Sześć lat bez wygranej z topową drużyną. Nadzieja w tym, że Lewandowski zrobi różnicę

Piłka nożna
Sześć lat bez wygranej z topową drużyną. Nadzieja w tym, że Lewandowski zrobi różnicę
Fot. Cyfrasport
Sześć lat, tyle czekamy na wygraną z topowym zespołem piłkarskim. 8 października 2016 pokonaliśmy na PGE Narodowym Danię (3:2). Przystępowaliśmy do tego spotkania pełni obaw. Raz, że rywal niewygodny (przed meczem bilans wynosił 7-2-12), dwa, że eliminacje do mundialu 2018 rozpoczęliśmy od falstartu, bo za taki należało uznać wyjazdowe 2:2 z Kazachstanem. Po 47. minutach stadion jednak oszalał, bo prowadziliśmy 3:0 po trzech trafieniach Roberta Lewandowskiego.

Reprezentacja Adama Nawałki potrafiła od wielkiego dzwonu wygrać z mocnym zespołem, ale już kolejni selekcjonerzy mieli z tym problem. Jerzy Brzęczek miał patent na średniaków, Paulo Sousa wyłącznie na słabeuszy. Jeśli drużyna prowadzona przez Czesława Michniewicza nie przypomni sobie, jak grać z tymi najlepszymi, to o mundialu w Katarze możemy zapomnieć.

Sześć lat, tyle czekamy na wygraną z topowym zespołem piłkarskim. 8 października 2016 pokonaliśmy na PGE Narodowym Danię (3:2). Przystępowaliśmy do tego spotkania pełni obaw. Raz, że rywal niewygodny (przed meczem bilans wynosił 7-2-12), dwa, że eliminacje do mundialu 2018 rozpoczęliśmy od falstartu, bo za taki należało uznać wyjazdowe 2:2 z Kazachstanem. Po 47. minutach stadion jednak oszalał, bo prowadziliśmy 3:0 po trzech trafieniach Roberta Lewandowskiego.

 

Różnicę zrobił Lewandowski

 

Potem było już gorzej. Kamil Glik strzelił samobójczą bramkę, w 69. minucie Yussuf Poulsen zdobył drugiego gola dla Duńczyków i w ostatnich dwudziestu minutach drżeliśmy o wynik. Trener Adam Nawałka przyznał później, że było nerwowo i gratulował zawodnikom, że wytrzymali do końca, że nie dali sobie strzelić trzeciego gola. Wówczas oddaliśmy dwa strzały więcej od rywala, za to Duńczycy byli więcej w posiadaniu piłki (60 do 40), mieli też dwa razy więcej celnych podań (496 do 250). Słowem oni mieli inicjatywę, ale my wygraliśmy. Różnicę zrobił Lewandowski, który pierwszy raz w starciu z tak mocnym przeciwnikiem trzykrotnie trafił do siatki. Wcześniej strzelił cztery gole Gibraltarowi i trzy Gruzji, co też było wyczynem, ale nie takim, jak hat-trick z Duńczykami.

 

Od wygranej z Danią jest już tylko gorzej

 

Po tamtej wygranej z Danią z naszą piłką było już tylko gorzej. Drużyna Nawałki wygrała eliminacyjną grupę z przewagą 5 punktów nad drugimi Duńczykami, ale rewanżowe starcie z nimi zakończyło się blamażem i przegraną 0:4 w Kopenhadze. W meczach towarzyskich przed mundialem 2018 w Rosji i na samej imprezie kontynuowaliśmy fatalną serię. Dostaliśmy łupnia od Senegalu (1:2) i Kolumbii (0:3), a więc drużyn, które obecnie w rankingu FIFA są tuż za Szwecją i zajmują miejsce 18. oraz 19.

 

ZOBACZ TAKŻE: Polska - Szwecja. Kapitalne informacje ws. Krzysztofa Piątka!

 

Z Nawałką wielu żegnało się bez żalu, ale już w erze Brzęczka, a jeszcze mocniej w tej Paulo Sousy, zatęskniliśmy do trenera, z którym kadra zaszła do ćwierćfinału Euro 2016, a 11 października 2014 roku odniosła historyczne, pierwsze zwycięstwo z Niemcami (2:0). To było jeszcze mocniejsze niż 3:2 z Duńczykami, to był mecz założycielski tamtej ekipy Nawałki. Jego następcy takich spektakularnych występów już nie notowali.

 

Brzęczek ogrywał już tylko średniaków, a Sousa słabeuszy

 

Za Brzęczka potrafiliśmy ograć średniaków, ale na mocnych byliśmy za słabi. Z Włochami graliśmy cztery razy w Lidze Narodów, ale szczytem marzeń były dwa remisy (1:1, 0:0). Dwa mecze przegraliśmy (0:1, 0:2). W LN nie daliśmy też rady Portugalii (1:1, 2:3) i Holandii (0:1, 1:2). Po ostatnim z tych spotkań Brzęczek został zwolniony. Między innymi za brak wygranych z tuzami.

 

Paulo Sousa miał to zmienić, ale i też poprawić wrażenia artystyczne. Efekt był odwrotny od zamierzonego. Z mocarzami dalej nie potrafiliśmy wygrać (1:1 i 1:2 z Anglią, 1:1 z Hiszpanią, 2:3 ze Szwecją), doszedł nam problem ze średniakami (3:3 i 1:2 z Węgrami, 1:2 ze Słowacją). A teraz Czesław Michniewicz, następca Sousy, ma wygrać z drużyną z topu, żebyśmy mogli pojechać na mundial. I mówimy tutaj o Szwecji, z którą ostatni mecz o coś wygraliśmy 48 lat temu, na mundialu 74 w Niemczech. Chodzi o słynne 1:0 po golu Grzegorza Lato i obronionym karnym Jana Tomaszewskiego.

 

Szwecja nam nie leży? Nam nie leżą mocne zespoły

 

Z ostatnich siedmiu meczów ze Szwecją przegraliśmy sześć, a tylko jedno zremisowaliśmy. Ostatnie zwycięstwo z nimi zaliczyliśmy 31 lat temu (2:0 w meczu towarzyskim w Gdyni).

 

Utarło się, że Szwecja nam nie leży, ale prawda jest też taka, że nam zasadniczo nie leżą niemal wszystkie mocne zespoły. Z taką Anglią na wygraną czekamy już 49 lat. W 1973 roku wygraliśmy 2:0 na Stadionie Śląskim w eliminacjach do mundialu 74 w Chorzowie, a potem było 7 remisów i 11 porażek. Z Włochami wygraliśmy towarzysko 19 lat temu (3:1), ale pierwszy i ostatni mecz o coś wygraliśmy w 1974, na mundialu w Niemczech. Z Francją dwa ostatnie mecze o coś (eliminacje Euro 96) tylko remisowaliśmy (0:0 i 1:1), a mecz o punkty wygraliśmy z nimi 40 lat temu (3:2 na mundialu 82 w Hiszpanii, w meczu o brąz). Z Hiszpanią wygraliśmy tylko raz, towarzysko (2:1), 42 lata temu.

 

Dalsza wyliczanka nie ma sensu. W XXI wieku z czołówki, poza Niemcami i Danią, mamy na rozkładzie jeszcze tylko Portugalczyków (2:1) i Belgów (1:0 na wyjeździe i 2:0 w domu), których pokonaliśmy za kadencji Leo Beenhakkera w eliminacjach Euro 2008. To było jednak 16 i 15 lat temu. Od 6 lat nasze starcia z potęgami kończą się dla nas przeważnie fatalnie. Szczytem marzeń jest remis.

 

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie