Paulo Sousa może wygrać Copa Libertadores. Wcześniej musi ujarzmić swoje gwiazdy

Piłka nożna
Paulo Sousa może wygrać Copa Libertadores. Wcześniej musi ujarzmić swoje gwiazdy
Fot. PAP
Rabij: Kibice wiecznie narzekają, a ci z Flamengo mają duże oczekiwania. Oni się zachowują tak, jakby Flamengo było co najmniej Realem Madryt. A oni wygrali Copa na początku lat 80-tych, a potem w 2019 oku. Zdobycie Copa raz na 30 lat, to nie jest dowód wielkości. A wracając do Sousy, to za krótko jest, żeby go ocenić

Gra na dużych wysokościach, często w ekstremalnych warunkach, tak wygląda walka o wygraną w Copa Libertadores. I choć piłkarski rynek w Ameryce Południowej jest wydrenowany, tylko w 2007 roku Brazylia wytransferowała tysiąc zawodników, to nie brak emocji i piłkarzy, których grę ogląda się z wielką przyjemnością. W końcu Copa to jest coś, jak Liga Mistrzów. Jednym jest prowadzone przez Paulo Sousę Flamengo.

Dariusz Ostafiński: Jakbyś miał określić Copa Libertadores jednym zdaniem, to co byś powiedział?

 

Bartek Rabiej, komentator, najlepszy w Polsce ekspert zajmujący się piłką w Ameryce Południowej: Coś na kształt dawnego Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, albo nawet Ligi Mistrzów. Tyle że krajów uczestniczących jest mniej, w Europie jest ponad pięćdziesiąt, a w Ameryce dwanaście.. U nas mały kontynent, a krajów dużo, a tam na odwrót, czyli wielki kontynent i niewiele państw. Kiedyś jeszcze w Copa Libertadores grały drużyny z Meksyku, ale zrezygnowały, bo to im się nie spina z ich kalendarzem.

 

Patrząc  na wyniki, należałoby napisać, że Copa Libertadores, to taka piłkarska wojna argentyńsko-brazylijska.

 

Kiedyś mocny był Urugwaj. Penarol Montevideo pięć razy wygrywał Copa. Jednak w XXI wieku mamy faktycznie dominację brazylijsko-argentyńską. Dwa razy udało się skoczyć wyżej Kolumbijczykom, ale zasadniczo wygrywają Brazylijczycy. Oni mają najmocniejszą ligę w Ameryce Południowej. Najlepiej zorganizowaną, mocną finansowo. Pozostałe są daleko z tyłu. Brazylię można trochę porównać z Anglią, gdzie jest kupę kasy i nawet drużyna pokroju Wolverhampton ma więcej pieniędzy niż czwarta drużyna w Hiszpanii. Nic dziwnego, że ostatnia dekada należy do Brazylijczyków.

 

Faworyci Copa?

 

Palmeiras, Flamengo, Athletico Mineiro i Belo Horizonte z Brazylii oraz Boca Juniors i River Plate z Argentyny. Ten  ostatni klub, to taki argentyński Bayern Monachium.

 

Wspomniałeś Flamengo, gdzie pracuje Paulo Sousa. Jak mu idzie?

 

Przegrał dwa mecze z Fluminese w rozgrywkach stanowych i kibice są na niego wściekli. Dla nich to bardzo prestiżowe spotkania.

 

To znaczy, że Sousa sobie nie radzi?

 

Kibice wiecznie narzekają, a ci z Flamengo mają duże oczekiwania. Oni się zachowują tak, jakby Flamengo było co najmniej Realem Madryt. A oni wygrali Copa na początku lat 80-tych, a potem w 2019 oku. Zdobycie Copa raz na 30 lat, to nie jest dowód wielkości. A wracając do Sousy, to za krótko jest, żeby go ocenić. Na razie szyje ten swój garnitur.

 

W Polsce krytykowaliśmy go za grę wahadłowymi? Czy tam gra tak samo?

 

Tak, ale tam to nie jest żadna sensacja. W Brazylii takie granie jest popularne, więc tu nie ma o czym gadać. Większym problemem dla Sousy jest to, że ma w kadrze kilku piłkarzy, którzy w Brazylii coś osiągnęli i stali się takimi świętymi krowami. A on wszystkich zrównał do tego samego poziomu, od każdego wymaga takiego samego wkładu pracy i te gwiazdy się buntują. Sousa ma kosę z Gabrielem Barbosą, który grał w Interze Mediolan, z Giorgianem de Arascaetą z Urugwaju, z Diego Alvesem, byłym bramkarzem Athletico Madryt, czy Diego Ribasem mającym za sobą grę w dobrych, europejskich klubach, między innymi Juventusie czy Porto. Jest problem, bo Sousa nie daje miejsca w składzie za nazwisko.

 

Wytrzyma?

 

Ciężko mu będzie dotrwać do końca sezonu. Teraz mamy rozgrywki Copa, potem jeszcze o Puchar Brazylii, a te są bardzo prestiżowe, bo tam jest wielka premia. W Brazylii trenerom w ogóle nie jest łatwo. Także w przypadku Sousy wiele zależy od tego, jak zachowa się zarząd, czy da mu wolną rękę. On zasadniczo ma rację, bo przy dużym natłoku imprez i wielkich odległościach trzeba rotować zawodnikami i mieć szerokie zaplecze.

 

Dwa ostatnie finały Copa były brazylijskie. Czy to się może zmienić?

 

Jeśli miałoby się to zmienić, to tylko za sprawą argentyńskiego River Plate. Oni cztery razy wygrali Copę. To jest taki najporządniejszy klub, stać ich na przerwanie brazylijskiej hegemonii. Drugi klub z Argentyny, czyli Boca, zaczął źle, bo od przegranej z kolumbijskim Deportivo Cali. Boca ma jednak kilku zawieszonych zawodników, to jest problem.

 

Jest jeszcze coś, co powinniśmy wiedzieć na temat Copy?

 

Na pewno o grze na wysokościach, których w Europie nie ma. Boliwijczycy świetnie wyglądają, grając u siebie, na czterech tysiącach metrów, ale na wyjazdach są słabi. Ciężko gra się w Kolumbii, która leży w strefie równikowej. Tam jest gorąco. Drużyny z Urugwaju, który leży nisko, na południu, miewają tam kłopoty. Warunki pogodowe mogą mieć duże znaczenie dla wyników w Copa. U nich są ulewy i to nie takie jak u nas. U nich to jest ściana deszczu. Kiedyś byłem z żoną w Brazylii, to idąc, musieliśmy się mocno trzymać za rękę, bo nic nie było widać. Oni tam często w takich ekstremalnych warunkach grają i to naprawdę nieźle.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie