Jest decyzja sądu ws. kibica, który zrobił sobie zdjęcie z Jakubem Błaszczykowskim

Piłka nożna
Jest decyzja sądu ws. kibica, który zrobił sobie zdjęcie z Jakubem Błaszczykowskim
fot. Cyfrasport
Autograf od Jakuba Błaszczykowskiego i zdjęcie z nim to marzenie wielu kibiców

Warunkowe umorzenie postępowania karnego na rok próby, 500 zł na cel społeczny - taki wyrok zapadł w środę wobec kibica piłkarskiego, który po meczu Jagiellonii i Wisły Kraków zszedł z trybun białostockiego stadionu na boisko, by zrobić sobie zdjęcie z Jakubem Błaszczykowskim. Mężczyzna stanął przed Sądem Rejonowym w Białymstoku pod zarzutem naruszenia przepisów bezpieczeństwa imprez masowych.

Do incydentu doszło wieczorem 24 sierpnia 2020 roku, tuż po meczu pierwszej kolejki obecnego sezonu piłkarskiej PKO Ekstraklasy. Po końcowym gwizdku sędziego, z trybun na murawę miejskiego stadionu w Białymstoku dostał się przez jedną z furtek kibic z dziećmi, który bez problemu podszedł do Jakuba Błaszczykowskiego, by zrobić sobie z nim zdjęcie. Według informacji medialnych, najpierw zrobił mu zdjęcie ze swoimi dziećmi, potem poprosił kapitana wiślaków o selfie.

 

ZOBACZ TAKŻE: Jakub Błaszczykowski nie żałuje niczego

 

Gdy całą sytuację zauważyli przedstawiciele obu klubów, wyprosili kibica z miejsca, gdzie nie miał prawa się znaleźć. Ze względu na bezpieczeństwo pandemiczne zespołu reprezentant Polski został odseparowany od reszty drużyny, z Białegostoku do Krakowa wracał oddzielnie i trafił na profilaktyczną kwarantannę. Jego test na koronawirusa okazał się negatywny.

 

Jagiellonia wydała wtedy oświadczenie, w którym przeprosiła Wisłę Kraków. Komisja Ligi nałożyła jednak na białostocki klub karę finansową w wysokości 15 tys. zł za niewłaściwą organizację meczu; kara dotyczyła zarówno tego incydentu, jak i konieczności przerwania meczu po rzucaniu serpentyn przez kibiców.

 

Po incydencie Jagiellonia przeprowadziła weryfikację zabezpieczeń w poszczególnych strefach miejskiego stadionu w czasie meczów, by do podobnych zdarzeń w przyszłości nie doszło.

 

Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe zarzuciła 42-letniemu białostoczaninowi, że złamał przepisy dotyczące bezpieczeństwa imprez masowych i "działając publicznie, umyślnie i z oczywiście błahego powodu, okazując przez to lekceważący stosunek do porządku prawnego" wbrew przepisom ustawy wdarł się na teren, na którym były rozgrywane zawody sportowe.

 

Takie zachowanie penalizuje art. 60 ust. 1 tej ustawy; grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności lub nawet do 3 lat więzienia. Zachowanie zostało przez prokuraturę zakwalifikowane jako występek o charakterze chuligańskim.

 

Wyrok zapadł w środę po jednej rozprawie. Wcześniej oskarżony złożył wyjaśnienia, sąd przesłuchał też jednego świadka. Co mówili, nie wiadomo, bo sprawa odbyła się bez obecności publiczności, w tym dziennikarzy. Sąd nie zgodził się na to, by byli na sali rozpraw, uzasadniając to obostrzeniami związanymi z pandemią koronawirusa. W obecnej sytuacji pandemicznej, w białostockim sądzie rejonowym każdorazowo to przewodniczący składu orzekającego decyduje, czy dziennikarze i inne osoby z publiczności mogą być na sali.

 

ZOBACZ TAKŻE: Zmiany w Lechu Poznań. Klub ma... dwóch prezesów

 

Jak poinformowała rzecznik Sądu Rejonowego w Białymstoku sędzia Beata Wołosik, sąd warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego na roczny okres próby. Orzekł też wobec niego środek karny - 500 zł świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej; mężczyzna ma też zapłacić koszty procesu.

 

Wyrok nie jest prawomocny.

PAP, WŁ, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie