Iwanow: Droga warszawska i częstochowska. Która lepsza? Legia i Raków na ostatniej prostej

Piłka nożna
Iwanow: Droga warszawska i częstochowska. Która lepsza? Legia i Raków na ostatniej prostej
Fot. Cyfrasport
Legia Czesława Michniewicza w zagra jesienią w pucharach bez względu na wynik dwumeczu ze Slavią. Raków Papszuna musi o to walczyć

Czy kiedyś doczekamy się czasów, że w czołowym polskim klubie współpraca na linii prezes/właściciel-dyrektor sportowy-trener układać się będzie perfekcyjnie i bez zgrzytów? Dlaczego zazwyczaj przy okazji „sukcesów” naszych zespołów pojawiają się mniej lub bardziej głośne, także medialnie, informacje wypływające z wnętrza Lecha, Legii czy wcześniej dominującej w kraju Wisły Kraków, na temat braku porozumienia i jednej drogi ludzi decydujących o najważniejszych posunięciach polskich „gigantów”? 

Zarówno Legia Warszawa jak i Raków Częstochowa w pierwszych meczach ostatniej rundy eliminacji do Ligi Europy i Konferencji osiągnęły wyniki lepsze niż ich gra. Oba te rezultaty trzeba szanować, bo rywale ze Slavii Praga czy Gentu to wyższa od naszej półka i na boiskach w stolicy Czech oraz Bielsku-Białej było to widać.

 

Mistrz Polski wykorzystał dwie swoje kontry i dwie błędne decyzję czeskiego bramkarza. Raków znów skutecznie zamurował swoją „świątynię”, cudów dokonywał po raz kolejny Vladan Kovaćević, a bramkę strzelił po swoim stałym fragmencie i kiksie belgijskiego piłkarza. Każda z polskich drużyn to co miała, wykorzystała na „maksa”. I brawo, przecież taka właśnie jest piłka. Ma być przede wszystkim skuteczna. Jeżeli nie stać nas jeszcze na wrażenia artystyczne musimy wykorzystywać to, co stworzy nam boiskowa sytuacja.

 

ZOBACZ TAKŻE: Kowalski o Legii: Kogo by tu jeszcze przehandlować?

 

Wokół Legii od dłuższego czasu tworzy się dziwna narracja. Pojawiają się narzekania na wąską kadrę, brak wartościowych zmienników. Utyskiwania są tym głośniejsze, jeżeli z jakiegoś powodu wypada kolejny z piłkarzy podstawowego składu, o ostatnia nad Łazienkowską pojawiła się jakaś wyjątkowa plaga.

 

Kiedy trener Czesław Michniewicz przemyca w wypowiedziach sugestie, że za chwilę trudno będzie łączyć ligę i Europę co może skutkować casusem Lecha Poznań sprzed roku jasnym jest, że wysyła sygnał w stronę dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego. Do tego dochodzi kwestia jakości ściągniętych przez niego Abu Hanny, Lindsaya Rose czy mającego problemy ze zdrowiem Mattiasa Johanssona. Znów duża część „legijnych” nabytków jest nietrafiona. Nowych – nie widać. Klub traci za to Josipa Juranovića. Do tego za zbyt niską kwotę jak powszechnie się uważa.

 

W Częstochowie jest ciszej, choć przecież też właściciel klubu Michał Świerczewski pożegna się z końcem sierpnia – w mojej opinii kompletnie niepotrzebnie – z dyrektorem sportowym Pawłem Tomczykiem, a to przecież on stał za zatrudnieniem m.in. nowego bohatera spod Jasnej Góry Kovaćevića i wielu innych piłkarzy. Kadra Marka Papszuna pozbawiona została Dominika Holca, Kamila Piątkowskiego czy Danijela Tjanića, kontuzje dopadły Bena Ledermana czy wczoraj Zorana Arsenića, ale coach częstochowian nie chowa się za tymi faktami, tylko łata z tego, co ma w stanie posiadania.

 

Czy Raków jest lepiej przygotowany do gry na trzech frontach od Legii? Warszawa bez względu na wynik rewanżu ze Slavią Europę jesienią  w kieszeni już ma, więc na taką ewentualność powinna być przygotowana już dawno, wiedząc, że po stworzeniu Ligi Konferencji istnieje duże prawdopodobieństwo awansu albo inaczej: wstydem byłoby się do niej nie dostać. I kolejna sprawa: czy klub z Warszawy podjąłby się pozyskania Milana Rundica albo Zorana Arsenića, którzy wykonują swoje zadanie w ekipie wicemistrza? Który „komitet transferowy” pracuje lepiej? Bo w którym komunikacja na linii trener-dyrektor sportowy funkcjonowała lepiej to chyba wiadoma sprawa.

 

Legię jesienią w Europie zobaczymy, Raków – być może, ale nie chciałbym aby tak jak przed rokiem znów pojawił się konflikt na linii: liga – puchary. Że kosztem tej pierwszej w jakimś prestiżowym meczu, nawet już bez ciężaru gatunkowego w postaci konieczności punktowania, trener wystawi rezerwy, jak to niedawno w Lizbonie zrobił Dariusz Żuraw.

 

Skoro co roku w polskiej lidze walczy się o grę w Europie, to dobrze byłoby się do tego wcześniej przygotować. Przed długą podróżą środek transportu trzeba zatankować „po korek”. Ja wiem, że do tego najlepiej mieć fundusze ale nie tylko. Nie zawsze drogie paliwo gwarantuje lepsze osiągi. Maik Nawrocki czy Rundić mogą dać więcej niż goście z pięknymi nazwami klubów i osiągnięciami w ligach zachodnich w CV. Trzeba mieć tylko odpowiednie „oko” by to dostrzec. I do wymagań gry co trzy dni dobrze się przygotować.

Bożydar Iwanow, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie