Szaleństwo na punkcie Fury'ego! 90 000 biletów sprzedanych w... trzy godziny

Sporty walki
Szaleństwo na punkcie Fury'ego! 90 000 biletów sprzedanych w... trzy godziny
Fot. PAP
Chętnych na bilety na walkę Fury - Whyte było 200 000!

Wielki, mały człowiek: Roman "Chocolatito" Gonzalez po raz kolejny udowodnił,  że geniusze sportu wymykają się regułom dla zwykłych śmiertelników, w fenomenalnym stylu pokonując o siedem lat młodszego mistrza świata WBC. Fenomenalnie szybko sprzedało się też 90 000 biletów na Wembley, na walkę Tyson Fury - Dillian Whyte, choć ten ostatni zachowuje się jakby tego pojedynku… nie było.

Chocolatito Gonzalez: legenda ciągle rośnie!

 

Już pięć lat temu, po dwóch kolejnych (choć kontrowersyjnych) porażkach z Sor Rungvisai wydawało się, że legenda Nikaraguańczyka Romana "Chocolatito" Gonzaleza (51-3, 41 KO) dobiegła końca. Wydawało się, że pięściarz, który przez lata był uznawany za jednego z najlepszych bez podziału na kategorie wagowe (P4P) jest u końca kariery, że walki na najwyższym poziomie są już poza nim. Tak myśleli prawie wszyscy, ale nie sam "Chocolatito", który po sześciu kolejnych walkach i pięciu wartościowych zwycięstwach (mogło być sześć, porażka z Estradą bardzo dyskusyjna) powrócił na mistrzowski tron World Boxing Council. Przyznajmy - nikt, nawet ci, którzy zawsze wierzyli w genialnego Gonzaleza, nie mógłby przewidzieć takiego scenariusza.

 

34-letni "Chocolatito", w wieku w którym w niższych kategoriach wagowych myśli się o końcu kariery i dorabianiu do emerytury, a nie zdobywaniu  pasów mistrza świata pokazuje, że wielcy sportowcy wymykają się regułom dla śmiertelników.

 

Nikt nie wie jak, ale Gonzalez ciągle bije tak precyzyjnie, jak robił to dekadę temu, ciągle szybkość zadawanych kombinacji i bezlitosne wykorzystanie błędów rywala jest takie samo jak było zawsze. Zawsze bardzo skromny i niezwykle opanowany "Chocolatito" mówi tak samo na miesiąc przed walką, jak 10 minut po jej zakończeniu - uważa, że sprawa jest prosta. "Doświadczenia ciągle mi przybywa, wiem co robić na ringu, więc jak ciało robi to, co chce głowa, dlaczego nie ma wygrywać?”. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić, o czym przekonało się boleśnie pewnie 95 procent mistrzów, którzy nie rozumieli dlaczego to, co kiedyś dawało im zwycięstwa, dziś już nie funkcjonuje.

 

Dziennikarze to robili, ale Gonzalez nigdy wcześniej nie poruszał tematu przejścia na emeryturę, a teraz wiadomo, że tematu już nie ma. "Ciągle nie wiem, kiedy skończę z boksem, może jeszcze kilka walk przede mną. Dzisiaj czułem się naprawdę mocny, gotowy na twardą walkę - tak się biłem. Im dłużej trwała walka, tym mocniej się czułem” - mówił po pokonaniu mistrza świata WBC, Julio Cesara Martineza. Tego samego Martineza, który był siedem lat młodszy, miał za sobą 90 procent widowni, miał siłą i agresją przywołać do rzeczywistości "starego" mistrza. Plan powiódł się przez trzy minuty, kiedy Gonzalez zobaczył, że może przyjąć cios, że szybkość Meksykanin nie jest taka straszna, a umiejętności są po jego stronie.

 

"To był pokaz klasy mistrzowskiej', "Legenarny pięściarz walczył z bardzo dobrym. Widzieliśmy różnicę" - pisały światowe media, zastanawiając  się czym jeszcze "Chocolatito" może nas zaskoczyć. On sam ma tylko jeden plan - wygrać w rewanż z Juanem Francisco Estradą i dodać do niesamowitej listy zwycięstw nad meksykańskimi pięściarzami  - 21 do 1 dla Gonzaleza! - kolejny numer. A dla kibiców, nas wszystkich, oglądanie w akcji "Chocolatito" to zawsze zaszczyt.

 

Wielki boks ma się dobrze: 200 000 chętnych na Fury-Whyte

 

Ponad 200 tysięcy chętnych "zaatakowało" serwery organizatorów, chcąc kupić 90 tysięcy biletów na walkę niepokonanego mistrza świata WBC Tysona Fury'ego z Dillianem Whyte'em. Trzy godziny później biletów już nie było, a część nich trafiła do sprzedaży prywatnej za trzy razy więcej, pokazując dwie rzeczy: że Tyson Fury jest w Wielkiej Brytanii gwiazdą pierwszej wielkości, a przede wszystkim ma status jak gwiazda rocka. Celowo napisałem "w Wielkiej Brytanii", bo oprócz pojedynków z Deontay’em Wilderem, walki "Króla Cyganów" w USA wcale nie cieszyły się specjalnym zainteresowaniem.

 

Kto wie zresztą, czy pojedynku nie zobaczy na Wembley nawet 100 tysięcy fanów boksu, bo są plany dopuszczenia do sprzedaży kolejnych miejsc. Ciekawostką tej sportowo i marketingowo znakomitej walki jest fakt, że na razie… jest to teatr jednego aktora.

 

Na temat największego w swoim życiu pojedynku prawie nie odzywa się Whyte, który nie pojawił się też na konferencji prasowej i choć to nikomu specjalnie  w sprzedaży nie przeszkadza, przed krytyką go nie broni. "Nie wiem czy on jest po prostu głupi, czy ma takich złych doradców. Nie zachowuje się jak profesjonalista, nie pokazuje się na konferencji prasowej. Od zawsze jęczy, że jest w pozycji challengera od 1200 dni, a teraz ma jak widać problem z WBC, ale to nie jest mój problem. Zarobi osiem milionów, jak wygra może do tego dodać dodatkowe cztery miliony, ale nie robi nic i jeszcze pisze na Twitterze, że dlaczego ma pomóc innym w zarabianiu pieniędzy? I to jest profesjonalne?” - pyta współpromotor Tysona Fury, Frank Warren.

 

Przemysław Garczarczyk/Polsat Sport, korespondencja z USA
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie