MŚ siatkarzy 2022: Mistrz olimpijski o szansach Polaków. Mówi, kto może nas zatrzymać

Siatkówka
MŚ siatkarzy 2022: Mistrz olimpijski o szansach Polaków. Mówi, kto może nas zatrzymać
fot. PAP
Jaki wynik osiągną podopieczni Nikoli Grbicia na MŚ 2022?

- Nasz drużyna nabiera charakteru i może liczyć na żywiołowy doping kibiców. Przypominają mi się mistrzostwa z 2014 roku, kiedy w katowickim finale ograliśmy faworyzowaną Brazylię – mówi Edward Skorek, mistrz olimpijski z Montrealu, zawodnik złotej drużyny Huberta Wagnera.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: W niedzielę gramy o ćwierćfinał z Tunezją. Niektórzy uważają, że to źle, bo należało przegrać ostatni mecz grupowy z USA i grać z Kubą. Wtedy mielibyśmy łatwiejszą drogę do finału, bo po pokonaniu Tunezji trafimy najpewniej na Amerykanów, a potem Brazylijczyków.


Edward Skorek, mistrz olimpijski z Montrealu: A moim zdaniem nie ma co kombinować i dyskutować, z kim byłoby nam lepiej grać.

 

Zobacz także: Jak wygląda potencjalna droga Polaków do finału siatkarskich MŚ 2022?


Rozum jednak podpowiada, że skoro można było mieć mniej wyboistą drogę do finału, to należało z tej możliwości skorzystać.


Nadal upieram się, że to nie miało sensu. Jak mamy grać o tytuł mistrza świata, a taki jest cel, to nie możemy sobie zakładać, że z tym byłoby lepiej grać, a nie z tamtym, to w ogóle nie opłaca nam się wychodzić na parkiet. Dla mnie sprawa jest jasna. Wygraliśmy grupę, wpadliśmy w górną część drabinki i trzeba sobie z tym poradzić. Jak mówię, wybieranie rywali nie ma dla mnie sensu.


W takim razie odpuszczam i zapytam, co pan myśli o meczu z Tunezją?


Tunezja nigdy nie stanowiła wielkiego problemu dla zespołów z Europy. Chodzi mi tu o tę czołówkę. Dla mnie ten mecz to będzie taka przygrywka do kolejnych spotkań, które będą bardzo trudne.


W następnej rundzie możemy wpaść na Amerykanów. Czy powinniśmy się ich bać, skoro w grupie wygraliśmy 3:1?


Jasne, że tak, bo każdy mecz jest inny. W tamtym wygranym przez nas spotkaniu Amerykanie wystąpili bez Micaha Christensona, który akurat leczył kontuzję. To było duże osłabienie przeciwnika. Teraz Christenson zagra, wiec poprzeczka będzie zawieszona wyżej. Nie ma jednak co szukać dziury w całym. Jak chcemy złota, to musimy zwyciężyć.


A my mamy drużynę na złoto?


Tak. Naszym dużym atutem jest to, ze gramy u siebie. Ten doping kilku tysięcy gardeł ewidentnie nas niesie i ma znaczenie. Od razu przypominają mi się mistrzostwa w Katowicach w 2014 roku. Finał graliśmy z Brazylią. Oni byli faworytem, bo wcześniej wygrywali wielkie imprezy. Tymczasem doping spowodował, że Brazylia nie pokazała sto procent tego, co potrafi, a my zagraliśmy kapitalne spotkanie.


Grupę przeszliśmy jak burza, ale między ostatnim meczem i tym z Tunezją mieliśmy przerwę. To nam nie zaszkodzi?


To nie ma znaczenia. Myślę nawet, że ta przerwa może nam pomóc. Te kilka dni mogą pomóc w nabraniu świeżości. Zresztą trening był z pewnością tak skonstruowany, by ta świeżość wróciła.


Jak pan oglądał dotychczasowe mecze Polaków, to widział pan coś do poprawy?


Z tego, co widać, to nasz zespół powoli nabiera charakteru. Każdy kolejny mecz, zwłaszcza ciężki, powoduje, że ta drużyna zaczyna nabierać coraz większej wiary w swoje umiejętności. Uważam, że te trzy mecze, to jest dobry prognostyk przed decydującymi grami.


Pan mówi, że ciężki mecze hartują zespół. Tylko czy my takie mieliśmy?


Ten ze Stanami z pewnością był trudnym sprawdzianem. Mimo wygranej.


To nie był jednak mecz, który nazwalibyśmy założycielskim. Mam tu na myśli spotkanie, jakim dla piłkarskiej kadry Nawałki był wygrany mecz z Niemcami na PGE Narodowym.


Nie. W grupie jednak trudno o takie mecze, bo ich specyfika jest inna niż tych spotkań, gdzie jedna z drużyn żegna się z mistrzostwami po porażce. Taki mecz, jak ten z Tunezją i kolejne, są jednak dodatkowym obciążeniem. Granie z myślą, że przegrana oznacza koniec, może spowodować, że zespół gra taki mecz, który moglibyśmy nazwać założycielskim.


To na koniec chciałbym zapytać, kto może nam przeszkodzić w zgarnięciu złota?

 

Po tych pierwszych meczach wskazałbym dwie drużyny. Po pierwsze Francuzów, zespół bardzo dojrzały, który potrafi wychodzić z ciężkich opresji. Na dokładkę są bardzo doświadczeni i mają w zespole zawodników, którzy grali na wielkich imprezach. To ostatnie można powiedzieć też o Amerykanach. I dla mnie właśnie oni są kolejnym takim zespołem, który może zatrzymać Polaków. Wierzę jednak, że publiczność, która jest naszym atutem, zniweluje wszelkie przewagi naszych największych rywali.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie