collins ma pomóc Rochdale zdobyć tytuł mistrza drugiej ligi. Nie mogłem zanadto troszczyć się o los Rochdale. Skorzystałem z uroczej furtki. W moim kontrakcie z Belle Vue Aces istniał zapis, który mówił o tym, że mam realny wpływ na budowę drużyny oraz na skład Asów w meczach na własnym torze oraz w meczach wyjazdowych. Nauczyłem się tego na błędach, które sam popełniłem. Gdy ścigałem się dla Newcastle, nie miałem takiej możliwości. Jednak już wtedy „sprzedałem” kilka cennych wskazówek Mike’owi Parkerowi i przedstawiłem wizję, wedle której powinien rozwijać się klub i… wygraliśmy ligę!

 

W Belle Vue mogłem rozwinąć skrzydła. Gdy związałem się kontraktem z Asami, Belle Vue było drużyną środka tabeli. Kiedy zacząłem się ścigać w Manchesterze, nabraliśmy rozpędu i zdobyliśmy tytuł wicemistrza w 1969 roku. Peter Collins dołączył do zespołu w trakcie sezonu 1971 i zaczęliśmy seryjnie wygrywać ligę! W zespole miałem też wrogów, nie wszystko wyglądało różowo. Starsi zawodnicy tacy jak Tommy Roper czy Soren Sjosten nie przepadali za młodym i ambitnym Collinsem, gdyż Peter nie baczył na ich osiągnięcia i wyprzedzał ich po zewnętrznej. Minęły dwa, góra trzy tygodnie od premierowego występu Collinsa w Belle Vue Aces, a Soren i Tommy powiedzieli mi wprost: zabierz go ze sobą, my nie chcemy jeździć z nim w parze!

 

Byli sfrustrowani, że młokos objeżdża ich po szerokiej. Mówili: skoro przygarnąłeś go do zespołu, to ścigaj się z nim w parze! A ja widziałem w nim talent i tworzyliśmy parę. Collins prezentował się kapitalnie na motocyklu, gdy miał 15 lat, więc nie zdziwiłem się, że w wieku 22 został indywidualnym mistrzem świata w Chorzowie (sezon 1976). Twierdzę, że PC dysponował taką skalą talentu, że powinien zdobyć więcej niż jeden tytuł mistrzowski. Czułem, że ja zasłużyłem na zwycięstwo na Stadionie Śląskim w 1976 roku, a Peter powinien być mistrzem świata w 1977 roku, a stało się na odwrót… Wypiliśmy kufel znakomitego zimnego piwa i pozostaliśmy w dobrej komitywie” – tak Collinsa wspominał Mauger.

 

Ivan twierdził, że lwią część sukcesów Collinsa zbudowały starty na torach trawiastych. Collins jeździł dynamicznie, nie bał się wejść w najwęższą szczelinę pomiędzy hak motocykla rywala a bandę. Kiedy Mauger ścigał się dla Exeter Falcons, a Collins był jego rywalem, Ivan nigdy nie wiedział, czy Peter zaatakuje go przy krawężniku czy po zewnętrznej. O ile Chris Morton, inna legenda Belle Vue Aces, był przewidywalny, gdyż preferował atak po zewnętrznej, o tyle PC szalał po całej szerokości toru…

 

„Dotknął mnie ogrom szczęścia, gdy Ivan wziął mnie pod swoje skrzydła. Byłem szczeniakiem, który z trybun stadionu Belle Vue przy Hyde Road, oglądał z rozdziawionymi ustami prawdziwych mistrzów. W 1961 roku ujrzałem w akcji Petera Cravena, w 1967 roku podziwiałem Ove Fundina, a w 1969 roku moim idolem został Ivan Mauger. Widziałem na własne oczy trzech zawodników, którzy jeżdżąc w barwach Belle Vue Aces sięgnęli po indywidualne mistrzostwo świata! Wyjątkowa zachęta dla młodego chłopaka, który kochał motocykle” – wspomina Peter Spencer Collins.

 

Kiedy PC liznął już prawdziwego żużla, docenił gigantyczną rewolucję autorstwa Ivana Maugera. „O ile Peter Craven i Ove Fundin korzystali ze sprzętu, który „dojrzewał” w klubowym warsztacie, o tyle Ivan totalnie zmienił filozofię sportu żużlowego. Ivan dysponował własnym sprzętem, był jeźdźcem fabrycznym czechosłowackiej Jawy, a wówczas niewielu zawodników rozumiało, że zawody wygrywa się w warsztacie, a niekoniecznie na torze…

 

Mauger był maniakiem grzebania przy motocyklu w zaciszu warsztatu. Był innowacyjny. Dziś nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że aluminiowa kierownica, aluminiowe zbiorniki paliwa, błotniki z włókien szklanych to zasługa nieprzeciętnego umysłu Ivana Maugera…

 

Przed erą Ivana zawodnicy raczej nie przywiązywali wagi do jakości sprzętu. Dawne gwiazdy Asów nie miały zwyczaju, aby umyć motocykl po zawodach. Ba, nawet nie czyścili swoich kombinezonów! Za to uwielbiali opierać się o bandę. „Wisieli” ponad bramą parku maszyn z papierosem w ręku, śmiali się i opowiadali dowcipy. Ivan wywrócił ich świat do góry nogami troszcząc się o każdy detal w przygotowaniu sprzętu” – twierdzi Collins.   

Nie ma jak miotła!

Uczeń pamięta mecz, w którym wystąpił po raz pierwszy u boku mistrza. 2 lipca 1971 roku, piątkowy wieczór we wschodnim Londynie przy Waterden Road. Asy z Belle Vue przybyły w gościnę do drużyny Hackney Hawks. Wówczas obowiązywała trzynastobiegowa tabela wyścigów. Asy wygrały wyjazdowe spotkanie 42-36, a Ivan stracił zaledwie jeden punkt ulegając w pierwszym wyścigu Garry’emu Davidowi Middletonowi. Australijczyk Garry Middleton pędził jak szalony przed Maugerem i ustanowił nowy rekord toru na stadionie Hackney! Middleton, jak przystało na kangura, był prawdziwym showmanem. W tymże samym sezonie’71 Garry nie mógł patrzeć jak beztrosko bawi się z rywalami Duńczyk Ole Olsen (ówczesny mistrz świata).

 

Przed wyścigiem z Olsenem, Garry zamontował rączki od miotły do swojej kierownicy w taki sposób, że Ole nie mógł go wyprzedzić! Sędzia nie miał poczucia humoru i nałożył grzywnę na Middletona, ale Garry wciąż śmiał się do rozpuku! Było zabawnie, a Garry Middleton szybko odrobił karę wykręcając nowy rekord toru (64,8) przy Waterden Road pokonując Ivana Maugera. Collins oglądał każdy wyścig z udziałem Ivana oczyma pełnymi namiętności. 2 lipca PC zdobył 3 punkty i 3 bonusy w 3 wyścigach. Ivan pochwalił Collinsa po wyjazdowym meczu w Londynie, a następnego wieczoru Peter zdobył aż 7 oczek + bonus w trzech startach przy Hyde Road. Asy pokonały Osy z Newport 48-30, a Collins oniemiał z zachwytu! Dwa mecze u boku Ivana i pokaźna zdobycz punktowa.  

 

„Ivan nie robił szumu wokół faktu, że pomaga mi doradzając w kwestiach sprzętowych czy też dotyczących przygotowania kondycyjnego. Muszę przyznać, że w trakcie zawodów Ivan z rzadko zamieniał z kimkolwiek zdanie. Był szalenie skupiony na swoim występie, odcinał się od reszty, ba, mógł się nawet wydawać nieprzystępnym typkiem. Jednak reszta zespołu doskonale wiedziała, że Ivan jest perfekcjonistą, więc rozumieliśmy, że musi zanurzyć się w tunelu samotności, jeżeli menedżer Belle Vue Aces marzy o znakomitym wyniku wykręconym przez Maugera. Myślę, że w głębi duszy Ivan wiedział, że wkrótce mogę zagrażać jego pozycji. Pamiętał, ile wiedzy przekazał Ole Olsenowi w okresie występów w Newcastle Diamonds, więc wolał dmuchać na zimne” – analizuje Peter Collins.

 

Odwieczny dylemat mistrzów: pomagać młodzieży czy zabrać tajemną wiedzę do grobu? Mauger w dużym stopniu był odpowiedzialny za rozwój talentu Olsena. Ole zrobił psikusa swojemu wykładowcy i podczas finału indywidualnych mistrzostw świata na stadionie Ullevi w Goeteborgu w 1971 roku zdobył złoty medal (wykręcił komplet – 15 punktów), a Ivan wywalczył srebro po wyścigu dodatkowym ze Szwedem Bengtem Janssonem (obaj zdobyli po 12 punktów na przestrzeni dwudziestu wyścigów).

 

„Ole Olsen był protegowanym Ivana Maugera w okresie wspólnych startów w Newcastle. Wkrótce okazało się, że Ole to główny konkurent Ivana do złotego medalu… Uczeń gonił mistrza. Pamiętał jak zazdrosnym wzrokiem obrzucali Ivana zawodnicy przeciwnych drużyn w lidze brytyjskiej, gdy jego mechanicy: Gordon Stobbs i Chris McDonald wchodzili w niebieskich uniformach do parku maszyn. Wyglądali bardzo profesjonalnie. Inna sprawa, że byli fachowcami z najwyższej półki. Ivan zazwyczaj dysponował znakomicie przygotowanym sprzętem. Nie zapomnę wyjazdowego meczu w Wolverhampton. Ivan podszedł do mnie i powiedział wprost: siadaj na moim motocyklu! Jeden wyścig na jego sprzęcie otworzył mi oczy… Wracając do domu myślałem o tym jak zdobyć fundusze na takie motocykle – istne rakiety jakimi dysponował Ivan. Zaryzykowałem i kilka dni po meczu w Wolverhampton kupiłem dwa nowiutkie egzemplarze czechosłowackiej Jawy! Czego nauczył mnie Ivan Mauger podczas wspólnych występów w Belle Vue Aces? Staranności i dbałości o motocykle. Przedstawił mi znakomitego mechanika Guy Allotta, który dbał o sprzęt Maugera oraz Olsena. Dołączyłem do grona tuzów, ale choć uwielbiałem wyprzedzać rywali na dystansie, wciąż nie miałem tak atomowych startów jak Mauger…” – podkreśla Collins.

 

Ivan był tytanem umysłu i znawcą psychologii sportu. Wiedział, jak wyprowadzić z równowagi swoich największych przeciwników. „Nawet jeżeli przegrał ze mną wyścig, nie przyznawał się publicznie ani przed samym sobą, że pokonałem go w czystej walce. Zawsze ostatnie zdanie należało do Maugera. Dopiero po latach zrozumiałem, że to był celowy zabieg Ivana. Doszukiwał się rozmaitych przyczyn porażki sugerując, że nie wygrałem z nim w sportowej walce, tylko pomogły mi bezeceństwa i różne czynniki. Taki stan umysłu sprawiał, że zaczynałem wątpić czy rzeczywiście pokonałem go w uczciwej rywalizacji. Ivan był mistrzem uroczego rozsiewania zamętu. Według mnie Ivan Mauger to Stephen Hawking speedwaya (Hawking to genialny brytyjski fizyk, który zmarł w marcu 2018 roku). Mauger był niczym Hawking. Umysł Ivana był komputerem. Przechowywał niezwykłą wiedzę o sprzęcie, taktyce i psychologii. Potrafił celowo przegrać wyścig, aby w następnych zawodach będących eliminacjami do finału mistrzostw świata wystartować z takim numerem, który będzie dla niego korzystny. Żaden z nas nie potrafił tak przewidywać jak on. Ja podchodziłem do żużla niczym chłopak zakochany bez pamięci w wyścigach. Cieszyłem się, że wsiadam na motocykl, wkręcam gaz i mogę się ścigać. Ivan umiał wszystko starannie zaplanować. Podziwiałem go za to” – Peter Collins wolał wyczyniać salta na trzepaku, a Ivan w iście profesorskiej pozie obliczał, gdzie zeskoczyć, aby mieć lepszą pozycję od rywala!     

Chorzowski kocioł 1976

Ivan Mauger był królem refleksu, a Peter Collins kochał wyprzedzać przeciwników na dystansie. Podczas finału IMŚ na Stadionie Śląskim w Chorzowie w 1976 roku Brytyjczyk przechytrzył swojego mentora… nowinkami sprzętowymi. „Często spieraliśmy się o to czy nie okradłem go ze złotego medalu w Chorzowie w 1976 roku. Ivan stronił od alkoholu w trakcie czynnej kariery, ale kiedy zawiesił laczek na kołku, często szumiało nam w głowach od znakomitego trunku Galliano… Ewentualnie jako rezerwa toru wjeżdżały na stolik butelki piwa… Wówczas rozgorzała gorąca dyskusja o tym, dlaczego byłem szybszy od niego w 1976 roku, skoro on dysponował dwuzaworową Jawą (długi skok), a ja najnowszym Weslakiem. Wiem, że miał pecha w tym finale, ale sezon 1976 był królewski w moim wykonaniu. Znajdowałem się w szczytowej formie, miałem piekielnie szybkie motocykle i bawiłem się z rywalami. Przekonywałem Ivana, że i tak wygrałbym z nim w Chorzowie, gdyby nie jego nieszczęście, bo w dwóch pierwszych wyścigach atakowałem rywali z ostatniej pozycji i po dwakroć przyjeżdżałem pierwszy na metę.

 

Kiedy otwieraliśmy czwartą butelkę piwa, wyszeptałem Ivanowi, że najtrudniejszą przeszkodą jaką miałem w tym finale IMŚ w Chorzowie było… przekonanie samego siebie, że mogę wydrzeć Ivanowi złoto! Ivan nie jeździł brutalnie, nie faulował po chamsku, ale jeżeli bardzo zależało mu na zwycięstwie, potrafił tak ustawić motocykl na wirażu, że byłem bez szans, aby go wyprzedzić. Na szczęście w Chorzowie byłem dla niego zbyt szybki… W głębi serca Ivan był uradowany, że zdobyłem złoty medal w 1976 roku, bo sprawdziły się jego proroctwa, że jestem na tyle utalentowany, aby zostać mistrzem świata. Przekonał niedowiarków, że oprócz klasy sportowej, miał jeszcze talent na miarę Nostradamusa. Myślę, że w podobny sposób Ivan traktował Ole Olsena. To kolejny produkt jego szkoły” – śmieje się PC.

 

Czy zdaniem Petera Collinsa ktokolwiek dorównywał wielkością Maugerowi? „Tony Rickardsson. Szwed zdobył tyle samo tytułów co Ivan, tylko, że w innej erze speedwaya. Ivan sięgał po złoto sześć razy w finałach jednodniowych. Tony tylko raz zdobył tytuł mistrza świata w jednodniowym finale (Vojens’1994), pozostałe pięć wywalczył w cyklu Grand Prix. Myślę, że Ivan jest najwybitniejszym żużlowcem w historii, gdyż w 1970 roku zdobył złoto trzeci raz pod rząd. Wówczas, we Wrocławiu, dokonał czegoś, co było praktycznie niemożliwe. Polacy byli wówczas praktycznie nieuchwytni na swoim podwórku, a Ivan zdobył złoto, wykręcił komplet punktów dystansując Waloszka i Worynę” – podkreśla Collins.

 

Wedle opinii Petera, największą radość Maugerowi sprawił występ Nowozelandczyków na sławnym stadionie White City w finale Drużynowych Mistrzostw Świata w 1979 roku. Mauger był inspiracją dla młodszych kolegów, ścigał się jak natchniony dla reprezentacji Kiwi. „Ten tytuł mistrzowski zilustrował jaką moc wydźwignięcia kolegów posiadał Ivan Mauger. Myślę, że Mauger wydobył z każdego z nich jeszcze kilka punktów. Cudowne, że zawodnik, który wtedy zdobywał z Ivanem złoto dla Nowej Zelandii – niejaki Cribby (Bruce Cribb) odwiedził Ivana w domu spokojnej starości na dzień przed śmiercią. To znów przekonuje nas o magnetyzmie jaki rozsiewał Ivan” – zauważa Peter Collins.

 

Kiedy nadciągała sportowa jesień, a Ivan miał już swoje lata i nie miał w sobie aż tak gigantycznej motywacji, aby dbać o dietę i każdy szczegół w przygotowaniu motocykla, PC dostrzegł inne oblicze mistrza. „Na stare lata Ivan złagodniał. Może przesadzam mówiąc stare lata, wszak Ivan zdobył szóste złoto IMŚ mając niespełna 40 lat, a który zawodnik nie chciałby zdobywać tytułu mistrzowskiego nawet w tak późnym wieku?! Faktem jest, że u schyłku kariery Ivan był bardziej towarzyski i częściej organizował delikatnie zakrapiane imprezy przy Chester Road w Woodford, gdzie zamieszkiwał. Kiedy był młodszy nigdy nie widziałem go z kieliszkiem w ręku. Wzór profesjonalisty. Kiedy przybyło mu lat, często podróżowaliśmy wspólnie na zawody na długim torze do Niemiec. Lubiliśmy uraczyć się dobrym alkoholem po turnieju w Niemczech. Pamiętam przyjęcie jakie Ivan wyprawił po pożegnalnym turnieju w barwach Belle Vue Aces. Przebraliśmy się w bawarskie stroje ludowe, zakładaliśmy Lederhosen (tradycyjne skórzane spodnie alpejskich górali), a kilku z nas: ja, Ivan, Bert Harkins i Jim McMillan paradowaliśmy w strojach naszych żon tudzież partnerek! Ależ był ubaw! Ta metamorfoza pokazuje jak bardzo zmienił się Ivan od młodzieńczych lat. Gdy wychodziłem na prezentację podczas finału światowego, bałem się zbliżyć do Ivana. Był magiczny i jakby z innej planety. Raye (żona Ivana) i Angela (małżonka Petera) urodziły się tego samego dnia i miesiąca – 23 stycznia. Niezależnie od tego, gdzie los rzucił nas w dniu urodzin naszych małżonek, zawsze świętowaliśmy! Złote czasy…” – rozczulił się Peter Collins, złoty medalista w jeździe parami w latach 1977, 1980, 1983 i 1984.

Z wizytą na 10 Downing Street

Ivan i Peter otarli się również o polityczne salony i tzw. wielki świat dygnitarzy. Wiosną 1977 roku Jim Callaghan, ówczesny premier Wielkiej Brytanii, zaprosił obu znakomitych żużlowców na Downing Street. „Pamiętam, że wskoczyliśmy z Ivanem do pociągu jadącego ze Stockport do Londynu. Powolutku przekroczyliśmy owe gigantyczne czarne drzwi z numerem 10. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, wokół nas rozlało się morze dygnitarzy. Każdy z nich dzierżył w dłoni kieliszek dobrego wina. Szmer rozmów i mnóstwo ludzi… I każdy chciał uścisnąć nasze dłonie. Byłem onieśmielony, bo polityka to nie mój świat. Trochę przerosła mnie cała sytuacja. Wędrowałem w tym oceanie głów, aż wreszcie wyszeptałem do Ivana: hej, a kiedy wreszcie spotkamy premiera Wielkiej Brytanii? A Ivan tylko roześmiał się na całe gardło i rzekł: właśnie wypiłeś z nim lampkę wina!” – Peter do dziś nie potrafi powstrzymać się od śmiechu na wspomnienie wizyty u premiera Callaghana.   

     

Ivan Mauger wygrał sześć jednodniowych finałów światowych (1968, 1969, 1970, 1972, 1977, 1979). Czy Nowozelandczyk z otwartymi ramionami powitałby system Grand Prix? „Ogromnie żałuję, że w czasach, kiedy ścigałem się na żużlu, nie funkcjonował system Speedway Grand Prix. W GP wystarczy tylko regularnie punktować. Ba, można nawet nie wygrać rundy mistrzostw świata i zdobyć złoty medal tak jak uczynił to Mark Loram w 2000 roku. W finale jednodniowym margines błędu praktycznie nie istniał. Jeden nieudany wyścig i koniec marzeń o złocie…” – twierdził Ivan.

 

Piekielnie zapracowani ludzie w trakcie bogatej w sukcesy kariery sportowej, nie lubią zwalniać tempa po zawieszeniu laczka na wieszaku w Dunedin… Ivan był perfekcjonistą na torze, ale gdy zabrał się za pisanie książki „The will to win (Pragnienie zwycięstwa) pokazał, że choćby zmitrężył 5 lat, to książka musi być arcydziełem ociekającym w bezbłędną faktografię, znakomite zdjęcia i starannie opisane anegdoty… „W pierwszej książce pt. „Triple Crown Plus”, która ukazała się na rynku wydawniczym w 1971 roku, niewiele miejsca poświęcono mojemu życiu poza torem. Oś opowieści zahaczała o potrójne mistrzostwo świata, które przypieczętowałem w 1970 roku we Wrocławiu. Pomyślałem sobie, że druga książka powinna być kompletną autobiografią mówiącą nie tylko o mojej przygodzie z żużlem, ale również o tym, co robiłem w życiu prywatnym. Zakończyłem starty na żużlu w 1986 roku.

 

Projekt książki zaświtał w mojej głowie w 2000 roku. Jednak dopiero w 2005 roku dysponowałem czasem, aby starannie przygotować zawartość książki. Musiałem kilkakrotnie sprawdzić każdy fakt zanim uznałem, że warto o nim napisać w książce. Sprawdzałem liczbę zdobytych punktów, dochodziłem kto był sędzią zawodów itd… Kiedy przystąpiłem do korekty i ponownej lektury, dostrzegłem jeden błąd: podałem zły numer domu, przy którym mieszkałem w Bramhall w latach 1969-1971… Praca nad książką dała mi mnóstwo satysfakcji, ale gdy już ją napisałem, uznałem, że wciąż mógłbym dopisać kilka rozdziałów… To zupełnie nowe doświadczenie. Wydawało mi się, że selekcja fotografii zajmie mi kilka dni. Spośród 3000 czarno – białych zdjęć miałem wybrać 200 fotografii. Grzebałem w zdjęciach przez 3 miesiące zanim upewniłem się, że 200 fotografii, które wyselekcjonowałem to absolutny top wyłaniający się z obiektywu” – Mauger był zwariowany na punkcie perfekcji.

Sentyment do Wrocławia

Często padały pytania do Ivana o jego najcenniejsze osiągnięcie. Czy istniał tor, na którym czuł się wyśmienicie, gdzie wszystko mu wychodziło? Odpowiedź Nowozelandczyka jest balsamem na duszę fanów speedwaya ze stolicy Dolnego Śląska. „Najwyżej cenię zwycięstwo w finale światowym we Wrocławiu w 1970 roku. Wówczas dokończyłem konstrukcję klasycznego hat tricka – sięgnąłem po trzeci tytuł indywidualnego mistrza świata wywalczony rok po roku (1968, 1969, 1970). Pierwszy tytuł zdobyty na Ullevi w Goeteborgu był dla mnie bardzo ważny, bo wpisałem się do grona legend, ale tytuł wywalczony we Wrocławiu był spełnieniem marzeń.

 

Zawody na Stadionie Olimpijskim były dla mnie pod każdym względem perfekcyjne. Wicemistrz świata – Paweł Waloszek zdobył 14 punktów, a brązowy medalista – Antoni Woryna miał na koncie 13 punktów, więc nie istniał dla mnie margines błędu. Celowałem w komplet punktów. Musiałem jechać bezbłędnie na przestrzeni pięciu wyścigów, a to szalenie trudne na tym poziomie rywalizacji. To jedyny jednodniowy finał, w którym medaliści zdobyli odpowiednio: 15, 14 i 13 punktów, co uwypukla skalę trudności. Wówczas motocykle finalistów niczym się nie różniły. Gdybyś ustawił 16 motocykli z finału we Wrocławiu na autostradzie i nakazał chłopakom jechać w wyścigu na jedną milę, na mecie nie byłoby większej różnicy niż pół koła. Wtedy liczyły się umiejętności zawodnika, a nie sprzęt jakim dysponował…” – zauważył rezolutnie jegomość z Christchurch.

 

Złoto zdobyte na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu miało swoją wymowę, a ponadto spotkało się ze spontaniczną reakcją dwóch majętnych Amerykanów zakochanych w speedwayu. George Wenn i Ray Bokelman obiecali Ivanowi, że jeżeli zdobędzie trzeci tytuł indywidualnego mistrza świata we Wrocławiu w 1970 roku, oni zobowiążą się, aby pokryć jego motocykl 24-karatowym złotem. I choć prace u złotnika trwały aż 18 miesięcy, efekt był imponujący. Operacja kosztowała obu panów circa 700 000 dolarów nowozelandzkich! Turyści, którzy są w stanie pojechać w najdalsze zakątki globu, aby ujrzeć legendarny motocykl Ivana Maugera, musieliby zawitać do muzeum w Canterbury. Z kolei motocykl, na którym Ivan Mauger sięgnął po swój ostatni, szósty tytuł mistrzowski na Stadionie Śląskim w Chorzowie, można było oglądać w 2011 roku zwiedzając muzeum sportu położone przy… stacji kolejowej w Dunedin na południowej wyspie Nowej Zelandii.  

Kultowa szachownica

Ivan zasłynął z tradycyjnego, acz rewolucyjnego jak na owe czasy wizerunku. Nawet okładka jego książki nosi znamiona biało – czarnej szachownicy. Z czasem pola żywcem wyjęte z szachownicy stały się kultowe. Mauger lubił zaszachować rywali, ale był też mistrzem wnikliwej obserwacji. Podpatrzył ten patent u znanego w latach 60-tych promotora z Adelajdy – Kima Bonythona. „Kiedy wróciłem rozzłoszczony i z podkulonym ogonem z pierwszej wyprawy do Anglii, zawziąłem się i zacząłem startować na australijskich torach, gdyż w Nowej Zelandii nie miałem zbyt wielu okazji, aby jeździć na żużlu.

 

Znalazłem pracę u Kima Bonythona – darzonego szacunkiem promotora zawodów żużlowych w Adelajdzie. Kim był barczystym, acz wysokim mężczyzną i przez cały dzień nie zdejmował czarno – białej czapki. Biegał po stadionie, doglądał wszystkiego, a dla mnie był wzorem, bo lubił, aby każdy element show był dopracowany. Ta czapka Kima zdobiona w czarno – białe przylegające do siebie kwadraty była znakiem rozpoznawczym. Mogłem dostrzec szefa z każdego miejsca dzięki czapce. Jak każdy młody chłopak zapatrzony w swojego szefa, chciałem go naśladować. Rozpocząłem od nieśmiałego wzorku w czarno – białe kwadraty na moim kasku. Kiedy minęły 2 dekady od mojego ostatniego wyścigu, firma Bell przysłała mi najnowszy model kasku z czarno – białymi ornamentami… Wzruszyłem się i poczułem się jak w niebie. Miałem w zwyczaju malowanie błotnika: tylnego i przedniego w biało – czarną szachownicę. Błotniki malował dla mnie artysta w tym fachu: Derek Adrian, który miał swój warsztat w parku maszyn na starym stadionie Asów przy Hyde Road. Derek malował dla mnie błotniki nawet wtedy, gdy byłem na sportowej emeryturze i chciałem odnowić moje motocykle, na których zdobywałem tytuł mistrza świata w 1969 i 1972 roku” – starego morskiego wilka ciągnęło ku falom oceanu…

Współpraca z Manchester City

Jak każdy mistrz, Ivan pragnął wyprzedzać swoją epokę. Nawiązał współpracę z Freddiem Griffithsem – fizjoterapeutą Manchesteru City, aby górować nad przeciwnikami pod kątem przygotowania fizycznego. Freddie był wówczas najlepszym specem od leczenia urazów w północnej Anglii. Pracował nie tylko z piłkarzami City. Połowa składu Manchesteru United pukała do bram Freddiego i korzystała z jego fachowych rąk… „Chciałem spotykać się z Freddiem trzy razy dziennie. Griffiths zaproponował, abym zaglądał do niego rankiem do siedziby klubu Manchester City, a popołudniu odwiedzałem go w jego prywatnym gabinecie. Rano po śniadaniu pukałem więc do bram klubu przy Maine Road, przedstawiałem się grzecznie i rozpoczynaliśmy sesję z Freddiem.

 

Trenowałem też z piłkarzami, którzy w danej chwili leczyli kontuzję: z Colinem Bellem (legendarnym pomocnikiem Manchester City) i Denisem Tueartem (lewoskrzydłowym, który strzelał też gole dla Sunderland). Leżałem pod specjalnymi lampami, aby leczyć urazy jakich nabawiłem się przeciążając stawy i mięśnie. Zajęcia na stadionie trwały od 9 rano do 13 popołudniu. Przez dziewięć lat korzystałem z wiedzy Freddiego. Przychodziłem do klubu nawet wtedy, gdy już nie ścigałem się dla Belle Vue Aces. Odchodziłem z klubu w 1974 roku, ale mieszkałem w Woodford, więc miałem gabinet Freddiego na wyciągnięcie dłoni. Byłem najlepiej wysportowanym żużlowcem zanim trafiłem do fizjoterapeuty Manchester City.

 

Uwielbiałem reżim, który sam sobie narzuciłem. Zdrowo się odżywiałem, sporo spałem i nie piłem alkoholu. Alkohol zagościł w menu dopiero po zakończeniu kariery sportowej… Kochałem przejażdżki rowerowe nieopodal Woodford i przebieżki po lesie. Pracowałem nad kondycją, odkąd ukończyłem 13 rok życia. W szkole w Christchurch wygrywałem biegi sprinterskie oraz na średnich dystansach. Latem byłem lekkoatletą, a zimą biegałem na nartach. Grywałem też w rugby dla drużyny Canterbury. Byłem niskiego wzrostu, ale dzięki temu byłem zwrotny i szybki. Trenerzy rugby chwalili mnie za zdolność koordynacji: potrafiłem kopać lewą i prawą nogą, wiedziałem też jak używać rąk. Ze wspomnianym wcześniej Colinem Bellem często trenowałem. Colin był ode mnie lepszy w biegu na osiem mil, ale wygrywałem z kilkoma dobrymi piłkarzami Manchester City. Chłopcy mieli wykrzywione od grymasu bólu twarze po przebiegnięciu czterech mil, a ja miałem frajdę. Poza tym, nie chciałem stracić Colina z pola widzenia. Dołożył mi pół mili na mecie, ale i tak wiedziałem, że jestem dobry w te klocki i będę górował pod taśmą nad rywalami” – Ivan Mauger zawsze wierzył w swoje umiejętności.

Tata Ivan

A jaki był Ivan z perspektywy domowego ogniska? Najstarsza córka Julie nie mogła pojąć o co chodziło tacie, kiedy podkreślał, że przez wiele lat rodzina dokonywała wielu wyrzeczeń, po to, aby on mógł błyszczeć na żużlowym motocyklu, więc kiedy Ivan zakończy starty, totalnie odda się familii. „Pamiętam niezliczone filiżanki herbaty, którą parzył mi mój tata. Nie zapomnę, jak udawałam odkurzacz pałętając się pomiędzy jego nogami… Uwielbiałam, kiedy bladym świtem tata przygotowywał mi płatki owsiane na mleku i troszczył się o naszą cierpliwość, kiedy nalegał, żeby powstrzymać się od świątecznych zakupów aż do Wigilii. Nie wiem, jak tata mógł mówić o naszym olbrzymim poświęceniu dla niego, skoro zapamiętałam go jako kochającego ojca, który otoczył mnie ciepłem i miłością. Wydaje mi się, że tata wiecznie bujał mnie na hamaku i rozkochiwał w nieróbstwie…

 

Nie potrafię zapomnieć o dniu, w którym wychodziłam za mąż. Mój tata – Ivan, zabrał się za przygotowywanie tostów, na które nałożył ekstrakt z drożdży i warzyw. Był tak nieostrożny, że rozciął sobie palec podczas krojenia! Wciąż powtarzał: zjedz coś, córeczko! A gdy już opuścił kuchnię, usiadł na półpiętrze i pilnował, abym zanadto nie pogniotła sukni ślubnej. Był nieludzko drobiazgowy. Nikt bardziej nie przeżywał moich zaślubin niż tata… Najbardziej zabawna sytuacja? Moja nauczycielka matematyki w szkole średniej powiedziała mi kiedyś, że mam bardzo przystojnego brata, no wiesz, tego, który odwoził cię do szkoły. Kiedy wyznałam jej, że to mój tata, a nie brat, nauczycielka zdębiała i zapomniała języka w gębie! Bezcenny moment: zobaczyć jej oblicze, kiedy dowiedziała się, że to mój ojciec!” – zaśmiewa się Julie, najstarsza latorośl Ivana.

 

Syn Ivana – Kym – próbował swoich sił na motocyklu żużlowym, wchodził ślizgiem kontrolowanym w wiraże na torach w Newcastle, Glasgow i Berwick w latach 80-tych, podkreśla lojalność taty względem przyjaciół. „Podziwiałem tatę za to jak traktował innych ludzi. Miał oddanych przyjaciół rozsianych na całej kuli ziemskiej. Nigdy ich nie zawiódł. Był wzorem dla swojego pokolenia. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego dzieciństwa. Dzięki rodzicom, a w szczególności klasie sportowej ojca mogłem podróżować po całym świecie w młodym wieku. Wiele zrozumiałem włócząc się z tatą i mamą po rozmaitych zakątkach globu. Nauczyłem się pokory, dyscypliny, przezorności, wrażliwości na odmienność kulturową – to zasługa taty, który odkrywał przede mną wszelakie kolory świata” – mówi ze smutkiem w głosie Kym Mauger.

 

Najmłodsza pociecha Ivana – córeczka Debbie wciąż uśmiecha się na wspomnienie o tacie przebierającym się za świętego Mikołaja. „Ileż radości było, kiedy tata przypływał motorówką, zacumował przy molo i z wolna skradał się do naszego domu przy Runaway Bay w każde Boże Narodzenie! Wszyscy chowali swoje prezenty do wielkiego worka, który stacjonował u sąsiadów. Tata dobijał do brzegu, przebierał się w strój świętego Mikołaja u sąsiadów, po czym omijał nasz dom. Udawał, że niby zabłądził. Wsiadał, niby zdezorientowany do łodzi i zaczynał nucić: ho, ho, ho. Miał też komiczny dzwonek, który wydawał cudowne dźwięki. Wpadał zziajany do naszego domu i wszystkie wnuki były wniebowzięte! Później odtwarzaliśmy na wielkim telewizorze zdjęcia z poprzedniej Gwiazdki i śmialiśmy się do rozpuku. To były najwspanialsze chwile podczas świąt Bożego Narodzenia. Pamiętam, że kiedy byłam malutka i spałam w łóżeczku, a tata ścigał się na żużlu, więc ja nie mogłam mu towarzyszyć, ale… Nawet kiedy tata wracał do domu w środku nocy, zawsze przychodził do mojego łóżeczka i dawał buziaka na dobranoc.

 

Chciał, żebym wiedziała, że wrócił cały i zdrowy z meczu żużlowego. Nie zapomnę pierwszej lekcji jakiej mi udzielił, kiedy posadził mnie na motocyklu szosowym. Pojechaliśmy do Buxton do posiadłości Guy Allotta. Tata siadał na zbiorniku paliwa, tuż przede mną i w znienacka zeskakiwał z motocykla! Musiałam się szybko uczyć. Początkowo byłam przerażona, bo prędkość była zawrotna, ale kiedy zaczęłam trzymać manetkę gazu, poczułam silne uzależnienie! Miałam wówczas 10 lat i pokochałam jazdę na motocyklu. Tata sporo podróżował podczas kariery, ale zawsze pamiętał o moich urodzinach. Zabierał nas wówczas na „chińszczyznę” (kuchnię chińską) do Handforth z mamą i resztą rodzeństwa. To były wyjątkowe chwile, bo wszyscy tęskniliśmy za tatą. Dom przy 446 Chester Road w Woodford, w którym mieszkaliśmy z tatą przez lwią część jego kariery na Wyspach Brytyjskich, otrzymał nieoficjalny szyld „The Party House”. W pokoju o nazwie Tiki Room stały butelki szampana Ricard, znakomite czechosłowackie i rosyjski alkohol. Tata uwielbiał relaksować się przy swoim popisowym trunku pt. „Jungle juice”. Wciąż przechowuję w pamięci moment z wyprawy do Sheffield na mecz ligi brytyjskiej. Natrafiliśmy na olbrzymi korek w centrum Sheffield, ale tata nie byłby sobą, gdyby nie wymyślił złotego patentu. Raptownie skręcił na chodnik, ominął korek i zdążył jeszcze zaczerpnąć powietrza przed pierwszym wyścigiem na stadionie Owlerton” – wspomina z łezką w oku najmłodsza latorośl Ivana, córeczka Debbie.

Miłość do Raye

Magiczne spojrzenie przesiąknięte żarem miłości – tak Ivan zerknął na chorą na Heinego – Medina Raye, gdy przyszły mistrz świata miał zaledwie 14 lat... Mauger uczęszczał wówczas do szkoły o szyldzie Opawa w rodzinnym Christchurch. „Po raz pierwszy spojrzałem na Raye oczami zakochanego chłopaka nieopodal wieży zegarowej, która przypominała coś na kształt ratusza przy molo – Brighton Pier. Przyjrzałem się Raye – dziewczynie moich marzeń – gdzieś pomiędzy Nicholls Restaurant a barem mlecznym, w którym pracowała. „Pamiętam, że prawa noga Raye spoczywała w gipsie. Poruszała się o kulach. To skutek operacji, ale coś takiego wyjątkowego było w tych kulach, że zakochałem się bez pamięci… Raye od trzeciego roku życia chorowała na Heinego – Medina. Miała jedną nogę krótszą. Miałem kłopot, żeby się przełamać i zagaić o cokolwiek. Zaczaiłem się następnej soboty i zagadnąłem ją, kiedy wychodziła z restauracji. Wiedziałem, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Byłem na tyle śmiały, że zacząłem przyjeżdżać po Raye pod dom jej rodziców w New Brighton. Pół godziny na motocyklu szosowym i już byłem pod jej domem. Przekonywałem ją, że warto się ze mną spotykać, bo jestem jej regularnym klientem. Zawsze mogła liczyć na gościa, który zostawi u niej w barze kilka monet za trzy gałki lodów i mleczne smakołyki” – śmiał się przed laty Mauger.

 

Ivan był bystrym nastolatkiem i doskonale wiedział, że chcąc podtrzymać żar i przenieść znajomość na wyższy poziom, musiał zaimponować dziewczynie niebanalnym (jak na owe czasy) środkiem transportu. Kiedy starszy brat Ivana – Trevor – otrzymał powołanie do armii, Ivan wziął jego motocykl, a był to Triumph Twin, który był przechowywany w szopie stojącej za domem Maugerów. Ivan odpalił sprzęt i pojechał wprost pod chatkę, w której Raye mieszkała z rodzicami. Posadził ją na motocykl z myślą, aby jego dziewczynie „zawirowało w głowie”.

 

A Raye – kobieta życia Ivana Maugera – przyszła na świat w Europie. Urodziła się w Carlisle, w Kumbrii (południowo – zachodniej Anglii przy granicy ze Szkocją). Na chrzcie otrzymała imię Sarah, a gdy miała 9 lat, rodzice wyemigrowali do Nowej Zelandii. Sarah Telfer – tak nazywała się jako panna, do dziś pamięta pierwszą przejażdżkę na motocyklu Ivana. „Ivan miał 14 lat i zabrał mnie spod rodzinnego domu. Obiecywał, że to będzie zwyczajna, krótka przejażdżka. Moi rodzice nie pozwalali mi nosić luźnych spodni i wiecznie powtarzali mi, że to strój dla niegrzecznych chłopców.

 

Tata wmawiał mi, że to niegodziwe, aby młoda dziewczyna nosiła luźne i szerokie spodnie. Cóż było czynić? Zrobiłam sprytną zakładkę w spódniczce, położyłam dłonie na talii Ivana, przytuliłam się i pognaliśmy. Kiedy znaleźliśmy się na moście, circa pół mili od mojego domu, jakiś szaleniec pędzący autem zmierzał centralnie w naszą stronę. Pamiętam, że uderzenie było piekielnie mocne. Ocknęłam się na masce samochodu i zaczęłam rozglądać się za Ivanem, a on leżał tuż za tylną szybą… Wyszliśmy z tej kraksy bez większych obrażeń. Zrozumieliśmy, że skoro los dał nam drugą szansę, to takie solidne „dzwony” tylko scementują naszą przyjaźń. Nie, już wtedy wiedziałam, że to nie tylko przyjaźń…” – wyznaje Raye.

 

Gdy Raye była małą dziewczynką, marzyła o karierze śpiewaczki. Ivan śnił o tym, aby ścigać się na angielskich stadionach z najlepszymi żużlowcami na świecie. Jak to połączyć, aby oba naczynia były nasycone i przepełnione pyszną strawą? „Nie mieliśmy pieniędzy, aby opłacić dwa bilety statkiem. Ba, nawet gdybyśmy jakimś cudem zdobyli te pieniądze, to i tak Ivan podróżowałby w osobnej kajucie z mężczyznami, a ja z innymi damami, bo koszt dwuosobowej kabiny był astronomiczny. Ivan był tak mną zauroczony, że zaproponował mi zaręczyny, gdy miałam 15 lat. Zgodziłam się… Nie konsultowaliśmy niczego z rodzicami. Ivan kupił u jubilera mały pierścionek z emblematem serduszka” – sentymentalnie wspomina Raye.

 

Ivan i Raye otrzymali surową lekcję życia we wczesnej młodości. Ivan miał 12 lat, gdy ukończył szkołę i dorabiał rozwożąc paczki i gazety. Raye miała 13 lat, gdy zaczęła pracować jako kelnerka w barze. Za pracę w sobotę i w niedzielę otrzymała dodatkowo 5 funtów, a że w restauracji były zatrudnione również mamy, przeto Raye była piastunką. Za opiekę nad dziećmi koleżanek dostawała kolejne 5 funtów. Ziarnko do ziarnka…

 

„Po operacji jaką musiałam przebyć, aby mieć szansę na normalne poruszanie się, przez kilka miesięcy musiałam używać kul. Musiałam wówczas ograniczyć pracę, bo nie mogłabym pokonywać schodów o kulach, a restauracja była dwupiętrowa. Ivan mi pomagał jak tylko mógł, abym nie straciła źródła dochodu i w weekendy był ze mną. Czasami, abym nie zwariowała w pracy, zabierał mnie na zawody żużlowe do Aranui. Oszczędzaliśmy na wszystkim, byleby tylko mieć szansę na zakup biletu na statek płynący do Europy. Bardzo chcieliśmy popłynąć razem do Anglii, ale na horyzoncie próżno było szukać sprzyjających okoliczności. Przeraziłam się, gdy okazało się, że jestem w ciąży. Bałam się, że rodzice zaprotestują, abym płynęła z Ivanem do Europy będąc przy nadziei. Ze strachu nie mogłam zmrużyć oczu przez kilka nocy” – wspomina Raye.

 

Strach ma czasem tylko wielkie oczy. Rodzice Ivana i Raye spotkali się, a że atmosfera była o niebo bardziej przyjazna niż podczas szczytu G8, uzgodnili bez ani jednego wystrzału, że młodzi powinni się pobrać i wyruszyć na podbój Europy. 9 lutego 1957 roku w kościele Metodystów w Christchurch. Raye przesadnie się zamartwiała. Instrumenty na zbiornik i naprzód – jak mawiają żużlowcy… Młodzi stanęli na ślubnym kobiercu i zaczęli obmyślać plan jak zdobyć pieniądze, aby Raye, nosząca córeczkę pod serduszkiem, mogła spokojnie zaokrętować się. Ivan był przesiąknięty pasją do speedwaya, więc pracował jak opętany i uzbierał brakującą kwotę. Statek „Rangitoto” czekał na młodą parę…

Zawód – prasowacz

Oczywiście Ivan nie napisał w rubryce: zawód, że jest początkującym żużlowcem. W papierach widnieje napis: prasowacz (Ivan pracował w fabryce tkaniny). Raye powędrowała inną ścieżką. Wpisała w rubrykę: gospodyni domowa. Kiedy dopłynęli do doków w Southampton, Ivan nie miał podpisanego kontraktu na starty w Anglii, ale jak twierdzi Raye, „byli oboje szczęśliwi, że stać ich na bilet kolejowy do Londynu”. Jedna z przyjaciółek Raye podała im adres pensjonatu w północnym Londynie, w którym mogli się zatrzymać z Ivanem.

 

Zmięty skrawek kartki z napisem: 14 Odolphus Road, Londyn. Odnaleźli pensjonat, który wyglądał niczym przytułek dla ubogich, ale Ivan i Raye nie załamywali rąk. Kilka dni po przypłynięciu do Anglii, wsiedli w metro (londyńskie metro jest najstarsze na świecie, pierwszych pasażerów przewiozło w 1863 roku w porze powstania styczniowego…) i spacerkiem udali się ze stacji na żużlowy stadion Wimbledon Dons. Ivan zostawił lęk za siedmioma górami i odważnie zapukał do drzwi promotora. Ronnie Greene wstał zza stołu i otworzył drzwi. „Jestem młodym, ambitnym żużlowcem, który potrzebuje pracy, aby związać koniec z końcem. W przyszłości zamierzam zostać mistrzem świata na żużlu” – powiedział pewny siebie Ivan.

 

To ważne, żeby wiedzieć czego się chce od życia! Ronnie spojrzał łaskawym okiem na młokosa z Nowej Zelandii i powiedział, że skoro Ivan ma takie aspiracje, to niech zjawi się w najbliższy poniedziałek bladym świtem na stadionie Wimbledonu. „Jeśli masz w sobie ogień, pozwolę ci pościgać się z chłopakami z pierwszego składu podczas oficjalnego press and practice day” – rzekł promotor Wimbledon Dons.

 

Ronnie Greene znał się na mechanizmach marketingu. Kiedy Barry Briggs zaczął szeptać Greenowi na ucho, że Ivan to nieziemski talent, Ronnie błyskawicznie uruchomił prasę. Branżowe gazety oraz prasa ogólna („The London Evening News”) zaczęły trąbić o nowym diamencie z Nowej Zelandii, który wkrótce zasili szeregi „osiołków” z Wimbledonu. Wydanie „Speedway Star and News” z 4 maja 1957 roku wręcz krzyczy zdjęciem Ivana na okładce – nowy osiołek, kolejny wybitny Kiwi.

 

Nadmierny rozgłos nie pomógł Maugerowi. Ivan, który nie bał się wygłaszania opinii, nie znał siły mediów jako młody, dojrzewający chłopak. W głębi duszy wiedział, że wziął udział w tuzinie imprez w Christchurch, a zatem brakowało mu objeżdżenia, a tu nagle okładka branżowego pisma z jego zdjęciem! Ivan był obiecującym kandydatem na dobrego zawodnika, ale kudy mu do ówczesnych sław Wimbledonu: Ronnie Moore’a, Barry’ego Briggsa, Rona How, Cyrila Maidmenta czy Cyrila Brine’a. Mauger podskórnie czuł, że ojcowskie obowiązki mogą go przerosnąć, skoro nie ma ugruntowanej pozycji na rynku żużlowców.

 

Julie, pierwsza córka Ivana i Raye, przyszła na świat w środę 10 lipca 1957 roku o godzinie 11.00. Ivana wypisywano wówczas ze szpitala po upadku jaki zaliczył w meczu rezerw przy Plough Lane w poprzedni poniedziałek. Barry Briggs okazał się nieocenioną pomocą, gdyż był przy porodzie i wsparł Raye w trudnych chwilach. Małżonka Briggo – June czuwała przy Raye. Tak rodziła się wieloletnia przyjaźń wśród Kiwi…

 

Z jednej strony olbrzymia radość z narodzin córki. Z drugiej smutna wieść o wypożyczeniu Ivana z Wimbledonu do Southern Area League, która operowała jedynie w weekendy. To oznaczało znikome wpływy do kieszeni Ivana i zesłanie na bocznicę kolejową. Ivan korzystał z każdego zaproszenia, ścigał się dla Rye House Rockets, brał udział w turniejach indywidualnych i pracował w klubie Wimbledon wykonując drobne prace: toromistrz czy sprzątanie warsztatu. W zakres obowiązków Ivan miał wpisane sprzątanie szatni, doprowadzenie do ładu parku maszyn (wąż z wodą był jego przyjacielem) i jazda traktorem pod bacznym okiem Alana McFarlane – mistrza przygotowywania nawierzchni.

 

Taki wachlarz zajęć oznaczał, że Ivan wstawał o 4 nad ranem, aby punktualnie o 5 rano rozpocząć pracę na torze! We wtorkowe poranki tor służył zawodnikom jako miejsce treningów, więc o 8 rano Ivan musiał ukończyć jazdę traktorem, aby chłopcy mogli wejść ślizgiem kontrolowanym w wiraż! Ivan nie byłby sobą, gdyby sam nie spróbował sił na motocyklu, ale promotorzy uznali, że ma za małe umiejętności, aby dać mu miejsce w podstawowym składzie Wimbledon Dons. Cóż było czynić? Nastała pora na najtrudniejszą decyzją w życiu Maugerów…

Łzy na wybrzeżu

Po wielu burzliwych dyskusjach Ivan i Raye uzgodnili, że maleńka Julie i jej mama Raye popłyną statkiem do Nowej Zelandii, a Ivan zostanie w Anglii i skoncentruje się na rozwoju kariery, aby móc żyć ze ścigania się na żużlu!!! Ivan miał łzy w oczach, kiedy odwiózł małżonkę z córeczką do doków w Tilbury… Jego ukochane dwie istotki wsiadały na pokład, o ironio, statku „Rangitoto”, a on zostawał na placu boju na Wyspach Brytyjskich.

 

Po latach Ivan powiedział: „Jeśli miałbym wybrać kluczowy i najważniejszy moment w mojej karierze, to byłoby to moje samotne wycie do księżyca w porcie Tilbury. Mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić bilet na statek dla Raye i Julie, aby wyprawić ich do Nowej Zelandii, do naszego gniazdka w Christchurch, ale zbyt mało forsy, aby utrzymać się w Londynie.

 

W owych czasach, proces okrętowania był bardzo długi. Trwał około 6 godzin. Mogłem wejść na pokład z rodziną, mogłem pomóc załadować ich bagaże, znaleźć kajutę i przebywać z najbliższymi aż do momentu, gdy przez megafon rozległ się komunikat, że ci, którzy nie udają się w rejs, muszą opuścić statek. Ze łzami wychodziłem ze statku, ale nie mogłem odjechać do Londynu. Stałem na nabrzeżu i machałem do Raye i Julie… Statek odcumowano, podnoszono maszt i z wolna zaczął płynąć Tamizą. Stałem na brzegu i ryczałem jak bóbr jeszcze długo po tym jak statek zniknął mi z pola widzenia… Miałem wtedy 18 lat, a brak finansów sprawił, że nie mogliśmy razem mieszkać nieopodal Wimbledonu. Kiedy wsiadłem do samochodu i udałem się w drogę do Londynu, poprzysiągłem sobie, że już przenigdy nie dopuszczę do rozstania z rodziną. Ta myśl sprawiała, że do końca kariery byłem skoncentrowany na tym, aby odnosić sukcesy na torze i zapewnić rodzinie godziwe życie” – późniejszy mistrz przeżył przerażające chwile. Trzeba sięgnąć bruku, aby potem posmakować kawioru i szampana…

 

Mauger nie potrafił odnaleźć się w Anglii w sezonie 1958. Wyspy Brytyjskie okazały się skalistą i nieprzyjazną glebą dla młodych talentów. Zaledwie 10 torów tonęło w prospericie, reszta z trudem egzystowała. Ivan ścigał się w turniejach juniorskich w Eastbourne, Ipswich, Halifax, ale cierpiał na brak lukratywnych ofert. Kiedy zbliżała się jesień, jasnym stało się, że Ivan musi pakować walizki i wyruszyć w rejs do Nowej Zelandii, aby zobaczyć małżonkę i córeczkę…

Izolacja od Europy

Być może zabrzmi to przewrotnie, ale izolacja od kontynentu europejskiego i czas spędzony z rodziną były najlepszą receptą na realizację marzeń o sportowej sławie. Ivan odżył. Najbliższe cztery sezony Mauger spędził ścigając się na australijskich torach. Odbudował nadszarpniętą reputację. Już nie był talentem, który nie wypalił, tylko doświadczonym żużlowcem. Mauger zaczął wygrywać turnieje w Australii i Nowej Zelandii, a w przerwach pomiędzy zawodami przewijał swoje brzdące, zmieniał pieluszki i… pisał listy do brytyjskich promotorów. Cisza. Byli tacy, którzy przystaliby na jego warunki płacowe (premię za start w meczu oraz stawkę za punkt), ale nikt nie kwapił się, aby zapłacić za bilet na statek dla całej rodziny Maugerów. Rodzina Ivana systematycznie powiększała się. Syn Kym przyszedł na świat w Nowej Zelandii, a córka Debbie urodziła się w Australii.

 

Ostatecznie, ciszę na oceanie przerwał telegram od Mike’a Parkera z lakoniczną treścią: „Warunki uzgodnione. Bilety na statek dla całej familii zostały zakupione. Odbierzesz je u Thomasa Cooka w Adelajdzie”. Ivan omal nie posiadał się z radości. Mógł zacząć pisać najważniejszy rozdział w karierze.

 

Ivan był innym zawodnikiem aniżeli ten, który opuszczał mglisty Albion w 1958 roku. W pierwszym sezonie przy Brough Park, sięgnął po mistrzostwo Provincial League Riders’ Championship i zasłużył na miano najlepszego zawodnika drugiej ligi. Powtórzył to osiągnięcie w 1964 roku, ale wciąż nie wypłynął na szerokie wody speedwaya.

 

W 1965 roku Ivan rozpoczął wspinaczkę w górach wysokich. Skręcił lewą kostkę w Wolverhampton, jeździł z opatrunkiem gipsowym w eliminacjach mistrzostw świata. Śruby zamontowane w nodze wytrzymały. Ivan awansował do Finału Brytyjskiego. Kilka dni przed pierwszym startem w Finale Brytyjskim, Ivan znów zaliczył „dzwona”. Tym razem Mauger „zaparkował” na torze Wimbledon Dons. Diagnoza lekarza była okrutna: prawa stopa połamana w ośmiu miejscach. Finał Brytyjski odwołano w pierwotnym terminie z powodu rzęsistych opadów deszczu. Ivan uśmiechnął się, ale z jego uszu wylewało się morze ambicji.

 

Przesiąknięty pasją do żużla podjął, jak sam przyznał, głupią decyzję, aby w wieczór poprzedzający drugie podejście do Finału Brytyjskiego, wystartować w Halifax dla Newcastle. Kontuzja się odnowiła. Mimo złych wyników badania, Ivan zacisnął zęby i przyjął zastrzyki uśmierzające ból, gdy jego rywale wychodzili na prezentację. Wył z bólu pomiędzy wyścigami, ale podjął wyzwanie. Zdobył 5 punktów w debiutanckim występie w Finale Brytyjskim. Potrzebował minimum 9 oczek, aby awansować do kolejnej eliminacji indywidualnych mistrzostw świata.

 

1965 rok był nieudanym preludium do jego oszałamiającej kariery. W 1966 roku Ivan zadebiutował w Finale Światowym na Ullevi w Goeteborgu i zajął wysokie, czwarte miejsce. To niezwykłe osiągnięcie: począwszy od występu w Goeteborgu Ivan nieprzerwanie startował w finałach światowych przez 14 lat aż do złotego medalu wywalczonego w Chorzowie na Stadionie Śląskim w 1979 roku!!! Kiedy stanął na najwyższym stopniu podium w piątkowy wieczór 6 września 1968 roku i po raz pierwszy został indywidualnym mistrzem świata, uświadomił sobie, że mija niemal 11 lat odkąd stał zalany łzami w dokach Tilbury i odprowadzał wzrokiem małżonkę i maleńką córkę…

 

Ten sam Ivan, który po latach otrzymał wyjątkowe odznaczenie: tytuł MBE (za zasługi dla Brytyjskiego Imperium) otrzymany w Buckingham Palace. Tuż po wizycie u królowej, Ivan zabrał całą swoją rodzinę i przyjaciół do znakomitej włoskiej restauracji na wykwintny obiad. Ten Ivan, który przygotował skrupulatne statystyki, aby przekonać Hansa Nielsena, że Duńczyk jest wystarczająco dobry, żeby wygrać finał światowy w Chorzowie w 1986 roku. Ten Ivan, którego rozpierała duma, gdy mógł biec z olimpijskim ogniem w 2000 roku.

Grad medali

Liczby czasami nie oddają wielkości sportowca, ale w przypadku Ivana statystyki są fenomenalne i nie przekłamują rzeczywistego obrazu jego wielkości. 6 tytułów indywidualnego mistrza świata na żużlu, 3 tytuły indywidualnego mistrza świata na długim torze. 4 złote medale Drużynowych Mistrzostw Świata, trzy dla Wielkiej Brytanii i jeden dla Nowej Zelandii. 2 tytuły mistrza świata w jeździe parami: z Bobem Andrewsem i Ronnie Moore’m. 11 srebrnych medali, 4 brązowe. 30 medali w finałach światowych (indywidualnie, parami i drużynowo). Ivan wystartował 51 w finałach mistrzostw świata (IMŚ, MŚP i DMŚ). Bliską dwie-trzecie owych występów ukończył na podium! W 1970 i 1972 roku zajął drugie miejsce w plebiscycie telewizji BBC na sportową osobowość roku. W 2000 roku głosami kibiców żużla Ivan Mauger został wybrany Man of the Millennium (zawodnikiem tysiąclecia). W 2010 roku podczas gali FIM w portugalskim Estoril Tomasz Gollob odebrał złoty medal IMŚ z rąk Ivana Geralda Maugera…         

 

Wielokrotny, bo aż 22-krotny złoty medalista mistrzostw świata (indywidualnie, parami i drużynowo) – duński profesor Hans Nielsen – być może nigdy nie uporałby się z piętnem Erika Gundersena, gdyby nie pomoc Ivana Maugera. Ivan był mentorem Hansa w parku maszyn podczas finału światowego w Chorzowie w 1986 roku. „Ivan, jeden z idoli mojego dzieciństwa. To smutne, że odszedł. Najszczersze kondolencje dla rodziny Ivana pogrążonej w smutku” – rzekł Hans Nielsen, gdy dowiedział się o śmierci Maugera. Ivan był dla żużla taką postacią jak Pele dla futbolu, Laver dla tenisa, Bradman dla krykieta i Schumacher dla F1. Mauger często mawiał: jeśli nawet zbliżasz się do 50 roku życia, nie widzę przeszkód, aby zostać mistrzem świata na żużlu, pod warunkiem, że pielęgnujesz w sobie wolę zwycięstwa i widzisz za horyzontem to coś, czego inni nie dostrzegają, a owe coś definiuje ciebie jako mistrza… Nie mylił się, bo w jego słowach był ukryty podziw dla Kalifornijczyka i proroctwo zwycięstw Hancocka w cyklu GP. Greg Hancock miał 46 lat, kiedy sięgnął po czwarty złoty medal jako solista.

 

Ci, którzy wierzą w magię, doszukują się niezwykłego splotu wydarzeń w godzinie śmierci Ivana Maugera. Nowozelandczyk zmarł 16 kwietnia 2018 roku o 4 nad ranem czasu lokalnego w stanie Queensland w domu spokojnej starości Labrador Gardens na Złotym Wybrzeżu w Australii. O 4 nad ranem, a więc o 19 wieczorem czasu brytyjskiego. O 19.00 z reguły rozpoczynała się prezentacja zawodników na starym stadionie Belle Vue Aces przy Hyde Road…

 

Ivan jak zawsze, czynił wszystko z klasą. Odszedł w chwili, gdy spiker wyczytywał przed laty nazwiska żużlowych sław… Gdy Ivan Mauger umierał, w Anglii wciąż była niedziela. Minęło 55 lat od jego debiutu w barwach Newcastle. Śpij spokojnie nad Krainą Długiej Białej Chmury, Ivan…

  

  

 

   

Tomasz Lorek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie