Piotr Sierzputowski: Trudno mówić o mocnym zaskoczeniu, pod skórą dało się pewne sprawy wyczuć

Tenis
Piotr Sierzputowski: Trudno mówić o mocnym zaskoczeniu, pod skórą dało się pewne sprawy wyczuć
fot. PAP

- Miałem swoje przeczucia, pewnie podobne do Igi. To, że się czuje coś podskórnie, często świadczy też właśnie o tym, że może czas na jakieś zmiany. To także jest pozytywne bo mogą z tego wyjść naprawdę fajne rzeczy - powiedział Piotr Sierzputowski, były trener Igi Świątek.

Zbigniew Czyż: W ubiegłym tygodniu zorganizowano spotkanie podsumowujące sezon w wykonaniu Igi Świątek, w którym uczestniczył także pan wraz z całym sztabem. Wiedział pan już wtedy o tym, co wydarzy się kilka dni później, czyli, że Iga zakończy z panem współpracę?

 

Piotr Sierzputowski, były trener Igi Świątek: - Nie znam dokładnie kulis podjęcia tej decyzji, ale myślę, że została mniej więcej podjęta w takim czasie, w jakim została ogłoszona. Nie sądzę, żeby ktoś przy tym jakoś bardzo kombinował.

 

ZOBACZ TAKŻE: ATP Cup: Znamy grupowych rywali Polaków

 

Był pan zaskoczony decyzją Igi? Podejrzewał, że wasza współpraca właśnie teraz dobiegnie końca?

- Trudno mówić o mocnym zaskoczeniu. Pod skórą dało się pewne sprawy wyczuć. Gdybym powiedział, że pewnych spraw nie odczuwałem, to bym skłamał. Ale w tym przypadku to był raczej dłuższy proces. Nie można mówić o dwóch czy trzech dniach, które o naszym rozstaniu zdecydowały. Już od dłuższego czasu nie było tak, jak było wcześniej, coś się wypaliło. Chyba czuliśmy, że to zmierza w pewnym, jednym kierunku, że potrzeba zmiany, żeby ruszyć dalej.

 

Sierzputowski: To był raczej dłuższy proces

Jak wyglądało samo zakomunikowanie decyzji Igi, odbyło się spotkanie także z jej ojcem Tomaszem Świątkiem?

 

- To było spotkanie z Igą na bardzo profesjonalnym, światowym powiedziałbym poziomie. Sama przekazała mi tę decyzję, spokojnie porozmawialiśmy.

 

W ciągu pięciu lat waszej współpracy, nawet, gdy Iga zwyciężała Rolanda Garrosa, nie wybijał się pan jako trener na pierwszy plan, w sensie chociażby medialnym. Nie był pan tak mocno zauważalny, jak niektórzy trenerzy czołowych tenisistów świata, z czego to wynikało?

 

- Gdy Iga wygrywała Rolanda Garrosa, to ten triumf nie był podparty jakimiś innymi świetnymi wynikami w tamtym sezonie. Oczywiście zwycięstwo we French Open, w porównaniu do wcześniejszych jej występów, było czymś wyjątkowym, ale to był trochę taki element uczenia się, sukces na wyrost, jak sama Iga powtarzała. Jak najbardziej jednak na niego zasłużyła. Ja natomiast coraz bardziej dochodziłem do wniosku, że może warto być w cieniu. Uważałem, że to jest bardziej wartościowe. Sądziłem, że nas trenerów rozliczają wyniki oraz praca i że to wszystko dostrzegają kibice. Może byłem trochę w cieniu, ale taki był mój wybór.

 

Zdarzały się między panem a Igą czasami dosyć mocne wymiany i różnice zdań?

 

- Zdarzały się tak jak w każdej dobrej współpracy. Gdyby ich nie było, to nie byłoby też bodźców do szukania rozwiązań pewnych problemów i do rozwoju. Bez wymiany zdań po prostu nie da się tego robić. Jeżeli ktoś ślepo podąża tylko za tym, co ktoś inny mówi, to nie jest to nawet nauka. To byłoby wkuwanie tabliczki mnożenia na pamięć, a nie tak powinno to działać.

To Iga podjęła decyzję o zakończeniu współpracy, ale po pięciu latach współpracy z najlepszą obecnie polską tenisistką pan też czuł, że czas coś zmienić?

 

- Miałem swoje przeczucia, pewnie podobne do Igi. To, że się czuje coś podskórnie, często świadczy też właśnie o tym, że może czas na jakieś zmiany. To także jest pozytywne bo mogą z tego wyjść naprawdę fajne rzeczy.

Rok 2021 w wykonaniu Świątek? "Plus cztery, minus pięć"

Jak pan oceni 2021 rok w wykonaniu Igi?

 

- Na plus cztery, minus pięć. Sportowo Iga osiągnęła więcej niż to, co zaplanowaliśmy i w co celowaliśmy. A zaplanowaliśmy na ten sezon naprawdę niemało. Iga zagrała bardzo dobry sezon, udowodniła, że należy do ścisłej światowej czołówki.

 

Jakiego trenera potrzebuje teraz Iga?

 

- Ciężko jest mi to ocenić. Ona sama musi wiedzieć jakiego szkoleniowca potrzebuje, to ona zdecyduje z kim będzie współpracować.

 

Jest pan zaskoczony, że póki co Tomasz Wiktorowski będzie współpracował z pana byłą podopieczną?

- Kolokwialnie odpowiem, że w tym momencie to już nie mój cyrk i nie moje frytki. Tomka darzę sympatią. Może nie jesteśmy przyjaciółmi, ale się znamy. Czy ich współpraca zadziała? To już pytanie nie do mnie. Życzę im powodzenia. Moja przygoda z całym sztabem się zakończyła i zostawiam to już za sobą.

 

Czytaj więcej na Interia.pl. 

Interia.pl
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie