Naval: Do napisania książki "Świat na celowniku" skłoniła mnie pandemia i tęsknota za podróżowaniem

Inne
Naval: Do napisania książki "Świat na celowniku" skłoniła mnie pandemia i tęsknota za podróżowaniem

– Do napisania książki skłoniła mnie przede wszystkim pandemia i tęsknota za podróżowaniem. Bardzo lubię jeździć i poznawać nowe miejsca, a w moim życiu, emerytowanego już weterana zacząłem naprawdę dużo zwiedzać – powiedział Naval o swej najnowszej książce "Świat na celowniku".

"Świat na celowniku" to "trochę taki ekstremalny poradnik podróżniczy" tak pisze Pan o swojej najnowszej książce. Co zatem Pana skłoniło do napisania książki o takiej właśnie tematyce?

 

Naval: Do napisania książki "Świat na celowniku" skłoniła mnie przede wszystkim pandemia i tęsknota za podróżowaniem. Bardzo lubię jeździć i poznawać nowe miejsca, a w moim życiu, emerytowanego już weterana zacząłem naprawdę dużo zwiedzać. Jednak kiedy nas zamknięto i pandemia uderzyła swą powłoką cały świat to człowiek mimowolnie wracał pamięcią do swoich wyjazdów, przeglądał zrobione wcześniej zdjęcia czy nagrane filmiki. Jednak pomimo tego trudnego okresu, trzeba było sobie zagospodarować czas i dlatego wpadłem na pomysł, że napiszę poradnik.


Początkowo miał być on zrobiony w takim kształcie jak dwie poprzednie moje książki, "Ekstremalny poradnik treningowy" i "Strzelnica Navala", ale jak pisałem "Świat na celowniku" to zacząłem opisywać takie historie, dzięki którym nie zrobił się z niej poradnik, a po prostu książka o moich podróżach.

 

 

 

W "Świecie na celowniku" pisze Pan, że przygotowując się do wyjazdu zawsze korzysta ze schematu używanego w działaniach specjalnych: rozpoznanie, planowanie, przygotowanie, operacja i powrót do bazy. Kiedy zaczął Pan stosować taki plan w swoich podróżach i czy zawsze się on sprawdza?

 

Taki plan podróży mimowolnie stosujemy wszyscy, tylko tak tego nie nazywamy. Jeśli mamy doświadczenie w jednostce i jesteśmy szkoleni zaczynamy widzieć, że to co robimy w życiu można robić na lepszym poziomie jeżeli, przygotujemy się do tego profesjonalnie. Mogłoby się wydawać, że planowanie nie przynosi żadnej przyjemności… ale nie jest to prawda. Jeśli sobie coś zaplanujemy, przewidzimy, dobrze się spakujemy oraz dobrze dobierzemy środki transportu, rozpoznamy teren i przygotujemy sobie na miejscu bazę to możemy na dużo wyższym poziomie zwiedzać, bawić się i cieszyć naszym wyjazdem, niż w przypadku, kiedy wracamy z podróży i uciekł nam samolot, nie doszedł bagaż, hotel był nie taki, przewodnik nie taki, gdzieś nas ktoś oszukał czy w najgorszym przypadku okradł. Możemy mieć zatem takie wspomnienia, a możemy mieć też te ciekawe i mówić, że na miejscu było coś na co byliśmy przygotowani, więc wyszliśmy z tego obronną ręką, a także mogliśmy dalej podróżować. Dlatego planowanie jest takie ważne i poświęcam mu tyle miejsca w mojej książce.

 

Która z opisywanych przez Pana wypraw w najnowszej książce była najtrudniejsza do zaplanowania? I z czym było to związane?

 

Najtrudniejszy do zaplanowania był wyjazd do Chile na wyścig drużynowy, Ultra Race. Mieliśmy wtedy tak jakby przerzut wojskowy, a więc logistycznie trudny do zaplanowania, bo zabraliśmy ze sobą rowery oraz dużo innego sprzętu. W cztery osoby przygotowaliśmy się do tego wydarzenia, na miejscu musieliśmy dostosować się do klimatu i wzięliśmy udział w czymś gdzie fizycznie trzeba było dać z siebie dużo, by dosłownie przetrwać naszą przygodę, a było tam bardzo zimno, ale też jakby gorąco.

 

Jak często wraca Pan do miejsc odwiedzonych wcześniej jako żołnierz GROM i jakie uczucia Panu wtedy towarzyszą?

 

Taka sytuacja miała miejsce tylko raz. W 1994/1995 roku byłem na misji pokojowej ONZ w Libanie i pamiętam ten kraj z takich scen jak może powstańcy warszawscy pamiętają Warszawę. Część Bejrutu była tak zniszczona, może nie zrównana z ziemią, ale część tego miasta to były wypalone szkielety, a przy drogach były znaki „uwaga miny”. Drugi raz do stolicy Libanu przyjechałem bodajże w 2019 roku i poszedłem do portu, który niestety niedawno został zniszczony dużą eksplozją kontenerowca przewożącego sztuczne nawozy. Ja miałem jeszcze to szczęście i zobaczyłem Bejrut, który jest już nowoczesnym miastem, w porcie znajdują się jachty warte miliony dolarów, a hotele powstały w pięknych wyremontowanych i wybudowanych drapaczach chmur. Początkowo Liban kojarzył mi się ze śmietnikiem po lewej i prawej stronie ulicy, ale teraz droga w stronę Doliny Bekaa jest piękna, da się przejechać i nie stoi się w korkach. Odwiedziłem ten kraj po dwudziestu paru latach i muszę przyznać, że zaskoczył mnie swoim pięknem po raz drugi. Liban jest naprawdę urokliwym miejscem, przyroda jest niesamowita, ale za pierwszym razem było czuć to zagrożenie. Dzisiaj niebezpieczeństwo nie jest już tak duże, mniej jest posterunków, policji czy różnego rodzaju wojska. Ostatnio jeździłem po centralnej części Bejrutu i po Dolinie Bekaa i naprawdę jest tam bezpiecznie.

 

Czy jakieś wyjazdy turystyczne można porównać z wyjazdami na wojnę?

 

Na pewno w wielu miejscach występuje zagrożenie takie jak na wojnie. Widząc różnych podróżników, którzy jeżdżą po Afryce, Azji czy Ameryce Południowej, nie zdajemy sobie sprawy, że tam trwa konflikt, wojna domowa, jest czasowe zawieszenie broni, chwilowo nic się nie dzieje albo po prostu nie dotarliśmy do informacji, że jest tam jakieś zagrożenie. Popatrzmy na Egipt, ile w tym kraju było ataków i zamachów na autobusy wycieczkowe i to w naprawdę centralnych miejscach turystycznych. Spójrzmy też na Europę. Pandemia zakłóciła naszą „bańkę bezpieczeństwa”, ale ile mówiło się o zamachach w Brukseli, Berlinie czy Paryżu. Czy zatem wybierając się do tych miast ktoś z nas myśli, że będzie brał udział w bojowej strzelaninie na ulicy? Nie trzeba zatem szukać ekstremalnych rzeczy żeby w naszym turystycznym życiu znaleźć się w miejscu, gdzie ktoś w mikroskali prowadzi działania zbrojne.

 

Czy są miejsca, które zdecydowanie Pan odradza na podróż turystyczną?

 

Tak, z pewnością odradzam Afganistan oraz dużą część Pakistanu. Chociaż zwróćmy też uwagę na Białoruś, która jest przecież bezpiecznym państwem, ale kto wie czy ktoś z nas nie zostanie tam osądzony o to, że jest szpiegiem, a w rzeczywistości pojechał sobie po prostu zwiedzić Grodno czy Mińsk? Nie możemy patrzeć tylko na swój punkt widzenia. Zobaczmy również ilu „więźniów turystów” jest na przykład w Korei Północnej, gdzie turyści są oskarżani o bycie współpracownikami wywiadu.

 

 

 

Były komandos i pisanie przewodnika turystycznego. Teoretycznie to totalnie się nie spina, a jednak zadziałało doskonale. Jak pan to zrobił?

 

Jak dla mnie to się spina wręcz idealnie. Gdy przyjrzymy się historii świata, łatwo zauważyć, że pierwszymi podróżnikami byli właśnie żołnierze. Także moje pierwsze zagraniczne wyprawy były związane z wojskiem. Wyjechałem na misję zagraniczną ONZ, do Zatoki Perskiej, Iraku, Afganistanu, na kursy przetrwania do Belize. Dla nas to przecież mocno egzotyczne miejsca, tysiące kilometrów od domu. To jest podróż, chociaż ciężka i trudna, bo mówimy w końcu o działaniach wojennych. Żołnierz to zawsze turysta.

 

To dlatego, podpierając się wiedzą żołnierza jednostki specjalnej, ułożyłem swoją nową książkę „Świat na celowniku” jak poradnik, który pokaże jak pojechać, przetrwać i bezpiecznie wrócić. Teraz co prawda żyjemy w cieniu pandemii, jednak patrząc z szerszej perspektywy, stajemy się coraz bardziej wymagającymi turystami. Wygodny hotel All Inclusive już nie wystarczy. Chcemy zobaczyć i przeżyć więcej. Czasami trafiamy przez to w miejsca, które nie są zbyt przyjazne.

 

Turyści są na całym świecie łakomym kąskiem. Nasza głowa jest zajęta poznawaniem, zwiedzaniem i chłonięciem nowego miejsca, przez co nie jesteśmy czujni. Często okolice, w które jeździmy, są biedniejsze od naszego kraju, a my mamy przy sobie gotówkę. Łatwo nas okraść i oszukać. Warto wiedzieć, jak się zachować.

 

Swoją nową książkę dzieli pan na rozdziały odpowiadające w pewnym sensie żołnierskim przygotowaniom do wykonania zadania. Są jakieś podobieństwa pomiędzy przygotowaniem do misji bojowej, a planowaniem podróży?

 

To dokładnie to samo. Kiedy mamy pomysł na jakąś przygodę, wymarzoną wyprawę, możemy to porównać z zadaniem do wykonania w czasie służby. Jako zwyczajni turyści czytamy, dowiadujemy się o miejscach, które chcielibyśmy odwiedzić, staramy się je poznać. W wojsku prowadzimy rozpoznanie, by dowiedzieć się wszystkiego o przeciwniku. Logistyka? Gdziekolwiek byśmy nie jechali trzeba się spakować, przygotować sprzęt, bo nie wiemy przecież, czy wszystko będzie dostępne na miejscu. Żołnierz robi dokładnie to samo. Sprawdza, co będzie mieć na miejscu, ale sam pakuje swój plecak. Przerzut? Identyczna historia, bez względu na to czy jedziemy samochodem, wozem opancerzonym, lecimy samolotem wojskowym czy cywilnym.

 

Takie analogie można wymieniać bez końca. Na moje pierwsze wyjazdy prywatne razem z kolegami, na przykład do Indii i Nepalu, przygotowywaliśmy się dokładnie tak jak na jedną z naszych operacji i takie podejście świetnie się sprawdziło. Przeżyliśmy tam ciężkie, ale jednocześnie fantastyczne rzeczy, jednak zawsze byliśmy w stanie bezpiecznie wrócić do domu.

 

Jest pewien element, który normalnie się nie pojawia w przewodnikach turystycznych, a na który pan zwraca uwagę. To katastrofy naturalne. Czemu ludzie wybierają się w podróż o tym zapominają?

 

Mieszkając w Europie żyjemy w klimacie umiarkowanym i czujemy się w miarę bezpiecznie. Niby pojawiają się powodzie i huragany, jednak zwykle fizycznie nie jesteśmy zagrożeni, chyba że dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. Dla nas tornada są w USA, trzęsienia ziemi w Japonii, Indonezji, Nepalu czy Grecji. Nasze poczucie bezpieczeństwa jest złudne, bo co prawda w Polsce nie ma tak groźnych zjawisk, ale my przecież bywamy w tych krajach. Musimy mieć świadomość, że będąc turystą, możemy na miejscu spotkać się ze znakami, które powiedzą nam że w tym miejscu może się pojawić tsunami i w którą stronę w takiej sytuacji należy uciekać. Będąc ekspertem od bezpieczeństwa osobowego, pokazuję ludziom, że na takie rzeczy też trzeba zwracać uwagę. Podobnie na pory roku, klimat, pływy morskie, warunki geofizyczne miejsca, w którym będziemy. Nikt inny tego za nas nie zrobi.

RM, Informacja prasowa
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie