Antoni Piechniczek: Ta drużyna ma zrobić o jeden krok więcej niż Pana Kazimierza i moja. Zagrać w finale MŚ!

Piłka nożna
Antoni Piechniczek: Ta drużyna ma zrobić o jeden krok więcej niż Pana Kazimierza i moja. Zagrać w finale MŚ!
fot. PAP
Antoni Piechniczek: Ta drużyna ma zrobić o jeden krok więcej niż Pana Kazimierza i moja. Zagrać w finale MŚ!

Drzemią w tej drużynie olbrzymie możliwości. Trzeba zgrać doświadczonych graczy z młodymi talentami. A pokolenie Lewandowskiego, Glika, Krychowiaka, Szczęsnego ocenimy po mundialu w Katarze, czy wykorzystali potencjał czy nie. A co pan powie jak zdobędą mistrzostwo świata? – mówi w wywiadzie dla Polsatu Sport Antoni Piechniczek, były trener reprezentacji Polski, która zajęła trzecie miejsce na mundialu w Hiszpanii i grała w 1/8 finału w Meksyku.

Robert Zieliński: W meczu ze Szwecją, który dał nam awans na mundial w Katarze, widzieliśmy dwie różne połowy w wykonaniu reprezentacji Polski. Pierwszą, gdzie graliśmy słabo, a Szwedzi stwarzali groźne sytuacje i drugą, w której zagraliśmy znacznie lepiej. Jak Pan ocenia to spotkanie i grę Biało-Czerwonych?

 

Antoni Piechniczek: Trzeba sobie zdawać sprawę, że oba zespoły grały o wszystko, starały się rzucić na boisko wszystko to, co najlepsze. Obie drużyny starały się od początku poukładać grę pod siebie, może strzelić gola. Pierwsza połowa wyglądała tak jak wyglądała, trochę więcej sytuacji mieli Szwedzi, zasługą naszą było to, że utrzymaliśmy czyste konto, nie straciliśmy bramki.

 

ZOBACZ TAKŻE: Na kogo Polska może trafić po wyjściu z grupy MŚ 2022 w Katarze?

 

Trochę wreszcie pomógł w tym Szczęsny i wybronił nam mecz, bo przez kilka ostatnich lat ani wielkie turnieje, ani generalnie mecze w kadrze, mu nie wychodziły.

 

Czas najwyższy, aby bramkarz był tak silnym punktem, że coś wybroni, a nie że puści co ma puścić i po meczu. Bramkarz jest ważnym członkiem zespołu i my w historii polskiej piłki zawsze mieliśmy dobrych bramkarzy, którzy mocno przyczynili się do sukcesów.

 

Niewątpliwie i Jan Tomaszewski za czasów Kazimierza Górskiego i Józef Młynarczyk w Pana kadrze trochę tych meczów dla reprezentacji Polski wybronili.

 

Po to mamy dobrego bramkarza, by coś od siebie dawał.

 

Co było kluczowe w tym, że udało się wygrać mecz ze Szwecją?

 

Mimo problemów, potrafiliśmy utrzymać do przerwy czysty wynik, a na początku drugiej połowy wywalczyliśmy rzut karny i wszystko się odmieniło. Widać było po szwedzkiej drużynie, że trochę odczuwają trudy meczu z Czechami, w którym była dogrywka. Widać było, zwłaszcza w drugiej połowie, że już nie mają tej świeżości, popełniali sporo prostych błędów. Wykorzystał to Zieliński, przechwycił piłkę, strzelił przytomnie i później na boisku była już tylko jedna drużyna, czyli nasza reprezentacja. W końcówce mogliśmy wygrać nawet wyżej, 3:0, czy 4:0.

 

Abstrahując od rywali, czy aktualne możliwości reprezentacji Polski są bliżej tego poziomu z drugiej połowy meczu ze Szwecją, czy pierwszej oraz nieudanego spotkania towarzyskiego ze Szkocją?

 

Panie redaktorze, jeśli ją było stać na taką grę, jak w drugiej połowie ze Szwecją, to myślę, że przy takiej imprezie jak mistrzostwa świata, maksymalnym przygotowaniu, to będzie ją stać na jeszcze lepszą grę.

 

Niezwykle istotne w tym kontekście jest to, że przed meczami ze Szkocją i Szwecją – po ucieczce Paulo Sousy – trener Michniewicz miał bardzo mało czasu na przygotowanie drużyny, a teraz będzie miał 7-8 miesięcy, by popracować i kilka spotkań w Lidze Narodów do rozegrania.

 

Oczywiście. Po pierwsze będzie miał czas popracować. Po drugie, każdy z piłkarzy zdaje sobie sprawę, że mistrzostwa świata, to jest impreza wyjątkowa, dla niektórych, tych starszych, mogą to być ostatnie mistrzostwa. Co może być większą motywacją, niż pokazanie się przed całym piłkarskim światem z jak najlepszej strony? Trzeba w to wierzyć. I nie ma co wracać do tego co było, że jedna połowa ze Szwecją była taka, a druga gorsza.

 

Czyli myślimy tylko do przodu?

 

No, panie redaktorze, co było ważne w tym meczu? Awans. I ten cel osiągnęliśmy. Co tu teraz szukać kwadratowych…, nie będę kończył tego stwierdzenia, nie chcę być nieelegancki.

 

Obawiał się Pan tego, że nowy selekcjoner może mieć za mało czasu, aby odpowiednio ułożyć zespół przed barażami o mundial?

 

Myślę, że nie. Sytuacja nie była idealna, ale wytworzyły się takie korzystne okoliczności, że nie musieliśmy grać z Rosją. Niezależnie od małej ilości czasu, uniknęliśmy bardzo trudnego meczu. Pan sobie wyobraża mecz na Łużnikach w atmosferze jaka teraz jest?

 

Patrząc na ten zespół w ostatnich latach i miesiącach, na skład personalny, czy to jest ekipa z takim potencjałem, by wreszcie w finałach wielkiej choćby wyjść z grupy, dotrzeć do 1/8 finału?

 

Panie redaktorze, oczywiście, że tak. Drzemią w tej drużynie olbrzymie możliwości, bo jest grupa utytułowanych, doświadczonych piłkarzy, którzy mają za sobą mnóstwo meczów w klubach i reprezentacji. 128 meczów Lewandowski, 90 meczów Glik i tak dalej. No, panie redaktorze…

 

Czyli teraz kwestia umiejętnego połączenia siły tych doświadczonych piłkarzy z talentem młodych i mamy silną drużynę na mundial w Katarze?

 

Jak najbardziej.

 

Słyszę sporo optymizmu w Pana wypowiedziach, a często był Pan trochę sceptyczny, czy krytyczny co do polskiej piłki i reprezentacji…

 

Ja nigdy nie byłem sceptyczny, panie redaktorze.

 

Ale potrafił Pan spojrzeć krytycznie i kiedy trzeba wbić szpilkę.

 

Czy ja szpilki wkładałem? Panie redaktorze, ja nie mogę wkładać szpilek, z tej prostej przyczyny, że byłem kiedyś trenerem reprezentacji Polski, też miałem okresy lepsze i gorsze, i wkładanie szpilek to by wynikało z jakiejś tam wewnętrznej złośliwości.

 

Może wbijanie szpilek, to złe określenie, ale była z Pana strony taka konstruktywna krytyka.

 

Zakładam, że ktokolwiek dzwoni do mnie, to dzwoni po to, żeby usłyszeć coś takiego obiektywnego, merytorycznego, bez lukrowania rzeczywistości, czy przesady w krytyce. Od szpilek to są inni dziennikarze, czy ludzie piłki, którzy są „wątrobiarzami”. Ja, jak rozmawiałem z takimi dziennikarzami, gdy byłem trenerem reprezentacji, to mówiłem im w takich sytuacjach, gdy widzieli tylko złe rzeczy: „ja to bym pana zatrudnił w zakładzie pogrzebowym, bo pan wszystko widzi na nie”. Jeszcze nie zaczęliśmy grać, a już było źle. Teraz też tak często jest w mediach, że jest 80 minuta meczu, oceny, że jest katastrofa, potem nagle drużyna strzela dwa gole i są pochwały i hura optymizm.

 

Przed kadrą Michniewicza mecze w Lidze Narodów z silnymi rywalami – Belgią, Holandią i Walią. Jak do nich podejść, czy szukać nowych rozwiązań, dawać szansę młodym zawodnikom, walczącym o miejsce w składzie, czy bardziej zgrywać tę optymalną jedenastkę pod występ na mundialu, by wypracować jak najwięcej powtarzalnych schematów, automatyzmów w grze?

 

Liga Narodów jest po to, by bardzo dobrze przygotować reprezentację do mundialu. Pan nie znajdzie już przy okazji Ligi Narodów do tej reprezentacji zawodnika na miarę Pelego, Lewandowskiego, Messiego, Glika, czy Szczęsnego, bo to jest niemożliwe i niepotrzebne. Mamy grupę zawodników doświadczonych, mamy utalentowaną młodzież, będziemy mieli kilka meczów, by z nimi popracować. Nie miał wcześniej Michniewicz czasu, teraz będzie miał możliwość by zgrać zespół. Niech pozwoli oczywiście możliwie jak najdłużej grać młodym, ale niech w każdym meczu będzie minimum 4-5 starszych piłkarzy, którzy będą stanowić trzon drużyny i wokół nich będzie budowana gra.

 

Dużo było dyskusji wokół tego, czy powinniśmy grać trójką, czy czwórką obrońców. Sousa grał zwykle trójką, Michniewicz też preferował takie ustawienie, ale na ten najważniejszy mecz ze Szwecją zdecydował się jednak na czwórkę w defensywie. A Pan jak do tego podchodzi?

 

Panie redaktorze, ja nie pracuję z tym zespołem, nie rozmawiam z zawodnikami, nie wyczuwam ich w jakim ustawieniu lepiej się czują, ale dzisiaj uniwersalizm piłki polega na tym, że zespół musi mieć opanowany i jeden system i drugi. I czasem nawet nie przed meczem, ale w trakcie meczu, najpóźniej w przerwie meczu, trener dokonuje jakichś zmian w ustawieniu, czy taktyce, w zależności od tego jak gra przeciwnik, od tego jaki jest wynik. W trakcie meczu jako trener decyduję jakim systemem gram, patrzę, co zespołowi lepiej wychodzi. Trzeba być przygotowanym na to, by umieć grać i jednym i drugim systemem. I na tym koniec.

 

Nawet w trakcie tego meczu ze Szwecją była dokładnie taka sytuacja, o jakiej Pan mówi, że Bielik momentami grał jako trzeci środkowy obrońca z Glikiem i Bednarkiem, a gdy wyprowadzaliśmy piłkę stawał się trzecim defensywnym środkowym pomocnikiem, pomagając Góralskiemu i Moderowi w ich zdaniach.

 

Oczywiście, bo to wszystko zależy od sytuacji na boisku. Czasami trzeba się cofnąć i wtedy wyglądam jako klasyczny obrońca, jako trzeci stoper, a czasem jak mi energia pozwala i sytuacja boiskowa pozwala, to jestem nie tylko defensywnym pomocnikiem, ale i ofensywnym i mogę bramkę strzelić. No i wtedy ktoś może powiedzieć: kur zapiał, ale to uniwersalny zawodnik. Wie Pan kiedy reprezentacja odnosi największe sukcesy? Wtedy, kiedy ma w swoim składzie kilku piłkarzy, którzy potrafią zdobyć bramki. Żeby nie być gołosłownym. W 1974 roku reprezentacja strzeliła na mundialu 16 bramek i partycypowało w tym czterech piłkarzy: 7 goli strzelił król strzelców mistrzostw świata Lato, 5 goli Szarmach, 3 Deyna i jedną Gorgoń. W 1982 roku strzeliliśmy tych bramek mniej, bo 11, ale w tych jedenastu bramkach partycypowało ośmiu piłkarzy – 4 gole strzelił Boniek, ale też Kupcewicz, Buncol, Lato, Szarmach, Smolarek, Ciołek, Majewski. Mistrzowie świata Włosi w jednym z turniejów strzelili 11 goli, a dokonało tego aż dziewięciu piłkarzy.

 

Ciekawe spostrzeżenia Pan przygotował i statystyki do podparcia pewnych tez.

 

Panie redaktorze, to siedzi w mojej głowie od lat, pamiętam jak było i obserwuję na bieżąco w jakim kierunku piłka idzie, dlatego mogę takimi przykładami i porównaniami sypać z rękawa.

 

Biorąc pod uwagę Pana osobiste doświadczenia z przygotowań drużyny do finałów mistrzostw świata w Hiszpanii i Meksyku, a także obserwując później pracę innych trenerów z naszą kadrą przed wielkimi turniejami, co będzie ważne dla Michniewicza, na co powinien zwrócić uwagę?

 

Wszystko będzie ważne, panie redaktorze. Wszystko będzie ważne, tylko trener musi umieć zachować odpowiednie proporcje. Bardzo ważne będzie przygotowanie motoryczne, żeby piłkarze potrafili wybiegać każdy mecz, żeby potrafili zagrać co trzy dni na pełnych obrotach. Na mistrzostwach świata, jak się czasami gra z lepszymi od siebie, to trzeba więcej biegać od nich. Z kolei czasem trzeba mniej biegać, a być tym bardziej rozsądnym. Krótko mówiąc – motoryczne przygotowanie zawsze było bardzo ważne. Po drugie, trzeba mieć motywację, ale przed mundialem trudno, by jej nie było. Po trzecie, trzeba być dobrze przygotowanym taktycznie. Przez te miesiące, które zostały, muszą nam towarzyszyć w każdym treningu i meczu, dwa słowa: organizacja gry, organizacja gry. Tak jak organizacja gry była zdecydowanie lepsza w drugiej połowie meczu ze Szwecją. Dzięki czemu? Dzięki temu, że szybko strzeliliśmy bramkę. I to jest cała kwintesencja.

 

Przed mundialem wydaje się kluczowe, by Ci starsi, doświadczeni piłkarze jak Szczęsny, Glik, Krychowiak, Lewandowski, nie złapali kontuzji, grali w swoich klubach, byli w formie. Szczególnie dotyczy to Glika.

 

Panie redaktorze, wszyscy będą potrzebni. Jak nie będzie Glika, to może będzie bardziej potrzebny Bednarek i inni obrońcy wokół niego. Jak nie będzie Bednarka, to jeszcze jest Helik, jest Salamon. Żałowałem bardzo, że tego zawodnika nie ma w meczu ze Szwecją, bo w spotkaniu ze Szkocją, do momentu, kiedy grał, Salamon zostawił bardzo dobre wrażenie. Dziwię się, że facet ma 31 lat, a tylko 9 razy grał w reprezentacji. Jakoś nie dostrzegali w nim odpowiednich wartości poprzedni selekcjonerzy.

 

Pozyskanie dla reprezentacji Polski Matty’ego Casha, to dobry ruch, to jest spore wzmocnienie naszej drużyny?

 

To jest duże wzmocnienie, bardzo dobry zawodnik.

 

Patrząc z perspektywy kilku lat, czy nie jest trochę tak, że my tej ery Roberta Lewandowskiego w futbolu, trochę nie wykorzystaliśmy w reprezentacji Polski? W klubie osiągnął wielkie sukcesy, a z kadrą nie udało się wygrać niczego znaczącego.

 

Panie redaktorze, to nie tylko, że myśmy nie wykorzystali, to może on nie wykorzystał do końca. Może podchodził inaczej do meczów z reprezentacją. Pewnie, że może nie miał tak doskonałych partnerów, jak miał w Bayernie Monachium, ale, panie redaktorze, i tak został najlepszym strzelcem w historii reprezentacji Polski. No to co mógł więcej zdziałać?

 

Można jednak odnieść wrażenie, że to nie tylko kwestia Lewandowskiego, ale całe to uzdolnione pokolenie z Piszczkiem, Błaszczykowskim, Szczęsnym, Fabiańskim, Glikiem, Milkiem, Krychowiakiem, Grosickim, Zielińskim i Lewandowskim, mogło zrobić więcej, że coś nie do końca zagrało.

 

Panie redaktorze, ocenimy ich po mundialu w Katarze. A jak zdobędą w tym roku mistrzostwo świata, to co pan powie? Też, że nie wykorzystali swojej szansy i potencjału?

 

Oceniam po tym co jest na dzisiaj. Póki co, mistrzostwa świata nie zdobyli, a nawet niewiele zwojowali, poza ćwierćfinałem Euro w 2016 roku.

 

Panie redaktorze, niech pan mnie zwolni z obowiązku oceniania tego, co było w ostatnich latach. Dzwoni pan do mnie w związku z mistrzostwami świata. I w związku z tym ja panu mówię, że jest przed nimi szansa, otwarta droga do sukcesu. Powiedziałem takie słowa: że mają zrobić o jeden krok więcej, niż reprezentacja Pana Kazimierza i moja. Mają grać w finale mistrzostw świata. Dziękuję Panu, do widzenia.

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie