Tokio 2020: Michał Rozmys: Czułem, że miejsce w finale zostało mi przyznane z litości
Za nami finał biegu na 1500 metrów mężczyzn podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. Ósme miejsce w nim zajął Michał Rozmys. Reprezentant Polski znalazł się w finale po pozytywnym rozpatrzeniu protestu po biegu półfinałowym. - Czułem, że miejsce w finale zostało mi przyznane z litości. Pojawiła się niechęć do tej decyzji - powiedział Rozmys.
O niedosycie w przypadku Polaka właściwie nie może być mowy, wszak rekord życiowy poprawił o ponad dwie sekundy. Po prostu rywale zaprezentowali poziom, na jaki nasz reprezentant jeszcze się nie wzbił.
ZOBACZ TAKŻE: Tokio 2020: Sobotnie wyniki Polaków na igrzyskach
- Swój występ oceniam bardzo dobrze. Jestem z tego wyniku bardzo zadowolony, ale moje ambicje są jeszcze większe. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie będę biegał na poziomie rekordu Polski (3.30,42 - przy. AG), czego bym sobie i moim kibicom bardzo życzył. Nie ukrywam, że liczyłem na walkę o medal. Cały czas powtarzałem sobie myśl, że jestem dobrze przygotowany, nic mnie nie boli i wygram - wyznał Rozmys.
Polak przyznał, że bardzo trudna emocjonalnie była dla niego sytuacja po półfinale, gdy z powodu zgubionego buta, po tym jak rywal nastąpił mu podpiętek, najpierw nie wszedł do najważniejszej rozgrywki. Rozmawiając z dziennikarzami był bardzo zły i rozczarowany, a przede wszystkim pogodzony z rozstrzygnięciem. Tymczasem niedługo później dowiedział się, że odwołanie zostało pozytywnie rozpatrzone przez sędziów i jednak został włączony do finału.
Cały tekst do przeczytania na sport.interia.pl.
Przejdź na Polsatsport.pl