Cezary Kowalski: PZPN zniesie obowiązek młodzieżowca w ESA, ale nie podaje, w jaki sposób wesprze młodych polskich graczy

Piłka nożna
Cezary Kowalski: PZPN zniesie obowiązek młodzieżowca w ESA, ale nie podaje, w jaki sposób wesprze młodych polskich graczy
fot. PAP
Cezary Kulesza, prezes PZPN.

Z polskiej piłki ma zniknąć przepis o obowiązkowym młodzieżowcu w każdej drużynie najwyższej klasy rozgrywkowej. W piątek zbierają się w tej sprawie przedstawiciele PZPN i Ekstraklasy. Nowy regulamin ma wejść w życie już od przyszłego sezonu, czyli za kilka miesięcy. To kolejny znaczący zwrot organizacyjny w polskiej piłce w ostatnich latach, który sprawia wrażenie, że w naszym futbolu najtrwalsze są… zmiany.

Nasi działacze zamiast skupić się na sensowne odnowienie szkoleniowej piramidy, bez przerwy grzebią w regulaminach. A to dzielą Ekstraklasę na pół i anulują punkty zdobyte w pierwszej rundzie, a to je przywracają, by następnie zaczynać od nowa, ale… powiększając liczbę drużyn. A to wprowadzają Pro Junior System premiujący kluby korzystające z młodych zawodników, a to go likwidują. Najnowszy pomysł to rzekomo pokłosie wsłuchiwania się w głosy płynące bezpośrednio z klubów.

ZOBACZ TAKŻE: Legia powinna dograć sezon młodzieżą i czekać na duet Runjaic - Zieliński

 

Zwolennicy zmiany mają kilka mocnych argumentów. Przede wszystkim chodzi o wysokie oczekiwania finansowe młodzieżowców i ich menedżerów, a nie zawsze młodzi zawodnicy mają odpowiednie umiejętności. Niektórzy gracze są w kadrach zespołów Ekstraklasy albo w nich grają tylko dlatego, że mają odpowiedni wiek. Podobno zaniżają poziom, a oczekiwania finansowe ich menedżerów są bardzo duże. Korzystają na tym, że są „towarem” deficytowym.

 

Pewnie jest w tym sporo racji. Przepis na pewno nie jest naturalny, pozbawiony wad i miał przecież w zamyśle pobudzić kluby do szkolenia czy też ukrócenia zalewu naszej ligi przeciętnej jakości obcokrajowcami. Pytanie tylko, czy zmiana wprowadzona za kadencji poprzedniego prezesa PZPN rzeczywiście nie przyniosła żadnych efektów? I co tak naprawdę zwolennicy powrotu do dawnej rzeczywistości proponują w zamian? Czyli co zamierzają zrobić, aby kreować polskich zawodników? Bo jeśli chodzi tylko o ich wygodę i powrót do doraźnego myślenia o kleceniu swoich drużyn, a nie rozwoju polskiej piłki jako takiej, to niekoniecznie należałoby im to ułatwiać.

 

Co byłoby sensowne? Ot, choćby to, co proponuje jeden z polskich trenerów weteranów, czyli wprowadzenie obowiązku posiadania w kadrze na sezon sześciu polskich zawodników w przekroju wiekowym np. 17-21 lat. Owszem, to nie wymusi korzystania z nich w kolejnych meczach, ale zwiększy ich szanse na zaistnienie w dorosłej piłce, a przede wszystkim zamknie znaczącą przestrzeń do upychania w klubach zagranicznych przeciętniaków, którzy blokują Polakom miejsce do rozwoju.

 

Nie oszukujmy się - właściciele klubów sami z siebie nie zadbają o polska młodzież. Coraz więcej klubów szczyci się akademiami, zatem skąd ten strach przed dawaniem szans młodym? Gdzie chcecie tych wychowanków pokazać, po co są te akademie?!

 

Jakiś czas temu postawiłem tezę, że obecne sukcesy Rakowa Częstochowa są także efektem słabości polskiej piłki. Absolutnie niczego nie umniejszam znakomitemu właścicielowi, działaczom i przede wszystkim trenerowi Markowi Papszunowi. Należy im się niezwykły szacunek za pracę, jaką wykonują. Nie mając przez lata własnego stadionu, grając bez kibiców, z budżetem dużo mniejszym niż najbogatsi po prostu ośmieszają rywali. Ze składem, który równie dobrze mógłby bronić się przed spadkiem i nikt by nie powiedział, że to za słaby wynik w stosunku do jakości. Bardzo upraszczając: trzeba mieć trochę wyobraźni, trochę kija, marchewki i to wystarczy, aby rządzić w tym środowisku. Wcale się nie zdziwię jeśli Raków zdobędzie dublet. I bardzo dobrze, brawa dla Częstochowy.

 

Tylko co z tego zostanie dla polskiej piłki? Ilu graczy przebije się do reprezentacji? Owszem, powołanie dostał Patryk Kun, ale kto jeszcze pozostanie na radarze?

 

Trafnie powiedział Marek Citko na łamach „Przeglądu Sportowego”, że u nas taktyka zdominowała szkolenie. Młodzi słyszą o jakimś podwajaniu, potrajaniu, zamykaniu korytarzy. Cała ta nowomowa piłkarska i wszystko, co za nią idzie, zabija indywidualności, kreatywność. Naszą piłkę zdominowała szkoleniowa hochsztaplerka.

 

Na tym systemie, a właściwie jego braku, żerują całe zastępy menedżerów, agentów piłkarskich, podpowiadaczy. W normalnej piłce nie są oni żadnym złem. W polskich warunkach - największymi beneficjentami czegoś, co jeden z trzeźwo myślących działaczy nazywa „najazdem piłkarskich Hunów”. Ma on na myśli najemników, którzy przyjeżdżają do Ekstraklasy, kasują, całują herb klubu, a trzy miesiące później po mniej lub bardziej udanym „face liftingu” ruszają dalej szukać frajerów.

 

Nestor wśród polskich trenerów Bogusław „Bobo” Kaczmarek upodobał sobie w dyskusjach na temat polskiej piłki sentencję Jana Zamoyskiego: „Takie będą Rzeczpospolite jaki ich młodzieży chowanie”.

 

Jak ulał pasuje do naszego futbolu i Ekstraklasy zwłaszcza. Szczycimy się, że kadra awansowała na mundial, mamy najlepszego piłkarza świata, kogoś tam sprzedamy raz na jakiś czas nawet za dziesięć milionów funtów. Ale czy to jest efekt istnienia jakiegoś wspaniałego systemu? Trafiło się jak ślepej kurze ziarno. Leżał diament na chodniku, więc go podnieśliśmy i to na tyle by było zasług polskiej myśli szkoleniowej.

 

Mamy nowe rozdanie w PZPN, od początku słychać było, że jest nowy pomysł, kilku nowych ludzi z innym spojrzeniem na sprawy szkoleniowe, a teraz dowiadujemy się, że to nowe to zniesienie obowiązku młodzieżowca. Właściwie z dnia na dzień, kiedy kluby, jak można się domyślać, miały już naszykowaną jakąś w tej kwestii strategie i często pewnie zakontraktowanych lub dogadanych graczy na kolejny sezon.

 

Już pal licho roztrząsanie, czy to dobre pociągnięcie, czy złe - każda opcja ma swoje wady i zalety. Moglibyśmy wymienić przynajmniej z dziesięciu młodzieżowców, którzy w ostatnich sezonach dokonali znakomitego postępu właśnie dzięki przepisowi o obowiązku ich wystawiania i odeszli już za bardzo duże pieniądze do zagranicznych klubów.

 

Przygnębiające jest jednak to, że dobieranie się do regulaminów znów jawi się jako jedyna forma reformy. Znów ktoś na górze uważa, że od mieszania łyżeczką w herbacie stanie się ona słodsza…

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie