Jan-Krzysztof Duda: Lubię wyzwania i uważam się za całkiem niezłego zawodnika

Inne
Jan-Krzysztof Duda: Lubię wyzwania i uważam się za całkiem niezłego zawodnika
fot. PAP/Piotr Nowak
Jan-Krzysztof Duda

- Cieszę się, że wytrzymałem presję – powiedział arcymistrz Jan-Krzysztof Duda po zwycięstwie w elitarnym turnieju z cyklu Grand Chess Tour w Warszawie. Najlepszy polski szachista opowiedział także o przygotowaniach do turnieju kandydatów w Madrycie.

Zapowiadał pan publicznie przed turniejem, że przyjechał do Warszawy, żeby wygrać i wypełnił tę deklarację w stu procentach. Wierzył pan, że jest w stanie zwyciężyć w stolicy?

 

Jan-Krzysztof Duda: Tak. Oczywiście, że wierzyłem. Lubię wyzwania i uważam się za całkiem niezłego zawodnika, zwłaszcza w szachach błyskawicznych, gdzie poza wygraną w Pucharze Świata odnosiłem dotychczas największe sukcesy. Miałem więc duże nadzieje. Na początku rywalizacji w szachach błyskawicznych, czyli czwartego dnia, trochę mnie jednak "spaliło". Miałem wobec siebie bardzo duże oczekiwania i przegrałem dwie pierwsze partie, ale później już odnalazłem swój rytm i wygrałem zdecydowanie więcej partii niż przegrałem.

 

O zwycięstwie przesądził ostatni pojedynek dnia, wygrany z Kiryłem Szewczenko w ostatnich sekundach. Specjalnie napisał pan taki scenariusz, żeby kibicom dostarczyć jeszcze większych emocji?

 

Oczywiście nie da się napisać takiego scenariusza. Aczkolwiek jest powtarzalność w turniejach, w których odnoszę sukcesy, że w połowie rywalizacji przegrywam jakąś partię, wydaje się ważną, może nawet kluczową, a potem wygrywam dwie, trzy ostatnie i wskakuję na wysokie miejsce. W tym turnieju przeciwnicy byli bardzo silni, z każdym można było przegrać, ale i z każdym wygrać. Można powiedzieć, że rankingi nie grały. Bardzo się cieszę z tego sukcesu. Podwójne znaczenie ma dla mnie to, że odniosłem go w Polsce, w Warszawie.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wielki triumf Jana-Krzysztofa Dudy w Warszawie! Polak zgarnął 40 tysięcy dolarów nagrody

 

Które pojedynki były najważniejsze w decydującym dniu?

 

Na pewno dwie pierwsze partie – zwycięstwa z Vishym Anandem i Wesleyem So. To arcymistrzowie, z którymi poprzedniego dnia przegrałem, więc rewanż był słodki. Akurat tak się złożyło, że z zawodnikami z najwyższymi rankingami grałem na początku. Przegrana w trzeciej serii z Fabiano Caruaną była dość nieprzyjemna, bo wydawało się, że mam bardzo bezpieczną i raczej "nieprzegrywalną" pozycję, ale po drodze coś tam podstawiłem. W decydujących seriach grałem z zawodnikami z dołu tabeli, ale w takim turnieju ostatnie rundy są kluczowe. Pomimo tego, że miałem dość dobre kojarzenie, było bardzo ciężko, co pokazała denerwująca porażka z Antonem Korobowem, z którym miałem zwykle dobre wyniki, na dwie rundy przed końcem. Na szczęście obydwie udało mi się wygrać. Ważne, że miałem długie serie zwycięstw. Cieszę się, że wytrzymałem presję, bo wychodziłem na prowadzenie i je traciłem, ale generalnie skończyło się po mojej myśli.

 

Impreza w stolicy była przetarciem przed rozpoczynającym się 17 czerwca turniejem kandydatów. Udało się ją wykorzystać w przygotowaniach do madryckich zawodów?

 

Można tak powiedzieć. Trochę przygotowanych rzeczy zagrałem, trochę eksperymentowałem. Oczywiście mój wynik jest bardzo dobrym prognostykiem przed Madrytem, choć turniej rozgrywany był w szachach szybkich i błyskawicznych. To, co działo się tu, w Warszawie, było bardzo wyczerpujące – dużo rund, duża zmienność, euforia i depresja niemalże po wygranych bądź porażkach. Także napięcie związane z ciągłą tak naprawdę walką o pierwsze miejsce. Tym bardziej się cieszę z końcowego efektu.

 

 

Jak będą wyglądać przygotowania do rozpoczynającej się za nieco ponad trzy tygodnie najważniejszej imprezy w karierze?

 

To będzie trudny okres, bo – można powiedzieć – będę się uczył na pamięć książki telefonicznej. Liczba wariantów, które mam do zapamiętania, jest gigantyczna. Nie jestem w stanie określić, ile ich jest. Jednym słowem encyklopedia – wkuwanie na pamięć z kompletną niepewnością, która część tej wiedzy zostanie wykorzystana. Dużo wariantów trzeba znać, a tylko niewielki procent z nich, wierzchołek góry lodowej, jest potem widocznych podczas turnieju.

 

W Warszawie spotykał się pan z Caruaną i Richardem Rapportem, rywalami z Madrytu. To były pojedynki, w których "szachowaliście" się wzajemnie, ukrywaliście swoje atuty?

 

Na pewno ukrywaliśmy repertuar. Tak się złożyło, że z Caruaną uzyskałem słaby wynik, z Rapportem z kolei bardzo dobry. Te rezultaty jednak nic nie znaczą w kontekście rywalizacji kandydatów. To inny turniej, inny format. Zdecydowanie więcej pracy treningowej w przygotowania do niego już zostało i jeszcze zostanie włożone niż przed jakąkolwiek inną imprezą, w której grałem.

AA, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie