Marco Rossi: Wynik 4:0 z Anglią jest jak cud

Piłka nożna
Marco Rossi: Wynik 4:0 z Anglią jest jak cud
fot. PAP
Marco Rossi zaznaczył, że nie daje się ponieść emocjom po sensacyjnym zwycięstwie nad Anglią

Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Węgier Marco Rossi zaznaczył, że nie daje się ponieść emocjom po sensacyjnym zwycięstwie nad Anglią 4:0 we wtorkowym meczu Ligi Narodów. "Ten wynik brzmi jak cud" - uważa Włoch.

W Wolverhampton reprezentacja "Trzech Lwów" poniosła najwyższą porażkę u siebie od 1928 roku. Wówczas została rozbita przez Szkocję 5:1. Co więcej, Anglia straciła cztery gole w meczu na swoim terenie po raz pierwszy od 1953 roku, kiedy przegrała 3:6 z... Węgrami.

 

ZOBACZ TAKŻE: Liga Narodów: Kompromitacja Anglii. Wielki mecz Węgrów

 

W ubiegłym tygodniu w Budapeszcie "Madziarzy" również pokonali tego rywala 1:0 w Lidze Narodów.

 

"Jestem przekonany, że Anglia jest jednym z najlepszych zespołów na świecie, są w gronie faworytów mundialu, więc osiągnięcie takiego wyniku to coś, co brzmi jak cud. A kiedy w futbolu zdarza się cud, bardzo trudno go powtórzyć. Więc oczywiście jesteśmy szczęśliwi, ale nie możemy dać się ponieść" - podkreślił Rossi, który prowadzi reprezentację Węgier od 2018 roku.

 

Włoski szkoleniowiec przyznał, że dodatkowym powodem do dumy jest fakt, że spełnił swoje marzenie, aby czymś się wyróżnić jako trener tej drużyny narodowej. Choć Węgrzy nie zakwalifikowali się do tegorocznych mistrzostw świata w Katarze, pokazali się z dobrej strony w zeszłym roku w mistrzostwach Europy, kiedy byli o krok od awansu do fazy pucharowej z "grupy śmierci" z Francją, Niemcami i Portugalią.

 

"Kiedy przyjąłem tę pracę, powiedziałem prezydentowi i premierowi Węgier, że chciałbym zostawić po sobie jakiś ślad, zanim odejdę. Wydaje mi się, że ten ślad już jest widoczny. Kiedy umrę, jestem przekonany, że na węgierskich stadionach będzie minuta ciszy. To dla mnie wielkie osiągnięcie" - zaznaczył Rossi.

 

Tymczasem selekcjoner Anglików Gareth Southgate nie ukrywał rozgoryczenia. W czterech kolejkach LN jego podopieczni zdołali wywalczyć zaledwie dwa punkty. To miały być rozgrywki, które "zagrzeją" piłkarzy do walki w katarskim mundialu, a tymczasem Anglia może spaść do dywizji B.

 

Gospodarze mieli w Wolverhampton znaczną przewagę posiadania piłki, ale nie potrafili stworzyć składnych akcji. Na domiar złego od 82. minuty grali w dziesiątkę, bo drugą żółtą kartkę zobaczył wówczas obrońca John Stones. Po ostatnim gwizdku gospodarzy pożegnały gwizdy i buczenie z trybun.

 

Southgate, który wystawił częściowo rezerwowy skład, wziął na siebie odpowiedzialność za tę porażkę.

 

"To było jak chłostanie. Koniec końców, to ja za to odpowiadam. Nie mogliśmy zamęczać naszych najlepszych piłkarzy. Ale wydaje mi się, że za dużo wymagałem tego wieczoru od tej drużyny. Rozumiem reakcję trybun. Nie powiem, że to nie boli, ale zobaczyliśmy, że trzeba z siebie dawać maksimum. To ważne doświadczenie dla młodych zawodników" - ocenił szkoleniowiec, który dotarł z Anglią do półfinału MŚ w 2018 roku i finału ME w 2021.

 

Węgry znów brylują w trudnej grupie A3, w której prowadzą z dorobkiem siedmiu punktów. Na drugą pozycję po wtorkowym zwycięstwie nad Włochami 5:2 awansowały Niemcy - sześć pkt. Italia ma pięć i jest trzecia. Anglia zamyka tabelę z dwoma punktami i zaledwie jedną strzeloną bramką.

psl, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie